[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotkanie zaczynało się o jedenastej.Kiedy o wpół do dwunastej Wu Ling jeszcze się nie pojawił, sekretarka zadzwoniła do hotelu, gdzie dowiedziała się, że Chińczyk wyszedł z jakimś znajomym o wpół do jedenastej.Wydawało się oczywiste, że miał zamiar przybyć na spotkanie, ale czas mijał, a on się nie pokazywał.Naturalnie, nie znając Londynu, mógł się zgubić, ale w hotelu nie zjawił się nawet późnym wieczorem.Przerażony tą wieścią, Pearson oddał sprawę w ręce policji.Następnego dnia nadal nie było śladu Wu Linga, ale pod wieczór następnego dnia z.Tamizy wyłowiono ciało nieszczęsnego Chińczyka.Ani przy ciele, ani w bagażu w hotelu nie znaleziono dokumentów związanych z kopalnią.Tak właśnie przedstawiała się sytuacja, mon ami, kiedy pan Pearson zwrócił się do mnie.Mimo że śmierć Wu Linga mocno nim wstrząsnęła, jego głównym celem było odzyskanie dokumentów, które Chińczyk miał przywieźć ze sobą.Policja, naturalnie, była głównie zainteresowana wykryciem mordercy; dokumenty miały drugorzędne znaczenie.Pearson natomiast pragnął, żebym współpracując z policją, działał na rzecz interesów kompanii.Chętnie się zgodziłem.Było jasne, iż mam przeć sobą dwie drogi: albo zacząć od pracowników kompanii którzy wiedzieli o przyjeździe Chińczyka, albo od pasażerów statku, którzy mogli dowiedzieć się czegoś o celu jego podróży.Zacząłem od drugiej możliwości, ponieważ pole poszukiwań było mniejsze.Przy pracy natknąłem się na inspektora Millera, prowadzącego tę sprawę.Był to człowiek całkowicie różny od naszego drogiego Jappa, zarozumiały, źle wychowany i ogólnie nie do zniesienia.Razem przesłuchaliśmy załogę statku.Nie mieli wiele do powiedzenia.Wu Ling w czasie rejsu trzymał się na uboczu.Zbliżył się tylko do dwóch pasażerów: pewnego Europejczyka nazwiskiem Dyer, cieszącego się niezbyt dobrą opinią, i młodego urzędnika z banku Charlesa Lestera, który wracał z Hongkongu.Mieliśmy szczęście, że zdołaliśmy zdobyć zdjęcia obydwu.Wydawało się niemal pewne, że jeśli któryś z nich był w to zamieszany, to na pewno Dyer.Wiedzieliśmy o jego związkach z chińskim przestępczym gangiem i w ogóle wyglądał na bardziej podejrzanego.Następnym krokiem była wizyta w hotelu Russel i Square.Pracownicy natychmiast rozpoznali na zdjęcie Dyera, ale ku naszemu rozczarowaniu szwajcar powiedział, że to nie on przyszedł do hotelu tamtego dnia rano.Bez przekonania pokazałem mu zdjęcie Lestera.a on natychmiast go zidentyfikował!- Tak, proszę pana - rzekł - to ten mężczyzna zjawił o wpół do jedenastej i zapytał o pana Wu Linga, a potem wyszedł razem z nim.Sprawa ruszyła z miejsca.Jako następne posunięcie zaplanowaliśmy rozmowę z Lesterem, który spotkał się z nami, był szczerze przygnębiony śmiercią Chińczyka i oddał się do naszej dyspozycji.Opowiedział nam, co następuje: telefonicznie ustalił z Wu Lingiem, że przyjdzie po niego do hotelu o wpół do jedenastej.Ale Wu Ling się nie pojawił.Zamiast niego wyszedł służący, wyjaśnił, że pan musiał wyjść, i zaproponował, że zaprowadzi młodego człowieka tam, gdzie teraz przebywa.Lester zgodził się i Chińczyk zawołał taksówkę.Przez jakiś czas jechali w kierunku doków.W pewnej chwili jednak Lesterowi zaczęło się to wydawać podejrzane, zatrzymał taksówkę i wysiadł, mimo protestów służącego.Zapewnił nas, że to wszystko, co wie.Pozornie przekonani, podziękowaliśmy mu i pożegnaliśmy się.Wkrótce okazało się, że jego historia jest niezbyt dokładna.Po pierwsze, Wu Ling nie miał ze sobą służącego ani na statku, ani w hotelu.Po drugie, znalazł się taksówkarz, który ich zabrał tego dnia rano.Nie dość, że Lester nie opuścił taksówki po drodze, to jeszcze razem z Chińczykiem pojechali do mającego kiepską opinię domostwa w Limehouse, w samym sercu chińskiej dzielnicy.Mieściła się tam ni mniej, ni więcej, tylko znana policji palarnia opium najgorszej kategorii.Obydwaj mężczyźnie weszli do środka, a po około godzinie Anglik, którego taksówkarz rozpoznał na zdjęciu, wyszedł, ale sam.Był bardzo blady i wyglądał na chorego.Kazał się zawieźć do najbliższej stacji metra.Zainteresowano się bliżej Lesterem i okazało się, że pomimo doskonałej opinii jest mocno zadłużony i ma skrywaną namiętność do hazardu.Naturalnie, Dyera nie tracono z oczu.Było niewykluczone, że to on wcielił się w drugiego mężczyznę, ale to podejrzenie nie potwierdziło się.Miał niepodważalne alibi na cały dzień.oczywiście, właściciel palarni z iście wschodnim uporem wszystkiemu przeczył.Nigdy nie widział Charlesa Lestera.Tamtego dnia rano żadni dwaj mężczyźni się u niego nie pokazali.A w ogóle policja się myli: u niego nie pali się opium.Te kłamstwa niewiele jednak pomogły Charlesowi Lesterowi.Został aresztowany pod zarzutem zamordowania Wu Linga.Przeszukano jego rzeczy, ale nie znaleziono żadnych dokumentów dotyczących kopalni.Właściciel palarni opium również został zatrzymany, lecz nalot na jego zakład niczego nie dał.Gorliwość policji nie została nagrodzona odkryciem choćby jednej pałeczki opium.Tymczasem nasz przyjaciel Pearson był w stanie wielkiego poruszenia.Chodził tam i z powrotem po moim pokoju, wylewając żale:- Przecież pan musi mieć jakieś teorie, panie Poirot - wołał.- Oczywiście, że mam - odparłem ostrożnie.- Jest jeden problem - mam ich zbyt wiele, i dlatego każda prowadzi w innym kierunku.- Na przykład? - zapytał.- Na przykład taksówkarz.Na potwierdzenie faktu.że zawiózł dwóch mężczyzn do palarni, mamy tylko jego słowo.To po pierwsze.Po drugie, czy na pewno akurat tam się wybierali? Przypuśćmy, że przed palarnią wysiedli z taksówki, weszli do bramy, wyszli drugim wyjściem i udali się gdzie indziej?Pan Pearson wydawał się oszołomiony.- Pan nic nie robi, tylko siedzi i myśli? Czy nie moglibyśmy pokusić się o jakieś działania?Rozumiesz, był niecierpliwym człowiekiem.- Monsieur - odparłem z godnością - Bieganie jak kundel po cuchnących ulicach Limehouse to nie jest zajęcie dla Herkulesa Poirota.Niech się pan uspokoi.Moi ludzie nie próżnują.Następnego dnia miałem dla niego nową porcję informacji.Rzeczywiście przez kamienicę przeszło dwóch mężczyzn, którzy skierowali się do małej knajpki koło rzeki.Widziano, jak tam wchodzili, a potem Lester wyszedł sam.I wtedy, wyobraź to sobie, Hastings, Pearson wpadł na zupełnie nierozsądny pomysł! Uparł się, żebyśmy sami poszli do tej knajpki i na miejscu przeprowadzili dochodzenie.Prosiłem i tłumaczyłem, ale nie chciał mnie słuchać.Wspomniał, że się przebierze, a nawet zasugerował, żebym ja - ja, wyobraź sobie! - zgolił wąsy.Tak, rien que ca![25] Powiedziałem, że to absurdalny pomysł.Nie niszczy się bez powodu rzeczy pięknych.Ponadto, czy Belg z wąsami nie może mieć ochoty popróbować życia i zapalić opium równie dobrze jak Belg bez wąsów?Eh bien, poddał się w końcu w tej kwestii, ale nadal nalegał na realizację pomysłu.Przyszedł wieczorem, Mon Dieu, co za figura! Miał na sobie coś, co nazywał kurtką marynarską, był brudny i nieogolony, na szyi zawiązał takiś plugawy szalik, którego zapach był obrazą dla nosa.I co gorsza, był bardzo z siebie zadowolony! Doprawdy, Anglicy są szaleni! Zmienił nawet trochę mój wygląd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •