[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Danny!Pocałowałem ją szybko miażdżąc jej wargi i wyczuwając twardość jej zębów.Usta miała zimne.Pocałowałem jąjeszcze raz.Były już trochę cieplejsze i lekko rozchylone.Czułem jak się poruszają i znowu ją pocałowałem.Zrobiłysię zupełnie ciepłe, przywierały do moich.Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.- To takie nieprzyjemne, Nellie? Ukryła mi twarz na ramieniu.- Teraz pomyślisz, że jestem łatwa! - zawołała.Zdumiałem się.Czegoś takiego zupełnie się nie spodziewałem.- To po co ze mną flirtowałaś w sklepie? Znasz chyba zasady gry.Chodzisz już trochę po tym świecie.- W moimgłosie brzmiała konsternacja.Podniosła na mnie oczy, w ciemnościach wydawały się łagodne i wielkie, ale nie było w nich strachu.- Spodobałeś mi się, Danny, dlatego.Dlatego nie poszłam do domu, kiedy mi kazałeś.Przyglądałem się jej przez chwilę, potem poszukałem zno- wu jej ust.Czułem jak opuszcza ją napięcie, jak się rozluznia oddając pocałunek.Tym razem pocałowaliśmy sięnaprawdę.Trzymałem ją blisko przy sobie.- Mądrze się zachowałaś - szepnąłem.- Z tą bójką i tym wszystkim.Wiedziałaś, że Spit i Solly się zgrywają.Skądmożesz wiedzieć coś takiego, skoro jesteś zielona?- Mój najstarszy brat, Giuseppe był bokserem - odparła, nie ruszając się z moich ramion.- Nauczył mnie, jakrozpoznawać, kiedy robi się to na niby.Nasze oczy spotkały się w ciemnościach.- Nie bujasz? - Ostatni ślad sceptycyzmu brzmiał w moim głosie.- Nie, Danny - zapewniła mnie.Znowu ją pocałowałem.Tym razem było to co innego.W tym pocałunku był nowy rodzaj rozluznienia, jakieśprzepełnione spokojem zrozumienie.Zniknął żarliwy pośpiech.- Lubię cię - roześmiałem się nagle.Zmieszna jesteś, ale fajna.Uśmiechnęła się do mnie.- Już się nie gniewasz? Potrząsnąłem głową.- Nie, mała.Tym razem to ona uniosła twarz w oczekiwaniu na moje usta.Patrzyłem na nią nie ruszając się.Miała zamknięteoczy.- Danny - szepnęła nieśmiało.- Danny, pocałuj mnie.Jej usta były teraz inne.Nagle rozchyliły się i dziewczynaprzylgnęła do mnie rozpaczliwie.Objąłem ją mocno.Zsunąłem dłoń po jej plecach, przyciskając ją do siebie.Oczymiała nadal zamknięte.Płynęliśmy jak w gęstej mgle.Zniknęła ulica, zniknęła latarnia, zniknęła brama.Wszystkoodpłynęło w nicość, wszystko oprócz naporu jej ust.Zamknąłem oczy, a moje dłonie szukały ciepła jej ciała.Jej szept zabrzmiał mi w uszach jak krzyk.- Danny! Danny, przestań!Chwyciła nerwowo moje dłonie, odpychając je od siebie.Złapałem ją za przeguby i przytrzymałem.Drżała zestrachu.- Spokojnie, mała, spokojnie - powiedziałem łagodnie.- Nie zrobię ci krzywdy.Panika opuściła ją tak nagle, jak się pojawiła i Nellie ukryła mi twarz na ramieniu. - Och, Danny, nigdy przedtem nie czułam nic podobnego Ująłem ją pod brodę i uniosłem jej twarz.W oczachmiała łzy.- Ja też nie - powiedziałem szczerze.I tak rzeczywiście było.Jej oczy zrobiły się wielkie i okrągłe ze zdumienia.- Danny, czy ty.- zawahała się.- Myślisz, że może się zakochaliśmy?Zdumiałem się.Nie miałem pojęcia.Próbowałem się uśmiechnąć.- Być może, Nellie.Być może.Nie zdążyłem nawet dopowiedzieć tych słów do końca, kiedy ogarnęło nas zażenowanie i odsunęliśmy się od siebie'Spuściła oczy i zaczęła poprawiać ubranie.Kiedy skończyła paliłem już papierosa.Wyciągnęła dłoń, a ja zamknąłemją w swojej.Staliśmy tak w milczeniu, ręka w rękę, dopóki nie wypalił się papieros.Wyrzuciłem go do ścieku, spadłrozsiewając iskierki, wtedy spojrzeliśmy na siebie.Uśmiechnąłem się.- Hej, Nellie.- Hej, Danny - odszepnęła nieśmiało.Patrzeliśmy na siebie przez chwilę, a potem zaczęliśmy się smiac.Zmiech zdawał się rozpraszać nasze zakłopotaniePochyliłem się i całowałem ją szybko, zaciskając i rozluzniając dłonie w miarę jak nasze usta spotykały się i znowurozdzielały.- Mam nadzieję, że twój ojciec nie będzie wściekły - odezwałem się.- Nie będzie - uśmiechnęła się.- Powiem mu że byłam w pracy.Wyszliśmy z bramy i stanęliśmy na rogu ulicy pod latarnią Twarz miała zarumienioną i jasną, w oczach jakieś noweciepło, a kiedy się uśmiechała, białe zęby lśniły między czerwonymi wargami.- Mówiłem ci już, że jesteś śliczna? - spytałem żartobliwie- Nie - odparła.- Pewnie dlatego, że nie było czasu - uśmiechnąłem się szeroko.- Więc teraz ci to mówię.Jesteś bardzo ładna Jakgwiazda filmowa. - Och, Danny! - Jej dłoń przywarła mocno do mojej.- Chyba musisz iść - powiedziałem poważnie.Skinęła głową.- No więc, w takim razie dobranoc - powiedziałem, puszczając jej rękę.- Zobaczę cię jeszcze, Danny? - szepnęła.- Pewnie - uśmiechnąłem się szybko.- Wpadnę jutro do sklepu.Twarz jej pojaśniała.- Zrobię ci lody ekstra.Trzy pełne łyżki.- Trzy łyżki! - wykrzyknąłem.- Nigdy się mnie nie pozbędziesz.Znowu była uśmiechnięta.- Dobranoc, Danny!- Dobranoc, mała!Zaczęła przechodzić przez ulicę, ale zawróciła.Jej twarz wyrażała niepokój.- Nie przyprowadzisz swoich przyjaciół, prawda? Mogliby ich złapać.- Martwisz się o nich, Nellie? - roześmiałem się.- Jeżeli o nich chodzi, mogą iść do diabła - powiedziała z pasją.- Martwię się o ciebie.Nadal miała poważny wyraz twarzy.- Danny, musisz się z nimi zadawać? Mogą cię złapać.Nie możesz znalezć sobie pracy?- Nie - odpowiedziałem niechętnie.- Starzy nie pozwolą mi rzucić szkoły.Sięgnęła po moją rękę i uścisnęła ją ze zrozumieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •