[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Psycholożce Reginie, którąElias tak lubił.Nauczycielce Leili, matce dwójki dzieci.Pozbawionym urokudyrektorze Svenssonie.O Jontem.Jontem, który sam zniszczył życie wielu osób.Mimo to nie zasłużył na śmierć. Wiesz, że ludzie robią zakłady?  stukając o zęby kolczykiem w języku, pyta Tindra. Zakładają się, czy zniknęła dobrowolnie, czy też coś jej się stało.Linna przypomina sobie wątłe, wychudzone ciało wynoszone przez Alexandra.Krople krwi spływające po bladych policzkach Olivii.Prawie jak na jej autoportrecie.Uświadamia sobie, że Olivia w końcu dostała to, czego chciała, teraz, gdy jej tu niema.Wszyscy o niej mówią.Wszystkich fascynuje.Wszyscy chcą wiedzieć więcej. O kurde  rzuca Tindra, wskazując palcem na jeden z eksponatów. To twój?Fantastyczny! Dzięki  mówi Linna. Dokładnie wiem, co wtedy czułaś  oznajmia Tindra.Linna patrzy na swój rysunek.Próbuje spojrzeć na niego oczami kogośz zewnątrz.Nie jest pewna, co on tak właściwie odkrywa.Długo się wahała, zanim wybrała rysunek tuszem przedstawiający kwiatowąaranżację w kształcie serca z ludzkim krwawiącym sercem w środku.Zastanawia się,czy Vanessa by zrozumiała, że to był i wciąż jest rysunek o niej.Nigdy nie sądziła, że Vanessa ją zechce.Była przeszczęśliwa, kiedy zrozumiała,jak bardzo się myli.Pózniej dopadł ją śmiertelny strach.Mieć Vanessę, a potem jąstracić? Nie przeżyłaby takiego bólu.Niestety, wie, że to się wydarzy.Straci ją.Vanessa się nią zmęczy, kiedy zrozumie, kim Linna tak naprawdę jest, jaka jestzaburzona.Cokolwiek to jest, powinnam z tym skończyć  myśli Linna.To się nie uda.Lepiej zakończę to sama.Ostre cięcie, zanim wda się infekcja, której nie przeżyję.Czuje zbliżający się atak paniki, mrowiące zimno sprawiające, że cała się poci. Wszystko okej?  pyta Tindra. Nie  odpowiada Linna. Mam napad lęku. Chcesz coś?  dopytuje się Tindra i zaczyna grzebać w torbie. Wydaje mi się,że& Nie, dzięki  szybko rzuca Linna. Do zobaczenia.Wybiega z biblioteki.Na klatce schodowej słyszy głosy, lecz nie odrywaspojrzenia od posadzki.Liczy skamieliny, żeby utrzymać myśli na wodzy.Nie wie, jak przeżyje pogrzeb dziś po południu.Musi.Ze względu na Annę-Karin.Gdy idzie korytarzem przy głównym wejściu, ktoś wpada na nią z takim impetem,że przewraca się na plecy i upuszcza torbę. Cholera jasna!  syczy.Widzi Erika Forslunda uśmiechającego się do niej z przekąsem. Och, przepraszam  mówi. Strasznie przepraszam.Ten uśmieszek.Dokładnie taki sam jak wtedy na moście, kiedy Erik zmusił ją doskoku.Linnę zalewa fala paniki. Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem  oznajmia Erik. Naprawdę nie chciałem. Robin stoi pół kroku za nim.Linna przypomina sobie jego wahanie na moście.Wahał się, a mimo to zrobił wszystko, co mu kazał Erik.Aapie torbę i nagle dostrzega wyciągniętą w swoją stronę rękę Robina.Spotykajego spojrzenie i wyczuwa jego wyrzuty sumienia, jego myśli, a poza tym cośprzypominającego prawdziwy strach. Spadaj  rzuca do niego.Ręka Robina opada.Linna staje na niepewnych nogach i odchodzi.Serce wali jej tak mocno, żepowoduje szum w uszach. Kurde, chłopie, dżentelmen z ciebie  mówi Erik. Zakochałeś się?134Anna-Karin kroi tort kanapkowy specjalnym nożem.Lepkie warstwy majonezui rozmiękłego pieczywa, lśniące płaty surowego łososia marynowanego w soli, cukrzei koperku, kawałki rostbefu i cząstki jajka z cienką zieloną obwódką wokół żółtka.Jest jej niedobrze, mimo to mogłaby zjeść cały tort.Ostrożnie kładzie kawałek naswoim talerzu.Jest taka zmęczona.Jakby jeszcze się nie obudziła.Chciałaby położyć się tutaj, nalinoleum w domu parafialnym, i zasnąć.Tylko na te dwie rzeczy ma ochotę: spaći jeść.To pogrzeb mojej mamy  myśli, biorąc serwetkę i sztućce.Mama nie żyje.Nigdynie wróci.Już nigdy jej nie zobaczę.Nic nie czuje.Nic z wyjątkiem nieokreślonego uczucia wstydu z powodu tego, żenic nie czuje, i silnej tęsknoty za tym, żeby ten dzień wreszcie się skończył.Nie chcetutaj być, tak jak przed chwilą nie chciała być w kościele, słuchać pastora, otwieraćust i udawać, że śpiewa psalmy.Tak jak nie chciała podejść do trumny i położyć naniej róży w obecności tych wszystkich taksujących ją wzrokiem ludzi.Jest ich tutaj zaskakująco dużo, choć większość z nich to tak naprawdę przyjacieledziadka.Dostrzega kego i zastanawia się, czy Stian opowiedział mu o tym, jakabyła nieogarnięta.Anna-Karin podchodzi do stołu, przy którym na wózku siedzi dziadek.Wbijawzrok w podłogę.Ma nadzieję, że włosy zakrywają jej twarz i uczestnicy pogrzebunie zauważą jej suchych oczu.Pewnie ich zastanawia, że nie płakała.Wszystkich tych, którzy podchodzili dziś do niej i do dziadka i ostrożnym głosem wypowiadaliostrożne słowa.Nie płakała od tamtej nocy w szpitalu.Pokrywa studni, która przez tyle lattamowała łzy, znowu jest na swoim miejscu.Stawia talerz na stole przykrytym papierowym obrusem i siada obok dziadka. Jesteś pewien, że nic nie chcesz?  sonduje.Dziadek kręci głową.Ma mętny wzrok. Nie jestem głodny  wyjaśnia cicho.Anna-Karin patrzy na swój tort.Wzięła duży kawałek.Dziadek jakby wyczuł,o czym myśli, bo klepie ją po dłoni. Dobrze, że tobie dopisuje apetyt, moje dziecko.Musisz jeść.Anna-Karin odkrawa kawałek tortu i wkłada go do ust.Majonez przykleja jej siędo podniebienia.Je szybko, żeby ciało nie zdążyło powiedzieć  dość.Dopiero w kościele dotarło to do niej.Miała nadzieję, że się pojawi.Złapała się natym, że rozgląda się, szuka wśród zgromadzonych starszej wersji mężczyzny ze zdjęć.Szuka Staffana.Swojego ojca.Tego, o którym dziadek tak naprawdę wspomniał tylkoraz.Nie sądzę, żeby miał do zaoferowania zbyt dużo miłości.Mię ciągnęło do takichchłopców.Takich, którzy nie potrafili dać wiele.Czy on w ogóle wie, że mama nie żyje? A jeśli tak, to czy rozważał odezwanie siędo Anny-Karin?Jedzenie rośnie jej w ustach.Kątem oka widzi, że Minoo staje przy pustymmiejscu obok niej. Mogę się przysiąść?  pyta.Anna-Karin potakuje.Jeśli nic nie będzie mówić, może ludzie pomyślą, że zesmutku odebrało jej mowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •