[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaglądała do mnie kilka razy.Była bardzo miła. To ja zaglądałam do pana kilkakrotnie, panie Perry.Drzemałpan.Patrząc na zdjęcie zmarłej w segregatorze, Ryan rzekł stanow-czo: Ale pamiętam ją wyraznie.Ismay Clemm.Mam przedoczami jej twarz. Może pan przeliterować jej nazwisko? poprosiła siostraWhipset.Gdy to zrobił, powtórzyła za nim, aby się upewnić, że dobrzezapisała. Proszę pana powiedziała to możliwe, że z jakiegoś po-wodu weszła na salę podczas zabiegu, a ja byłam tak zajęta, że jejnie zauważyłam, choć pan zwrócił na nią uwagę. Zdecydowanie zwróciłem uwagę ponownie zapewnił KyręWhipset. Niewykluczone jednak, że z powodu środków uspokajają-cych nie pamięta pan wszystkiego za dobrze.Być może wydawałosię panu, że była na sali dłużej.Nie mógł zaprzeczyć, ale wiedział, że to nie było tak, wcale nie. Proszę mi podać numer, pod którym mogę pana złapać.Za-dzwonią do kilku osób ze szpitala, żeby sprawdzić, czy znają tękobietę.Może uda mi się zdobyć dla pana jej telefon. Byłbym ogromnie wdzięczny.To bardzo miłe z pani strony powiedział i podał jej swój numer komórkowy." " "George Zane i Cathy Sienna ostukiwali ściany, zaglądali doszaf.Ryan wyjął z koszulki segregatora zdjęcie zmarłej siostry IsmayClemm i położył na blacie biurka.Wiatr był już ostry jak skalpel, zdzierał skórę z każdegoskrawka gołej ziemi, jaką napotkał.Drzewa za oknem gięły się wchmurach żółtego pyłu, w żółtym niczym kwas świetle póznegopopołudnia.Z beżowej koperty, którą zabrał ze sobą, Ryan wyciągnął zdję-cia Teresy Reach i Lily X.Położył je obok fotografii kobiety bę-dącej kopią Ismay Clemm.Czuł niepokój, ale zupełnie inny niż dotychczas.Przebył długą drogę od samego centrum królestwa rozumu, wktórym poruszał się całe życie, na jego obrzeża, gdzie powietrzebyło rzadsze, a światło ciemniejsze.Stanął na granicy między tym,kim był do tej pory, a swoim nowym bytem, o którym nawet nieśmiał myśleć.Był już prawie zdecydowany włożyć oba zdjęcia z powrotem dosegregatorów i wyjść szybko, zabierając ze sobą tylko fotografięLily.Problem jednak polegał na tym, że nie miał dokąd pójść z wy-jątkiem domu, gdzie prędzej czy pózniej ktoś otworzyłby mu pierś i wyjął serce, tym razem bez znieczulenia.Po chwili powietrze nabrało lekko alkalicznego posmaku zasprawą dławiącego się pyłem wiatru, który zawodził nieustannie zaoknami.Kiedy w końcu odezwał się telefon Ryana, okazało się, że niedzwoni Kyra Whipset, ale w jej imieniu Wanda June Siedel. Słyszałam, że pytał pan o Ismay Clemm zaczęła. Tak odparł Ryan. Była.okazała mi wiele dobroci wtrudnym dla mnie okresie życia. O tak, to cała Ismay.Nie ma co do tego wątpliwości.Ona i jabyłyśmy przez osiem lat najlepszymi przyjaciółkami, nie znammilszej od niej osoby. Pani Siedel, bardzo bym chciał porozmawiać z siostrąClemm. Mów mi po imieniu, synu.Sama chciałabym z nią pogadać,ale niestety, przykro mi to mówić, Ismay nie żyje.Patrząc na zdjęcie, Ryan przez chwilę zwlekał z zadaniemnajważniejszego pytania.Zapytał natomiast: Co się stało? Mówiąc wprost, wyszła za nieodpowiedniego faceta.Jejpierwszy mąż, Reggie, był święty z tego, co mówiła, i jeśli nawettylko połowa jej opowieści o nim odpowiadała prawdzie, musiałnim być.Tylko że Reggie zmarł, gdy Ismay miała czterdziestkę.Siedem lat pózniej znowu wyszła za mąż, tym razem za Alvina,przyjechała tu i wtedy się poznałyśmy.Kochała Alvina mimo jegowad, ale ja nie potrafiłam się z nim dogadać.Przeżyli razem osiem ipół roku, potem Ismay spadła z jakieś dogodnej drabiny i rozbiłasobie czaszkę o jakiś dogodny betonowy występ.Ponieważ Wanda June zamilkła, Ryan zapytał: Dogodny, tak? Synu, nie zrozum mnie zle.Nikogo nie oskarżam, nie mamzamiaru szargać niczyjej reputacji.Bóg wie, nie jestem z policji,nigdy nawet nie oglądałam żadnych seriali kryminalnych, a sprawęIsmay badało mnóstwo policjantów, na pewno więc wiedzieli, comówią, kiedy orzekli, że to był wypadek.Pewnie dlatego, żeoszalał z rozpaczy i samotności, Alvin już miesiąc po śmierci Ismaywziął sobie inną babę.Oszalał z rozpaczy i samotności, od tychpieniędzy ze sprzedaży domu i z ubezpieczenia, biedny Alvin. Umarła jesienią, Wando June? Nie, nie, synu, przebyła jakąś ciężką operację i przez jakiśczas miała obrzęk mózgu, nie wiedziała, kim jest, ale wyszła z tegodzięki własnej sile i Panu Bogu.Nie pamiętała o dogodnej drabinieani dogodnym betonowym występie, ale wracała do zdrowia iznowu była dawną Ismay.Przebywała w ośrodku dla rekonwale-scentów, leczyła tam paraliż lewej ręki, który prawie ustąpił, kiedypodczas wizyty Alvina i jakiegoś jego kumpla powalił ją dogodnyrozległy atak serca.Byli sami w pokoju, drzwi zamknięte, i to dogodne zdarzenie okazało się już ponad siły naszej Ismay, Panie,miej ją w swojej opiece. Przykro mi, Wando June.Słyszę po twoim głosie, że była cibliska. I zadał najważniejsze pytanie. Kiedy Ismay umarła? W Wigilię minęły trzy lata.Alvin przyniósł jej prezent,piękny jedwabny szalik, tak piękny, że aż dostała zawału, ale trzebasię pocieszać, że umarła na widok pięknej rzeczy, bo przecież niebyłoby dogodne, gdyby nie dostała zawału i trzeba ją było przy-padkowo udusić tym szalikiem.Jeśli można było wierzyć Wandzie June Siedel, Ismay Clemmzmarła dwadzieścia jeden miesięcy przed biopsją mięśnia serco-wego, w której trakcie Ryan ją poznał.Gdy tak siedział, słuchając wściekle wyjącego wiatru za oknem,jego gorączkowe rozumowanie przeszło na jałowy bieg wobecfaktu, który stanowił przeszkodę nie do pokonania.Wanda June nie potrzebowała zachęty, żeby kontynuować: Ismay poznała Alvina na katolickiej stronie internetowej, cojuż samo w sobie jest sprzeczne, bo Internet to diabelski wynalazek.Gdyby nie wchodziła do Internetu, nie poznałaby Alvina i wciążmieszkałaby z siostrą w Denver, a to znaczy, że byśmy się niezaprzyjazniły, ale już bym wolała w ogóle jej nie poznać, niż żebyodeszła przedwcześnie z tego świata. Denver powtórzył Ryan. Tam się urodziła, mieszkała jako dziewczyna, a potem wy-szła za mąż za Reggiego.Do Newport, a dokładnie do Costa Mesa,przeniosła się, gdy miała czterdzieści siedem lat, bo Alvin dostał tupracę, i sama zatrudniła się w szpitalu. A jej siostra.żyje nadal? Jej siostra, Ismena, nie wyszła za Alvina, nie używa e-maila,nie mówiąc już o Internecie, nie spadła więc z drabiny, nie zadła-wiła się żadnym jedwabnym szalikiem ani nic takiego, żyje jej siędobrze, jest taka kochana jak Ismay
[ Pobierz całość w formacie PDF ]