[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zegar ścienny wskazywał 8.09 10.09 czasu w Dallas.Wrzaski zmieniły się w reklamę karmy dla psów.Littellprzylgnął do ściany i zerknął zza drzwi.Kroplówka karmiła go krwią.On sam karmił się strzykawką jednorazową.Leżał nagi jak trup w szpitalnym łóżku na sprężynach.Nie trafił w żyłę na bio-drze.Dziabnął się w penisa i wcisnął tłok.Włosy sięgały mu pleców.Paznokciemiał długie na pół dłoni.Pokój śmierdział moczem.W pełnym wiadrze pływałyrobaki.Hughes wyjął strzykawkę.Aóżko uginało się pod ciężarem tuzina rozebra-nych na części automatów na monety.100(Dallas, 22 listopada 1963)Dawka uderzyła mu do głowy.Heshie rozluznił się i próbował uśmiechnąć.Pete wytarł strzykawkę.483  Teraz są jakieś sześć przecznic stąd.Podjedz do okna około 12.15.Zoba-czysz przejeżdżające samochody.Heshie kaszlał w chusteczkę higieniczną.Po brodzie spływała mu krew.Petepodał mu pilota. Włącz wtedy telewizor.Przerwą, cokolwiek będzie w programie, żebypokazać najnowsze wiadomości.Heshie próbował coś powiedzieć.Pete dał mu trochę wody. Heshie, nie wyciągaj kopyt.Takiego przedstawienia nie ogląda się co-dziennie.Commerce Street była wypełniona tłumem od krawężnika do sklepowychwitryn.Transparenty domowej roboty miały po trzy metry wysokości.Pete szedł do klubu.Musiał przedzierać się i rozpychać w tłumie widzów,walcząc o każdy cal chodnika.Wielbiciele Jacka okupowali teren.Gliniarze wciąż przepędzali kogoś z jezd-ni na chodnik.Dzieci siedziały ojcom na barana.Trzepotały miliony malutkichchorągiewek.Dotarł na miejsce.Barb zarezerwowała mu stolik przy estradzie.Drętwytłumek oglądał show  w sumie może tuzin pijaczyn.Zespół zagrał szybsząmelodię.Barb przesłała mu całusa.Pete usiadł i uśmiechnął się, jakby chciałpowiedzieć:  Zaśpiewaj mi coś ładnego.Przez tłum przeszedł ryk:  JEDZIE! JEDZIE! JEDZIE!Zespół zagrał fałszywie crescendo.Joey i chłopaki wyglądali jak nawiedzeni.Barb zaczęła  Unchained Melody.Wszyscy goście, barman i obsługa kuchnipobiegli do drzwi.Ryk rósł.Hałas wzmagały silniki  limuzyn i harleyów-davidsonów.Zostawili otwarte drzwi.Miał Barb tylko dla siebie, a nie słyszał ani jednegojej słowa.Wpatrywał się w nią.Tworzył własny tekst piosenki.Przykuła go domiejsca swoim wzrokiem i śpiewem.Ryk powoli opadał.Przygotował się na przyjęcie tego wielkiego pieprzonegowrzasku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •