[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy ceni sobie życie.i zgrzybiały, i cierpiący, i taki, co porusza się z trudem.Julian powiada, że tacy boją się śmierci jeszcze bardziej niż młodzi i w pełni sił.Trudniej im umierać - powiada Julian - gdyż cięższą toczą walkę o życie.Ja także kocham życie, nie dlatego nawet, by być szczęśliwą, radować się, bawić.Po prostu, ciociu Jane, chcę chodzić, poruszać się, myśleć, odczuwać wszystko, co mnie otacza.Ostrożnie dmuchnęła na muchę, która poruszyła nóżkami i odleciała, zataczając się jak pijana.- Nie martw się, kochana ciociu - powiedziała.- Ja nigdy nikogo nie zabiję.ROZDZIAŁ CZTERNASTYWYCIECZKA W CZAS PRZESZŁYPo nocy w pociągu inspektor Craddock wysiadł na małej stacyjce w górzystej części Szkocji.W pierwszej chwili był nieco zdziwiony, że bogata i ciężko chora pani Goedler wybrała ten szkocki partykularz, mając do dyspozycji dom w eleganckiej dzielnicy Londynu, posiadłość ziemską w hrabstwie Hamp bądź willę na południu Francji.Niewątpliwie jest tu odcięta od znajomych i rozrywek.Musi odczuwać samotność, jeżeli nie jest aż tak chora, że nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół: dzieje.Przed budynkiem stacyjnym oczekiwał samochód - ogromny staroświecki daimler z kierowcą w podeszłym wieku.Ranek był piękny, słoneczny, więc inspektor delektował się trzydziestokilometrową przejażdżką, ale przez cały czas nie mógł się nadziwić, że można gustować w takim odosobnieniu.Sprawę wyjaśniła zdawkowa rozmowa z kierowcą.- To jest jej dom rodzinny z lat dziecinnych.Bo widzi pan, pani Goedler jest ostatnia z rodu.I ona, i pan Goedler czuli się tutaj dobrze, lepiej niż gdzie indziej.Tyle że on nieczęsto mógł wyrwać się z Londynu.Ale jak już tutaj przyjechali, byli weseli i szczęśliwi jak dzieci.Na widok szarych murów starego dworu Craddock pomyślał, że czas szybko umyka.Został powitany przez wiekowego kamerdynera, a następnie - ogolony i wykąpany - zszedł do pokoju, gdzie na ogromnym kominku płonął ogień i nakryte było do śniadania.Gdy skończył jeść, weszła do pokoju kobieta w średnim wieku, o sympatycznej powierzchowności i pewnym siebie sposobie bycia.Miała na sobie ubiór pielęgniarki i przedstawiła się jako siostra McClelland.- Przygotowałam pacjentkę na pańskie przybycie, inspektorze, i właśnie pana oczekuje.- Zrobię wszystko, by jej zbytnio nie zmęczyć - obiecał.- Winnam uprzedzić pana, jak będzie wyglądała rozmowa.Zobaczy pan panią Goedler w stanie na pozór normalnym.Będzie mówić z przyjemnością i swadą, a później, nieoczekiwanie, opuszczą ją siły.Wtedy musi pan zaraz odejść i posłać po mnie.Pani Goedłer pozostaje stale pod wpływem morfiny i przeważnie drzemie.Przed pańską wizytą podałam jej silnie działający środek pobudzający.Gdy minie jego działanie, nastąpi reakcja i pacjentka popadnie znowu w stan półświadomości.- Rozumiem, siostro, i dziękuję.Czy nie naruszając tajemnicy zawodowej, może mi pani powiedzieć, jak właściwie przedstawia się stan zdrowia pani Goedler?- To, panie inspektorze, kobieta umierająca.Przy życiu da się ją utrzymać nie dłużej niż parę tygodni.Zapewne zdziwi się pan, gdy powiem, że powinna umrzeć przed wieloma laty, ale tak jest naprawdę, panie inspektorze.Nie zgasła dotąd tylko dzięki niezwykłemu umiłowaniu i radości życia.To również brzmi dziwnie w odniesieniu do osoby, która od niepamiętnych czasów jest ciężko chora, a w ciągu ostatnich piętnastu lat nie opuszczała domu.Ale i to jest prawdą, inspektorze.Pani Goedler zawsze była słabowita, lecz wolę życia zachowała w niezwykłym stopniu - powiedziała siostra i zaraz dodała z uśmiechem: - Przekona się pan, że to pełna uroku starsza pani.Craddock został wprowadzony do przestronnej sypialni, gdzie na kominku płonął suty ogień, a na wielkim łożu z baldachimem spoczywała sędziwa dama.Była tylko o siedem lub osiem lat starsza od Letycji Blacklock, lecz była tak drobna i tak wymizerowana, że wyglądała na zgrzybiałą staruszkę.Siwe włosy miała starannie ułożone, a lizeska z blado-niebieskiej wełny otulała jej ramiona.Twarz poorana zmarszczkami miała wyraz bólu, ale także łagodności i słodyczy, a w wyblakłych błękitnych oczach Craddock dostrzegł, ku swemu zdumieniu, figlarne ogniki.- Interesujące wydarzenie - rozpoczęła.- Nieczęsto miewam wizyty policji.Podobno Letycja Blacklock nie poniosła większego szwanku przy tym zamachu na jej życie.Jakże się miewa moja kochana Blackie?- Zupełnie dobrze, proszę pani.Przesyła pani wiele serdeczności.- Dawno jej nie widziałam.Od wielu lat poprzestajemy na życzeniach noworocznych.Kiedy wróciła do Anglii po śmierci Charlotty, prosiłam, aby mnie odwiedziła.Odpowiedziała, że po tak wielu latach spotkanie byłoby bolesne.Cóż, chyba miała rację.Nigdy nie brakowało jej zdrowego rozsądku.Mniej więcej rok temu złożyła mi wizytę dawna koleżanka szkolna i.mój Boże! - uśmiechnęła się pogodnie - śmiertelnie zanudzałyśmy się nawzajem.Po wyczerpaniu wszystkich ”Czy pamiętasz?” nie było nic więcej do powiedzenia.Kłopotliwa sytuacja, prawda?Craddock pozwolił, by chora mówiła, i na razie nie zadawał pytań.Chciał cofnąć się w czas przeszły, zrozumieć charakter związków między Goedlerami a Letycja Blacklock.- Przypuszczam - ciągnęła domyślnie Bella - że zechce mnie pan zapytać o pieniądze.Otóż Randall zostawił dożywocie mnie, a po mojej śmierci cały majątek Blackie.Oczywiście w głowie mu nie postało, że mogę go przeżyć.Taki był silny, zdrowy.Ni dnia nie chorował! A ja? Istny zlepek bólów, dolegliwości, utyskiwań! No i lekarze wciąż kiwali nade mną głowami, robili żałosne miny.- Sądzę, proszę pani, że utyskiwania to niewłaściwe słowo - powiedział Craddock.Starsza dama parsknęła śmiechem.- Nie miałam na myśli żadnego biadolenia.Nigdy nie rozczulałam się zbytnio nad sobą.Ale wydawało się oczywiste, że taki jak ja słabeusz musi wyprzedzić Randalla.No i stało się inaczej.- Dlaczego pani małżonek rozporządził majątkiem w taki właśnie sposób?- Dlaczego Blackie uczynił spadkobierczynią? O to panu chodzi? Nie z przyczyn, jakie pan zapewne podejrzewa.- Figlarne ogniki w oczach Belli zabłysły szczególnie wyraźnie.- Jakie robaczywe myśli miewacie wy, policjanci! Randall nie romansował nigdy z Letycją, a jej również nie były w głowie takie rzeczy.To naprawdę męski umysł, wolny od kobiecej czułostkowości, kobiecych słabostek.Wątpię, czy kiedykolwiek była w nim zakochana.Nigdy nie odznaczała się urodą, a o stroje kompletnie nie dbała.Malowała się trochę, ulegając powszechnie przyjętemu zwyczajowi.Nie dlatego, by wyglądać ładniej.Nigdy nie wiedziała, jak to miło i zabawnie być kobietą - dodała pani Goedler tonem życzliwego współczucia.Craddock spojrzał ciekawie na wątłą postać w olbrzymim łożu.”Bella Goedler - pomyślał - z pewnością wiedziała, wie dotąd, jak to miło i zabawnie być kobietą”.Spojrzała nań figlarnie.- Być mężczyzną to straszna nuda.Tak mi się zawsze wydawało.Po chwili zastanowienia dodała: - Randall widział w Blackie jak gdyby młodszego wspólnika.Polegał na jej sądach.Z reguły słusznych sądach.Widzi pan, ona niejednokrotnie ratowała go z opałów.- Wiem od panny Blacklock, że raz pomogła finansowo pani małżonkowi.- Tak.Ale nie tylko to mam na myśli.Teraz, po tylu latach, wolno już mówić prawdę.Randall nie dostrzegał różnic między uczciwością a nieuczciwością.Miał mało wrażliwe sumienie.Kochane biedaczysko nie rozumiał, co to jest spryt, a co zwyczajne szelmostwo.Blackie prostowała jego ścieżki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •