[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod dolne dziąsła wetknął wałeczki zgazy, \eby nadać szczęce kwadratowy kształt.Ponadtowło\ył buty na koturnach, które przydawały mu trzy calewzrostu.Gdyby Rossi znał prawdziwy powód, dla którego jegorozmówca tak się przeinaczył, umarłby na zawał.- Słuchaj, Red, moi kumple z Jersey mieliby dla ciebienową robótkę.- Tu czy u nich?- Jeden kubański skurwiel obrabia nam w pobli\u KeyWest łodzie z marychą.John pokręcił przecząco głową, zanim tamten skończył.- Nic z tego, panie Rossi.Chętnie bym wamwyświadczył tę małą przysługę, ale tylko patrzeć, jak gruntzacznie mi się tutaj palić pod nogami.- Tylko posłuchaj, Red, dobra? Ta robota to pryszcz.Chcemy tylko uziemić jednego bambusa i kropka.- Więc go kropnij.Przecie\ to dla ciebie niepierwszyzna.88 Rossi sprawiał wra\enie wzburzonego, co Johna zastanowiło.Nie spodziewał się, \e tamten zaproponuje mu nową fuchę,i zaczęło go wnerwiać, \e traci tylko niepotrzebnie czas.Wolał-by, \eby grubas ju\ się zmył, bo chciał się wziąć do roboty.Tej, która naprawdę przywiodła go do biblioteki.- Kurwa, nie chodzi tylko o to, \eby podejść do czarnuchai go kropnąć.Do tego mógłbym nająć któregoś z tych gów-niarzy.Chcemy dostać jego, rodzinkę i całe to jebane gniazdo,kapujesz.Przekazać sygnał.Robota jak szyta na ciebie.- Nie mogę panu pomóc, panie Rossi.Gdyby zaproponowałmi pan robotę w jakimś innym stanie, moglibyśmy pogadać.Tutajto wykluczone.Mam do załatwienia pewną prywatną sprawę.Rossi rozejrzał się nerwowo i przysunął bli\ej krzesło.Po-niewa\ nie reagował na wyrazne sugestie, by się zabierał,John domyślił się, \e z góry zawiadomił facetów z Jersey, i\Mister Red się zgadza.- Kurwa, gliny nic na ciebie nie mają, nie skojarzą cięz tym fiutem Vega.Widziałeś gazetę.Nic, kurwa, nie wiedzą.- Nie ufaj zanadto słowu drukowanemu, Angelo.A terazwybacz, mam tu pewną sprawę do załatwienia, więc gdybyśbył tak dobry.Prawdę mówiąc, John wiedział znacznie więcej ni\ Rossii gazety na temat ustaleń śledztwa w sprawie wybuchu w ma-gazynie.Około jedenastej wieczorem poprzedniego dnia labo-ratorium szeryfa hrabstwa Broward otrzymało odeń mały bi-lecik.Wprowadzili wstępne wyniki badań laboratoryjnychi dane o znalezionych materiałach do bazy danych systemukomputerowego FBI, komputer porównał je z cechami charak-terystycznymi innych urządzeń wybuchowych, jakich u\ytona terenie kraju, po czym w biurze szeryfa, w terenowymoddziale ATF, w centrali FBI i centrali ATF w Waszyngtonieogłoszono alarm.John nie miał w tej mierze niezbitej pewno-ści, przypuszczał jednak, \e kiedy siedział tu z Rossim w chłod-nym, klimatyzowanym wnętrzu biblioteki, agenci z terenowegooddziału ATF wszczynali gorączkowe działania, idąc tropemuzyskanej informacji.I o to mu właśnie chodziło.89 - Proszę cię, Red.Zarobiłbyś kupę szmalu, mo\esz miwierzyć.Powiedzmy, dwa razy tyle, ile wziąłeś od Karpova,co ty na to?- Przykro mi, proszę pana.Nic z tego.- Stawiasz nas pod ścianą.- Bynajmniej.Wydaje mi się, \e to t y stoisz pod ścianą,zgadłem? Wstawiłeś kit tym makaroniarzom z północy iteraz boisz się o własną skórę.Rossi ponownie powiódł wokół wzrokiem.- Dobra, niech będzie, \e wyświadczasz mi przysługę,co? Mogę ci zaraz powiedzieć wszystko, co potrzebujeszwiedzieć o tym czarnuchu.Kurwa, chcesz, to sam cię doniego zawiozę.- Obejdzie się.Dziś nie mam bambusów w karcie.Aterazsię łaskawie odpalantuj, dobra?Nozdrza Rossiego rozdęły się, a jego ręka wsunęła podmarynarkę.Trzydzieści parę stopni gorąca i sto procent wil-gotności powietrza, a ten głupi makaroniarz miał na sobiesportową marynarkę, jakby się za du\o naoglądał Chłopcówz ferajny.John wzniósł oczy do nieba.- Błagam, panie Rossi, nie bądzmy niepraktyczni.Takierzeczy w bibliotece? W dziale periodyków? Pan pewniezresztą sądzi w swej tępocie, \e  periodyk" to przypadłośćpięknych dam.Szczęka Rossiego pracowała tak intensywnie, jak gdyby\uł gumę.John uśmiechnął się jeszcze szerzej, potem pozwolił, byjego uśmiech zgasł, i nachylił się do rozmówcy.Wiedział,\e grubas się go boi.Wiedział, \e za chwilę jeszcze bardziejsię przestraszy.- Coś ci poradzę, Angelo: udaj, \e coś ci spadło, i schylsię, by to podnieść.Jak ju\ się schylisz, przyjrzyj się odspodu blatowi tego stołu.Rossi zamrugał powiekami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •