[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Na Wyłamaną Kratę, dzięki której odzyskałam wolność! — ozwała się Bagheera, gdyzapadł zmrok.— Z ciebie nie lada szybkobiegacz!— Jestem głodny — odparł Kaa.— Poza tym małpy te przezywały mnie nakrapianąropuchą!— Glistą.ziemną glistą.i to jeszcze żółtą!— Wszystko jedno! Idźmy dalej!Kaa zdawał się pływać po ziemi i zawsze wypatrywał bystrymi oczyma najkrótszą drogę;nie zbaczał z niej ani na włosek.Małpy, przebywające w Chłodnych Legowiskach, już zgoła nie zaprzątały sobie głowymyślami o sprzymierzeńcach Mow-gliego.Przyniósłszy chłopca do Zaginionego Miasta, byłyprzez pewien czas bardzo z siebie zadowolone.Mowgli nigdy nie widział indyjskiego miasta, Więc to, które obaczył, wydało mu się areywspaniałe i pełne dziwów! — aczkolwiek w znacznej częścibyło ono już kupą zwalisk.Wybudował je tutaj na małym wzgórku jakiś król w bardzo dawnychczasach.Tu i ówdzie widać było brukowane chodniki, wiodące ku rozwalonym bramom, gdzie nazgryzionych rdzą zawiasach trzymały się jeszcze szczątki drewnianych wrót.Wokół murów i namurach powyrastały drzewa; blanki strzelnic rozkruszyły się i pospadały na ziemię, a kostropate, gałęziste girlandy dzikich pnączy zwisały z pkien wieżyc obronnych.Na szczycie wzgórza wznosił się rozległy pałac, ale już bez dachu.Spękane marmurowepłyty dziedzińców i cembrowiny wodotrysków spełzły czerwonym i zielonym porostem, a trawa i młode drzewa popodważały i odwaliły gruby bruk wielkiego ogrodzenia, w którym niegdyśprzemieszkiwały słonie królewskie.Z pałacu widać było ciągnące się wszędy, gęste szeregi do-mów, pozbawionych dachu — dzięki którym miasto z dala wyglądało jak pusty plaster miodunapełniony czarną masą.Widać było też bezkształtny głaz kamienny — ongi wyobrażenie bo-żyszcza — sterczący pośrodku placu, gdzie zbiegały się cztery ulice.Na rogach ulic, gdzie dawniej znajdowały się publiczne studnie, doistrzec można było jamy i nieznaczne zagłębienia w ziemi.Tu i ówdzie widniały rozsypujące się już w gruzy kopuły świątyń, do których tuliły się dzikie drzewa figowe.Małpy nazywały to miejsce swoim miastem1 — w związku z czym okazywały wielkąwzgardę zwierzętom przemieszkującym w kniei.Pomimo tych pretensji nie miały zielonegopojęcia o tym, w jakim celu pobudowano te gmachy i jak należałoz nich korzystać.Siadywały kupą pod cienistą kolumnadą królewskiej sali radnej, iskały się, biły pchły i wyobrażały sobie przy tym, że są ludźmi; to znów biegały tam i z powrotem poodsłoniętych gzymsach domów, wydłubując kawałki tynku czy też starych cegieł, gromadziły je wjednym z kącików, by za chwilę zapomnieć o tym, gdzie je schowały; to znów zbijały się w gromadę, z krzykiem przewracały się wzajemnie i wiodły zawzięte bójki, a gdy nagle strzeliło imco innego do głowy, wybiegały na taras królewskiego ogrodu, gdzie rozpoczynały szalonągonitwę, otrząsając różokrzewy i drzewka pomarańczowe i radując się widokiem spadającegokwiecia i owoców.Lubiły też przetrząsać najrozmaitsze korytarze i ciemne lochy pałacu oraz setki ciemnych pokoików, ale nigdy nie potrafiły zapamiętać sobie, co już zwiedziły, a czego jeszcze nie zdążyły zwiedzić; przeto wałęsały się wszędzie na oślep, bądź pojedynczo, bądź parami, bądźnawet całą gromadą, zapewniając się wzajem, że zachowują się zupełnie jak ludzie.Pijąc wodę zezbiorników, zawsze musiały zmącić ją i zbrudzić aż do dna, po czym — stoczywszy o nią wielekrwawych bójek — wybiegały bezładną zgrają, wrzeszcząc przeraźliwie:i—i W całej dżungli nie ma plemienia tak mądrego, obyczajnego, grzecznego, łagodnego ipotężnego jak bandar-log!Potem znów szło to samo — na odwyrtkę — póki na koniec małpom nie sprzykrzył siępobyt w mieście.Wówczas wracały na wierzchołki drzew i znów starały się zwrócić na siebieuwagę Plemion Dżungli.Mowgli, który wychował się podług Praw Dżungli, nie rozumiał tego małpiego trybu życiai nie znajdował w nim upodobania.Gdy małpy przywlokły go do Chłodnych Legowisk, było już dość późno i Mowgli miał szczerą ochotę zdrzemnąć się po tak długiej podróży — cóż, kiedymałpięta nie dały mu odpocząć! Wzięły się za ręce i jęły tańczyć wokół chłopca, wyśpiewując przy tym co najgłupsze piosenki.Jedna z nich palnęła mówkę, ogłaszając towarzyszkom, że pojmanieMowgliego jest początkiem nowej ery w dziejach plemienia bandar-log.oto bowiem Mowgli po-każe im, jak należy splatać patyki i trzciny, by zrobić z nich ochronę od deszczu i zimna.Mowgli zerwał kilka pnących się łodyg i wziął się do roboty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •