[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mam powodu, aby czuć się winna.- Nie, nie masz.Ale wina i tak jest w tobie.Tahiri zajrzała w siebie i zobaczyła poczucie winy, o którym mówiło odbicie.Zawsze tambyło i wiedziała o nim, tylko nie chciała go widzieć.Teraz jednak to amorficzne izaniedbywane uczucie nabrało kształtu, układając się w słowa, które ogarnęły jej myśli i usta,domagając się wolności.Dlaczego ja \yję, kiedy mój ukochany umarł?Ogłuszający ryk jaszczuropodobnej istoty brzmiał wściekłością, wyrzutem, \alem.Było towycie, którego echa wracały do niej z ciemności raz za razem, coraz cichsze i cichsze, a\wreszcie stały się jedynie odległym szeptem, daleką plamką w mroku.- Tahiri.Tahiri.- Tahiri?Dłoń szarpiąca ją za ramię skuteczniej rozproszyła koszmar ni\ głos wołający ją po imieniu.Zamrugała, rozejrzała się półprzytomnie.Otaczające ją ściany wydawały się wręcz ciasne wporównaniu z sennym krajobrazem, z którego powracała.Ciasne jak więzienie.- No, mała, zbudz się.Głos Hana był szorstki i twardy, jak potrząsające nią dłonie.Spojrzała na niego przez mokreod łez rzęsy i ujrzała zmęczoną, zatroskaną twarz.Leia łagodnie weszła pomiędzy nich,uśmiechając się krzepiąco do Tahiri.- Wszystko w porządku? - zapytała.- Obudziłam się - wymamrotała dziewczyna.Nagle zdała sobie sprawę, \e nie odpowiedziała napytanie i pospiesznie dodała: - Tak, chyba w porządku.W głowie jej dudniło, ostre światło paliło oczy jak słońce w zenicie.Skrzywiła się, próbującusiąść.Z jej oczu znów pociekły łzy.Czuła się dziwnie zmieszana, a zmieszanie jeszczewzrosło, kiedy stwierdziła, \e le\y na łó\ku w pokoju Hana i Leii.- Co się stało? - zapytała.Nie dokończyła jeszcze pytania, kiedy się zorientowała.Stałosię to samo, co przedtem na Galantosie i w innych miejscach.Jej jedyną obroną byłoudawanieniewiedzy. Skąd się tu wzięłam?126 - Nie pamiętasz? - zapytała Leia.Oboje rodzice Anakina stali nad nią w nocnych strojach.- Ja.- zaczęła.Jak mo\e im powiedzieć prawdę, kiedy sama jej nie zna do końca? -Szukałam czegoś.Leia podniosła srebrny wisior.Okolona mackami, wykrzywiona twarz wydawała się jejurągać na tle miękkiego, ludzkiego ciała.- Tego szukałaś, prawda?Tahiri zakłopotana skinęła głową.- On.on mnie wzywa.Przypomina mi o.- urwała, nie mając odwagi ująć w słowa swychmyśli.- O tym, kim jesteś? - podsunęła Leia.Słowa te przeszyły jej umysł jak ostrze.Zareagowała gniewem.- Wiem, kim jestem! Jestem Tahiri Veila!Leia przykucnęła obok i zajrzała w twarz dziewczyny.Tahiri nie chciała spojrzeć jej w oczy,ale księ\niczce trudno było się oprzeć.- Naprawdę? - zapytała niskim, dociekliwym głosem.- Nie jesteś tą Tahiri, jaką znałam.- O czym ty mówisz, Leio? - zapytał Han, w równiej mierze zdenerwowany i zmęczony.-Co tu się właściwie dzieje?- Nieraz zdarza nam się zapominać, co jej się przytrafiło na Yavinie Cztery.- Leia mówiłacicho, nie spuszczając z Tahiri ciepłego spojrzenia.Po chwili wstała i podeszła do mę\a.-Yuuzhanie robili z nią straszne rzeczy, kiedy była w ich rękach.Rzeczy, których nawet niestaram się zrozumieć.Próbowali zrobić z niej coś innego, nieludzkiego.Tego się tak łatwo niezapomina.Potrzeba czasu.- Ale myślałem, \e z nią ju\ wszystko dobrze.Czy nie dlatego pozwolono jej wziąć udział wmisji?Zaczęli rozmawiać, ale Tahiri ju\ nie słuchała.Mo\e Han nie uczynił tego umyślnie, ale jegosłowa świadczyły o braku zaufania do niej.To zabolało.Przez krótką chwilę czuła, \e ogarnia jąrozpacz - rozpacz spotęgowana jeszcze sposobem, w jaki rodzice Anakina mówili o niej wtrzeciej osobie, jakby jej tam nawet nie było.Czuła się przez to dziwnie odległa odwszystkiego, co się wokół działo.- Nie spałam - mówiła Leia w odpowiedzi na jakieś pytanie Hana.- Jaina powiedziała mi, coJag znalazł na Galantosie.Spodziewałam się, \e Tahiri po to przyjdzie.Dlategopoinstruowałam Cakhmaina i Meewalha, \eby się ukryli.\eby Tahiri mogła przyjść powisior.127 Leia gestem wskazała w bok i Tahiri po raz pierwszy zauwa\yła stojących tam stra\nikówNoghri.- Wcią\ wolałbym, \ebyś mi powiedziała, co się dzieje  westchnął Han,- Nie było takiej potrzeby.Chciałam sprawdzić, co się stanie.- Więc co jest tego przyczyną? - zapytał.- Myślisz, \e to mo\e być Anakin?Leia pokręciła głową.- To coś więcej, znacznie więcej.Ona coś ukrywa.Przed sobą i przed wszystkimi innymi.Oskar\enie było dla Tahiri jak policzek.Zerwała się na nogi.- Jak mo\esz tak mówić? - krzyknęła, rzucając się w jej stronę.Zdą\yła jednak zrobićtylko jeden krok, zanim Cakhmain ją zatrzymał.Chwycił Tahiri za ramiona i odsunął od Leii.Dziewczyna szarpała się w jego szczupłych dłoniach, ale nie mogła się uwolnić. Nigdy nieskrzywdziłabym \adnego z was! Jesteście.- Urwała, przypominając sobie list Jacena naKałamarze.- Jesteście moją rodziną!Han podszedł do niej i ujął ją za ręce.- Hej, spokojnie, mała.- Otarł grzbietem dłoni świe\e łzy z jej policzków.- Nikt cię o nic nieoskar\a, Tahiri.Uspokój się, dobrze?Posłuchała go, dziwnie ukojona szorstkim, ale przyjaznym głosem mę\czyzny.Zobaczyła, \eLeia gestem odprawia Noghriego, który natychmiast puścił Tahiri i znikł w cieniu.Leia podeszła bli\ej.- Wybacz, Tahiri.Nie chciałam cię zdenerwować.Tahiri nie wiedziała, co powiedzieć.Było jej głupio i wstydziła się swojego wybuchu.Ostatecznie jednak skinieniem głowy przyjęła przeprosiny księ\niczki i milczała.- Ale powiedz mi teraz, moja droga - ciągnęła Leia - czy wiesz, co się dzieje w twojej głowieod kilku lat?- Czasami.czasami tracę przytomność - wybąkała niezręcznie.- Mam te.dziwne sny,które [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •