[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jest niesamowite.Wskazała kciukiem przez ramię. W tamtym jeziorku pływają łabędzie.Aabędzie.A ten dom? OBoże.Wygląda jak jakiś pałac.Ile on ma? Jakieś osiemset metrówkwadratowych? Tysiąc  rzucił Jeremy.Teresa się odwróciła i po raz pierwszy ujrzała Jeremy'ego.Na jejtwarzy pojawił się uśmiech. No, no, widoki coraz lepsze.Podeszła do Jeremy ego. Witaj.Jestem Teresa Ramsey.Uścisnął jej dłoń. Jeremy Bridges. To ty jesteś królem tego pałacu. Na to wychodzi. Bardzo mi miło. Odwróciła się do Bernie. Słuchaj! Moja kuzynkamówi, że już na pewno nie potrzebuje łóżeczka, więc ci je odda.293RLT  Zwietnie! Bill zaraz ci je przywiezie i wniesie do mieszkania.Leżało rozłożonena części w schowku, więc ci je skręci. Oho  powiedziała Bernie. Bill będzie coś skręcał?Teresa odwróciła się do Jeremy'ego. Chodzi jej o to, jak kiedyś mój mąż próbował zmontować biurko.Kiedy skończył, zostało mu całe mnóstwo elementów, a szuflada odpadła.Znów odwróciła się do Bernie. Nie,przejmuj się.Przyjadą też Lucky iGabe.Dopilnują, żeby zrobił to dobrze.Jeremy wiedział, kim jest Gabe.Ale kim, do cholery, był Lucky? A Max?  spytała Bernie. Wpadnie pózniej na pokera.Pokera? A w ogóle to się nie przejmuj.Wiem, że nie zrobiłaś żadnychzakupów, więc przywiozłam parę sześciopaków piwa i rzeczy do nachosów. Dzięki.Prawdziwy z ciebie anioł. Lepiej już jedzmy, bo inaczej Bill nas wyprzedzi w drodze domieszkania. Odwróciła się znów do Jeremy'ego. Miło było cię poznać. Nawzajem.Wziął walizkę Bernie, wyniósł ją na zewnątrz i wsadził do bagażnikaTeresy.Potem otworzył przednie drzwi pasażera, a Bernie wsiadła. Dzięki za wszystko  powiedziała. Nie ma sprawy.Zamknął za nią drzwi.Teresa ruszyła i po kilku minutach zniknęły nadrodze.I już było po wszystkim.Jeremy wrócił do domu.Przez długą chwilę stał w kuchni, wsłuchującRLT się w ciszę.Przez cały czas ich znajomości Bernie nigdy nie opowiadała muo rodzinie i przyjaciołach.Sądził więc, że jest samotniczką tak samo jak on.Teraz odkrył, że się mylił.Sposób, w jaki rozmawiały z Teresą o tamtychfacetach, świadczył, że wszyscy byli ze sobą blisko.Jeremy poczuł, że jestpoza tym kręgiem.Wtedy pomyślał, że teraz znów, tak jak dawniej, będzie wracał dodomu wieczorami, jadł obiad sam przy stole śniadaniowym, kończył pracę zbiura, oglądał telewizję i szedł spać.Potem pomyślał o kobietach, z którymisię spotykał i z którymi nigdy nie czuł żadnej więzi.Nie mógł uwierzyć, żeto mu kiedyś wystarczało.No i ten dom.Był z niego taki dumny, kiedy gobudował, a teraz nie dostrzegał już wysokich sklepień, pięknych mebli,drogich dzieł sztuki.Widział tylko przestrzeń między tymi wszystkimirzeczami  pustą przestrzeń, o której nigdy dotąd nie myślał, a która terazzdawała się spowijać go jak całun.Czuł żal, że Bernie wyjechała.Ale dlaczego miałaby tego nie robić?Przecież już go nie potrzebowała.Poszedł do swojego pokoju i usiadł na sofie.Włączył telewizor, żebyzagłuszyć ciszę.Potem spojrzał pod stolik i zobaczył, że zostawiła kapcie.Poczuł przypływ radości, która jednak po chwili go opuściła.Zwrócenie ichto dobry pretekst do pięciominutowej wizyty.A potem co? Nagle Jeremyprzypadkiem spojrzał na półki z książkami po drugiej stronie pokoju.Zobaczył plik CV, które przysłało mu biuro pośrednictwa.Od tamtegowieczoru z Bernie, który skończył się na pogotowiu, nawet do nich niezajrzał.Facet z działu zarządzania budynkami świetnie sobie radził jakozarządca, ale trzeba było zatrudnić kogoś na stałe.Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl.Wyprostował się w fotelu, rozważając swój pomysł.Takie rozwiązania295RLT lubił najbardziej  kiedy wszystkie zainteresowane osoby na tym korzystały.Jutro o tej porze będzie miał dokładnie to, czego chciał.Bernie też.Tylkojeszcze o tym nie wiedziała.Następnego dnia Bernie siedziała przed ekranami monitoringu wmuzeum z przymkniętymi oczami.Co pięć minut zerkała na zegarek.Niestety, w tym miejscu pięć minut było jak pięćdziesiąt.Patrzyła, jakludzie przełażą przez główny hall.Jak jedzą lunch w kawiarence.Jakprzechodzą przez sale z wystawami.Jak wchodzą i wychodzą ze sklepiku zpamiątkami.I tak w kółko.Była głęboko przekonana, że mogliby zatrudnićdo tej pracy pierwszego lepszego szympansa.Tyle że pewnie znudziłby sięszybko i by zrezygnował.Nagle otworzyły się drzwi za jej plecami.Odwróciła się zaskoczonatym dzwiękiem.Ze zdziwieniem ujrzała, że do pomieszczenia wchodziJeremy, a tuż za nim Max.Jeremy przyciągnął krzesło, odwrócił je i usiadł,kładąc ręce na oparciu.Max zajął miejsce pod ścianą. Co wy tu robicie?  spytała. Chcę z tobą porozmawiać  powiedział Jeremy. Jak się tu dostaliście? Max znalazł drogę. Jeśli szef ochrony was tu znajdzie, zaraz was wykopie. Mam dla ciebie propozycję. O Boże.To na pewno nic dobrego. Wysłuchaj mnie.Nie znosisz tej pracy, więc. Nigdy nie powiedziałam, że nie znoszę tej pracy. Może nie słowami, ale widać to po tobie. Nagle zostałeś specem od mowy ciała? Nie znosi jej  powiedział Max.RLT Bernie odwróciła się do niego z gniewnym spojrzeniem. Mogę sama za siebie mówić, Max. Z tym że nie mówisz wprost  odparł Max. W każdym razie  ciągnął Jeremy  wczoraj przeglądałem te CV nastanowisko zarządcy na twoim osiedlu.Odkryłem, kto jest najlepszymkandydatem. Kto? Ty. Ja?  Bernie wpatrywała się w niego, oniemiała. Chcesz, żebymzarządzała osiedlem Creekwood? Zgadza się. Ale.przecież ja nie mam żadnego pojęcia o zarządzaniu osiedlem. Podobnie jak Charmin. Wiem, ale. Naprawdę myślisz, że nie dałabyś sobie rady? Dałaby radę  powiedział Max.Bernie znów spojrzała na niego ostro. Wiesz co, jak na kogoś, kto niewiele mówi, strasznie dziś jesteśwygadany.Max uśmiechnął się leciutko. Oczywiście, że dam sobie radę  powiedziała do Jeremy'ego. Tylko nie wiem, czy rzeczywiście najlepiej się do tego nadaję. Moim zdaniem tak  powiedział Jeremy. Poza tym wszyscy na tymskorzystają.Ty będziesz mieć pracę, w której będziesz mogła działać,rozwiązywać problemy, załatwiać sprawy.A ja będę spokojny o mojąinwestycję, bo zatrudnię kogoś kompetentnego.Czy nauczenie się czegośnowego byłoby dla ciebie zbyt stresujące?297RLT  Stresujące? Jestem przyzwyczajona do stresu.Dlatego ta praca mniedobija.Nawet jeśli nie mam żadnych stresów, sama się stresuję. Nawet w ciąży? Nawet w ciąży. Czy to byłby zbyt duży wysiłek? Nie.Tutaj mam za mało wysiłku.A to nie jest dobre. Musielibyśmy trochę razem popracować, żeby wszystko było, jaknależy.Czy to jakiś problem? Cholerny.Doprowadzasz mnie do szału.Jeremy się uśmiechnął. To jak, zgadzasz się? A co będę z tego miała? Co tylko będziesz chciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •