[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hrabia wstał i oparł ręce na jej nagich ramionach.– Nie odrzucaj pochopnie tej propozycji.Mówięszczerze.Maria popatrzyła w lustro i przechwyciła jego wzrok.– Nigdy niczego nie odrzuciłam pochopnie, mój panie.A zwłaszcza atrakcyjnych ofert, które składali mimężczyźni starający się wybić na mojej klęsce.Eddington uśmiechał się szeroko.– Nie ufasz nikomu, prawda?– Niestety.– Spojrzała na swoje odbicie.– Tego mnienauczyło życie.Tim przycisnął solidne ciało Sarah do ściany.Miętosiłjej jędrne pośladki i napierał na nią wzwiedzionympenisem.Sprośne myśli wyleciały mu z głowy, gdyusłyszał strzępy rozmowy prowadzonej przez lady Winteri lorda Eddingtona w sąsiednim pokoju.Zamknął oczy i przylgnął czołem do ściany kilkacentymetrów nad głową sporo niższej od niego Sarah.Zabolało go, kiedy domyślił się zdrady.Lubił lady Winteri szanował ją.Miał nadzieję, że jej związek z St.Johnemprzetrwa.St.John był szczęśliwy, gdy miał ją u swegoboku.Tim go nigdy takim nie widział.– Hrabia wyszedł – wysapał Tim i się cofnął.– LadyWinter będzie cię potrzebować.– Przyjdziesz do mnie później? – wydyszała Sarah.– Postaram się.Idź już.– Odwrócił ją, pchnął lekko dowyjścia i uszczypnął w tyłek.Zaczekał, aż zamknęła za sobą drzwi i wyszedłz saloniku.Tim miał teraz ważną misję.Musiał się śpieszyć.Chciał spotkać się z St.Johnemi opowiedzieć mu o prawdziwych zamiarach lady Winter,a potem wrócić tu, zanim ktokolwiek zauważy jegonieobecność.Rozdział 19Colin pogwizdywał przy czyszczeniu wnętrza karety.Targały nim mieszane uczucia.Z jednej strony rozpierałogo szczęście, z drugiej czuł się zdruzgotany.Postąpiłby nader nieroztropnie, gdyby teraz zaczął sięotwarcie rozglądać się za Amelią.Była dla niego dużo zamłoda.I, co gorsza, dużo lepiej urodzona.Nigdy nie będąrazem.Te kilka pocałunków, które skradł z jej ust, byłoczystym szaleństwem i teraz dopiero zrozumiał, żepozwalając sobie na tę chwilę słabości, zachował się jakprostak.Pewnego dnia Amelia odzyska wolność.Pozna świati kawalerów, takich jak lord Ware.A wtedy przypomnisobie dziewczęce zauroczenie i będzie się zastanawiać, coteż sobie wtedy myślała, kiedy zadurzyła się w stajennym.On był jak jedna jedyna potrawa, którą podano do stołu,więc wmówiła sobie, że ma na nią apetyt.Ale gdy jużprzyjdzie czas na prawdziwą ucztę, przekona się, że na tlewykwintnych rarytasów smakował jak owsianka.– Colin.Odwrócił się, gdy usłyszał głos wuja.Do stajni wszedłpulchny mężczyzna.– Tak, wuju?Pietro zdjął z głowy kapelusz i nerwowym gestemprzeczesał przyprószone siwizną włosy.Pomijając ichskrajnie różne sylwetki, byli do siebie bardzo podobni.Napierwszy rzut oka widać było ich romskie pochodzenie,mimo że w żyłach Colina płynęła mieszana krew, bo jegomatka nie była Cyganką.– Wiem, że nachodziłeś w lesie panienkę.Colin zastygł w bezruchu.– Strażnicy mówili, że spotyka się z lordemz sąsiedniego dworu.Przeszkodziłeś im.– Nie przeszkodziłem – upierał się.– Wczoraj się z nimwidziała.– Mówiłem ci, że masz trzymać się od niej z daleka! –Pietro ze złością wzruszył ramionami.– Ulżyj sobiez mleczarką albo inną wiejską dziewuchą.– Tak właśnie robię.– Colin zaczerpnął haustpowietrza, żeby uspokoić nerwy.– Wiesz przecież.Jakże bolało, kiedy tak robił.Brał dziewki jedynie poto, żeby dać upust żądzy.Nic ponadto.Jego serce oddawna należało do Amelii.Miłość do niej kwitła w nim,dojrzewała, zmieniała się wraz z jego ciałem.Amelia byłaniewinna i ufna, a jej uczucie do niego czyste i słodkie.Oparł czoło na końskiej szyi.Amelia była dla niego wszystkim.Pokochał ją już w dniu, kiedy wicehrabiaWelton zatrudnił jego wuja.Pietro zgodził się pracować zamarną pensyjkę, dlatego wicehrabia trzymał go u siebie odwielu lat i nie szukał nikogo innego na jego miejsce, choćinnych pracowników, zwłaszcza guwernantki, częstowymieniał.Colin hołubił w pamięci obraz małej Amelii, któraz beztroskim uśmiechem na twarzy podbiegała do niegoi wkładała mu w dłonie umazane od błota rączki.– Pobaw się ze mną! – wołała.Wychowywał się w taborze wraz z wieloma dziećmii nie przywykł do samotności.Przy Amelii miał wrażenie,że otaczał go tuzin wesołych kompanów.Uwielbiałaprzygody i rywalizację.Domagała się, by nauczył jąwszystkich znanych mu zabaw i gier, a potem za wszelkącenę starała się z nim wygrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •