[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła, jak wola Dariusa łączy się z jej myślami, zwiększając kontrolę nadkuguarem.Powinna teraz stracić zaufanie we własne siły, ale wiedziała na pewno, że panujenad drapieżnikiem.Zawsze wiedziała takie rzeczy.Puma zaufała jej, otworzyła się.Tempestpołożyła dłonie na jej łapie, żeby przyzwyczaić zwierzę do swojego dotyku.Napełniając myśli kota spokojem, badała ranę.Zwierzę drżało.Wzięła głęboki oddech - zasiebie i za pumę - i sięgnęła palcami między poduszki łapy, szukając ciernia.Tkwił głęboko,otoczony pulsującą opuchlizną.Kiedy chwyciła jego koniec i zaczęła ciągnąć, trudniej było jejutrzymać kontrolę nad drapieżnikiem.Darius czujnie przyglądał się wielkiemu kotu, śledząc wyraz jego pyska i obrazy w jegogłowie.Ból był zbyt mocny i zwierzę chciało zaatakować, ale Tempest nie pozwoliła mu sięwyrwać.Wciąż trzymała je w miejscu siłą woli.Wydobyła cierń, długi na dwa czy trzycentymetry, gruby i ostro zakończony.Kuguar drżał i skowyczał, ale się nie ruszył.Mimo toDarius nie mógł się opanować; wiedział, że Tempest kontroluje sytuację, ale sięgnął myślą kupumie, żeby ją uspokoić.Przejął władzę nad jej umysłem.Tempest rzuciła mu krótkie spojrzenie, jednak nie zaprotestowała.Czuła, jak bardzo Dariuspragnie jej bezpieczeństwa.Gdyby chciała go teraz poprosić, żeby zostawił ją samą i pozwoliłdokończyć sprawę, równie dobrze mogła żądać, żeby przyłożył jej rewolwer do głowy.Byławdzięczna, że skupił uwagę na łapie drapieżnika i usunął zakażenie.Ropa wezbrała w paskudnej ranie i wylała się na zewnątrz.Tempest patrzyła, jak spływa po futrze na ziemię.A teraz się odsuń, Tempest, rozkazał Darius.Czuł, że jego serce nie wytrzyma ani chwilidłużej.Jest bardzo głodna.Możesz znalezć dla niej jakąś zwierzynę?Odsuń się, Tempest, rzucił sucho.Tempest przewróciła oczami.Oszaleje przez tego człowieka.Wycofała się niechętnie, krokza krokiem, żeby nie sprowokować zwierzęcia do skoku.Może spróbowałbyś choć raz nie zachowywać się jak pan i władca.To strasznie irytujące.Weszła między krzaki i ruszyła ku szczytowi wodospadu.Darius wezwał z lasu starą łanię,chorą i poranioną; nie mogła już jeść, tak bardzo miała pokaleczony pysk.Tempest ucieszyła się,że Darius znalazł dla pumy taką właśnie zdobycz, nie młode, zdrowe zwierzę.- Dokąd się wybierasz? - Darius pojawił się nagle u jej boku.Skrócił krok, żeby iść równoz nią.Ledwie musnął jej ciało, ale wszystkie zmysły Tempest wyostrzyły się nagle.- Nad wodospad.A dokąd miałabym iść? Darius pokręcił głową.- Chyba sprawię ci kompas.Tempest zatrzymała się gwałtownie.- Jakoś nigdy nie nauczyłam się go odczytywać - zauważyła z kpiącym uśmieszkiem.-Jasne, wiem, że wskazuje na północ, ale co z tego? Po co komu północ?Brwi Dariusa podskoczyły.- Może mapę?Pokręciła głową, pokazując wszystkie zęby w szerokim uśmiechu, który odebrał muoddech.- Nie umiesz czytać mapy? - jęknął.- Oczywiście, że nie umiesz.Co ja sobiewyobrażałem?Chwycił ją za łokieć.- Tempest, do wodospadu idzie się w drugą stronę.- Niemożliwe.Idę z biegiem strumienia - podkreśliła z nutą wyższości w głosie.Tym razem Darius podniósł jedną brew.Rozejrzał się uważnie.- Strumienia? Wzruszyła ramionami.- Płynie tu gdzieś w okolicy.Darius wybuchnął śmiechem i otoczył ramieniem barki Tempest.- Całe szczęście, że masz mnie.Rzuciła mu roziskrzone spojrzenie zielonych oczu, w których odbijały się gwiazdy.- To ty tak uważasz.Znalazł wargami jej usta i pocałował je, szorstko i czule zarazem, trochę żartując, trochęjakby chciał wycisnąć na nich swój znak.Przyjęła go wraz ze wszystkimi sprzecznymi emocjami.Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się całym ciałem.Darius po prostu uniósł ją w powietrze, nie odrywając się od jej warg.- Muszę zabrać cię do obozu.Powinnaś coś zjeść  szepnął w jej półotwarte usta.Jego ciepłyoddech zmysłowo łaskotał wnętrze policzków.Wcale nie była głodna.Ale on już się przeobrażał: wyczuła to w jego umyśle.Zobaczyła obraz, żywy, pełenszczegółów: widziała każde pióro na jego skrzydłach.Darius podniósł głowę, niechętnie prze-rywając pocałunek, podczas gdy jego ciało zmieniało kształt.Patrzyła na to z lękiem izachwytem, wciąż zadziwiona, że potrafi zrobić coś tak niesamowitego.Przez cały czas ichumysły pozostały złączone; mogła czuć wszystkie jego emocje.Najważniejsze i najbardziej porywające było poczucie wolności.Rozłożył potężne,dwumetrowej rozpiętości skrzydła.Wsiadaj na mój grzbiet.Tempest pokręciła głową.Przestraszyła się nagle, że zrobi mu krzywdę.- Dariusie, zmieniłeś się w ptaka.Jestem dla ciebie za ciężka.Nie zamierzam się z tobą kłócić.W jego głosie wyczytała grozbę.Chciał zmusić ją doposłuszeństwa.- Jesteś jak rozpuszczony dzieciak.Zawsze wszystko musi być po twojemu - warknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •