[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kogo to obchodzi, zapytałem sam siebie.Nie mnie.Nie dzisiaj.O nie.Roztaczaj swoje wdzięki gdzie indziej, kochana.Jestem tutaj po to, żebysłuchać i się uczyć.To wszystko.Nie próbuj ze mną żadnych swoichnumerków.Zanim usiadła z drinkami, byłem już gotów do konfrontacji. Jak pobyt w Ameryce? zagadnąłem. Ciekawy, jak zawsze. Pochylając się do przodu, nalała wody dolikieru i przyglądała się z zachwytem, jak płyn w szklankach mętnieje iżółknie. Gdzie byłaś? W Filadelfii. Podała mi likier. Pisałam o wycieczkach dlasmakoszy. Ach tak, mówiłaś.Dlaczego akurat Filadelfia? Rozsiadła sięwygodniej i, czego nie zauważyłem, założyła nogę na nogę. Bo lubią myśleć, że są kulinarną stolicą Stanów, taką mekką dlawielbicieli dobrego jedzenia.Rzecz jasna, to tylko próba ściągnięciawiększej liczby turystów.Ale jest w tym trochę prawdy.W każdymrazie jeden z wydawców wysłał tam grupę dziennikarzy, żeby mogli sięsami o tym przekonać.Uważają chyba, że na rynku brytyjskim jestwystarczająco dużo potencjalnych klientów, żeby im się to opłaciło.Chociaż nie wiem, kogo mogą mieć na myśli. Pokręciła głową.Miałem powiedzieć coś o prawdziwych przysmakach i Europie, alepowstrzymałem się, pomny ostatniego razu, kiedy to rozgadałem się oantypodach. I co? Jedzenie było smaczne? Nie mam pojęcia.Nie miałam czasu porządnie zjeść. Aha.Przypaliła papierosa i zgasiła zapałkę, machając ręką. Nie, to wszystko było tak naprawdę bardzo dziwne.Drugiego dniaodłączyłam się od głównej grupy i w końcu zrezygnowałam z obchodupo restauracjach, bo trafiłam na lepszy temat, na którym będę mogłaoprzeć cały artykuł.Rozluzniłem się trochę.Kontynuowaliśmy naszą znajomość mniejwięcej od tego samego miejsca, w którym ją przerwaliśmy po rejsiebarką, i nie było co do tego żadnych wątpliwości.W jakiś po częścicyniczny, po części nabożny, po części rozbawiony sposóbzachowywaliśmy się tak, jakbyśmy się znali od lat. Otóż okazuje się mówiła że burmistrz Filadelfii właśnie zrzuciłdwadzieścia kilo i strasznie się zachwyca swoją nową figurą.A terazchce, żeby wszyscy w mieście przeszli na dietę, bo, jak twierdzi,wszyscy są za grubi. Naprawdę? O tak.Zainicjował miejski program odchudzania.Mówi, że miastomusi zrzucić w sumie siedemdziesiąt sześć tysięcy ton czy coś kołotego, nigdy nie pamiętam liczb.W każdym razie średnio wychodzi podziesięć kilo na łebka. O raju.Uśmiechnęła się. I tak toczy się wojna o kilogramy, w której biją się wszyscy.Powstały przeróżne frakcje: dumnych grubasów, grubasów z poczuciemwiny, szczęśliwych grubasów, smętnych grubasów, miłych grubasów,złych grubasów.i tak dalej.Do tego dochodzą ci wszyscy pasjonacizdrowego stylu życia, liberałowie, ekolodzy, producenci żywności ilobby rolnicze.I wszyscy walczą jak wściekłe fretki w worku.Właściwie całe miasto chwyciło za broń.Temat drążyłam przez niecałedwa dni i zebrałam tyle świetnych cytatów, że mogłabym nimi zapełnićcałe niedzielne wydanie. Jezuniu. Znowu umoczyłem usta w likierze. Okropieństwo.Cała sprawa jest obrzydliwa. Studiowałem filozofię wyznałem z żalem w odpowiedzi na jejpytanie, gdy Bruno osobiście rozlał nam do kieliszków resztkiwybornego barolo i dyskretnie pozostawił na stole menu z deserami.Godziny mijały niepostrzeżenie i oboje byliśmy lekko oszołomieniwinem. Coś zupełnie nieprzydatnego.no, może nie do końca.Filozofia uczy chyba, jak myśleć.Jak.w bardzo niewielkim stopniu.dowodzić swoich racji.Ale pozostawia okropny osad jakiegoś takiego.nie wiem. Egzystencjalnego niepokoju? Przekomarzała się ze mną. Tak. Kiwnąłem głową, nie zwracając uwagi na łagodny sarkazmw jej głosie. Jest jeszcze jeden problem.Człowiek staje się klinicznieniezdolny do przyjmowania rzeczy takimi, jakimi z pozoru się wydają.Filozofia podwyższa.a raczej pogłębia.wiedzę o tym, jak myślą inni.albo jakimisystemami światopoglądowymi się kierują.I jak bardzo są oneniekonsekwentne i nieprzemyślane. Czy to cię dziwi? Nie.Ale w pewnym sensie obraża.Moim zdaniem, jeśli się w coświerzy, trzeba też zająć logicznie stanowisko w pokrewnych sprawach,ale w naszych działaniach tak mało jest konsekwencji.Jakby ludzie niezauważali, że zajmowane przez nich stanowiska wzajemnie sięwykluczają.co gorsza, są absurdalne.Madeleine sięgnęła do torebki po papierosy. Na przykład maszerują w antykapitalistycznej demonstracji wsportowych butach zszywanych przez biedne sieroty z Azji. Właśnie. Po raz kolejny byłem zaskoczony, jak szybkoodgadywała, co mam na myśli. Albo odrzucają z miejsca Boga,natomiast entuzjazmują się feng shui.Nie ma pewnej dyscypliny wmyśleniu.Wszystko jest niespójne, nie powiązane ze sobą.Jak gdybyzalewała nas fala ignorancji i zostały tylko samotne, oddalone od siebiewysepki tych, którzy choć trochę się na czymś znają.To znaczy, nieobchodzi mnie, w którą stronę ktoś pójdzie, niepokalanych poczęć czyfeng shui chociaż przyznaję, że jedno i drugie jest dla mnie równienieprzekonujące ale ogarnia mnie rozczarowanie, gdy widzę, że ludzienie do końca rozumieją konsekwencje podjętych wyborów. Zdałemsobie sprawę, że się rozgadałem, nie po raz pierwszy tego wieczoru, ispróbowałem, może trochę zbyt niezdarnie, przekazać jej pałeczkę.No, a ty?Potarła zapałkę. Co ja? Co robiłaś? Na studiach? Wypuściła pierwszy obłok dymu, nie zaciągnąwszysię. Tak. Wzruszyłem ramionami. Na studiach. Zajmowałam się literaturą południowoamerykańską.Spoważniała. Ale mam w torebce CV.Pomyślałam, że moglibyśmy jerazem przestudiować przy kawie.Zakładam, że masz swoje przy sobie? Oczywiście, i to bardzo dobrze napisane. Uśmiechnęła się, a japociągnąłem łyczek wina. Gdzie studiowałaś? W Stanach.Myślałem, że powie coś więcej, ale zamiast tego zastosowała swojąsztuczkę: po prostu patrzyła na mnie i paliła papierosa.Nieustępowałem jednak. Wychowałaś się tam? Prawie nie masz akcentu. Nie, wychowywałam się w wielu miejscach.Mój ojciec pracuje wMinisterstwie Spraw Zagranicznych.Od jakiegoś czasu jest na placówcewe Francji, ale wcześniej przenoszono go z miejsca na miejsce.Chodziłam do szkoły tam, gdzie go posyłano.Jeśli się przenosił, to jarazem z nim.Zazwyczaj trafiałam do idiotycznych szkól dla dziecidyplomatów.Ale pod pewnymi względami było fajnie.A potem ojcieczapisał mnie do angielskiej szkoły z internatem, która była.wiadomojaka. A twoja matka? Co robi? Nic.Umarła, gdy byłam jeszcze dzieckiem.A twoja? zapytała,jakby po namyśle. Rodzice zginęli, gdy miałem cztery lata.Nawet ich nie pamiętam.Wychowywała mnie babcia i chyba lepiej na tym wyszedłem.Obawiamsię, że nie mam najlepszej opinii o poprzednim pokoleniu. Faktycznie jacyś tacy mało udani.Jak mi poszło? Jak mi poszło w alkowie La Casetty , naszegowłoskiego domku z bielonymi ścianami, jedną świeczką i drzewkiemlaurowym rosnącym w terakotowej donicy w kominku? Czego siędowiedziałem? Wielu rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]