[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nim się rozłączym, twe służby dziecięceNagrodzę, pójdz, mój synu, uklęknij, złóż ręce:Boże! Coś mi rozkazał spełnić kielich życiaI zbyt wielki, zbyt gorzki dałeś mi do picia,Jeśli względów twojego miłosierdzia godnaCierpliwość, z którą gorycz wychyliłem do dna,Jedynej, lecz największej śmiem żądać nagrody :Pobłogosław wnukowi - niechaj umrze młody*PIEZC STRZELCAZród wzgórzów i jarów,I dolin, i lasów,Zród pienia ogarówI trąby hałasów:Na koniu, co lotemSokoły zadumi,I z bronią, co grzmotemPioruny zatłumi;Wesoły jak dziecko,Jak rycerz krwi chciwy,Odważnie, zdradzieckoBój zaczął myśliwy.Witajcież rycerza,Pagórki i niwy,Król lasów, pan zwierza,Niech żyje myśliwy!Czy w niebo grot zmierza,120 DZIADY WIDOWISKOCzy w knieje i smugi,Stąd leci grad pierza,Stąd płyną krwi strugi.Kto w puszczy dojedzieOdyńca bez trwogi?Kto kudły niedzwiedziePodesłał pod nogi?Czyj dowcip gnał rojemLataczów do sideł?Kto wstępnym wziął bojemSztandary ich skrzydeł?Witajcież rycerza,Pagórki i niwy,Król lasów, pan zwierza,Niech żyje myśliwy!Dalejże, dalejże, z tropu w trop,Z tropu w trop, dalejże, dalejże!Dalejże, dalejże, z tropu w trop,Z tropu w trop, hop, hop!GUSTAWSpolowałem piosenkę! Nie będą się gniewaćMyśliwi, że do domu wracam bez zwierzyny.Jak tylko wrócę, zaraz muszę im zaśpiewać.-Lecz gdzież zaszedłem? nigdzie śladu ni drożyny.Hola! jak w kniei głucho - ni trąby, ni strzału.Zbłądziłem - otóż skutek wieszczego zapału!Goniąc muzę, wyszedłem z obławy.- Mróz ciśnie.Trzeba ogień nałożyć; gdy światło zabłyśnie,121 Adam MickiewiczNuż jaki spółtowarzysz z myśliwej czeladziBłądzi jak ja, ten ogień razem nas sprowadzi,Aacniej drogę znajdziemy.O mój przyjacielu!Takich jak ty myśliwych nie znalazłbyś wielu.Oni z lasu nie zwykli spoglądać w obłoki,Ogarami na piękne polować widoki;Z jednym zawsze zamiarem i z jedyną żądzą,Na ziemi tropią zdobycz - tym lepiej - nie błądzą!Pewnie już z rzezwym sercem i spoconym czołemDzienną zabawę kończą za biesiadnym stołem.Każdy chlubi się z przeszłych lub przyszłych zdobyczy;Każdy swe trafne strzały, cudze pudła liczy;%7łartują z siebie głośno lub szepcą do ucha;Wszyscy mówią, a jeden stary ojciec słucha.A jeśli się pod koniec uprzykrzyły łowy,Natenczas do sąsiadek - uśmiechy, rozmowy,Czasem strzelecka miłość - wędrowna ptaszyna;Serce przelotem zwiedzi - tak mija godzina,I tydzień, i rok przeszły, - tak bywało wczora,Tak jest dzisiaj i będzie każdego wieczora.Szczęśliwi! -A ja.czemuż nie jestem jak oni?Wyjechaliśmy razem - cóż mię w pole goni?Ach, nie zabawy ścigam - uciekam od nudy;Nie rozkosze myśliwskie lubię - ale trudy.Ze się myśl, a przynajmniej że się miejsce zmienia,I że tu nikt mojego nie śledzi marzenia,Aez pustych, które nie wiem, skąd w oczach zaświecą,122 DZIADY WIDOWISKOWestchnień bez celu, które nie wiem, kędy lecą.Nie do sąsiadek pewnie! na wiatry, na gaje,Ku marzeniom!.Myśl dziwna! Zawsze mi się zdaje,%7łe ktoś łzy moje widzi i słyszy westchnienia,I wiecznie około mnie krąży na kształt cienia.Ileż razy w dzień cichy szeleszczą na łąceJakoby nimfy jakiejś stopki latające;Spojrzę: chwieją się kwiaty i podnoszą głowy,Jakby z lekka trącone.- Nieraz śród alkowySamotny książkę czytam; książka z rąk wypadła,Spojrzałem i mignęła naprzeciw zwierciadłaLekka postać, szepnęła jej powietrzna szata.Nieraz dumałem w nocy; gdy się myśl rozlata,Wzdycham, i coś westchnieniem dawało znak życia,Serce biło i czułem drugie serca bicia,Słowo nawet częstokroć, niewyraznie, głucho,Jak przelot nocnej muszki pogłaska mi ucho! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •