[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natknął się na niego przypadkiem.Mówi, że to za długa opowieść na telefon.Otóż Nicholasosiedlił się w małym miasteczku w północnym Devonie.Miasteczko nazywa się West Bretton.Nicholas mieszka tamod trzech lat, czyli praktycznie odkąd opuścił Padworth.Powodzi mu się dobrze i jest na swój sposób szczęśliwy.Nażyczenie Nicholasa Ralph dał mi jego adres, ale nie podałinnych szczegółów.Ralph uważa, że on chce się z nami pogodzić.Mówi, że Nicholas bardzo się zmienił.Torry zerwała się na równe nogi.- Och, Gerard, to cudowna wiadomość! Tak strasznie sięo niego martwiłam! Nie masz teraz żadnych naglących sprawna głowie, więc czemu nie mielibyśmy do niego pojechać?Proszę cię, zgódz się.- Nagle uświadomiła sobie bardzoistotny problem.- Och, Gerardzie, zanim wyrazisz zgodę,muszę ci powiedzieć, co odkrył kuzyn Gis.Miała taką zbolałą minę, że Gerard otoczył żonę ramieniem.- Czym się tak dręczysz, kochanie? Oczywiście, jeżelisobie życzysz, zabiorę cię do West Bretton, do domku Jes-se'ego Pye'a, który jest obecnie domem Clausa.Aha, Ralphwspominał, że nasz syn życzy sobie, żeby obecnie mówić doniego Nicholas.- Powiem ci, o co mi chodzi - szepnęła Torry, mocno zdenerwowana.- Gis przeczytał tę najnowszą książkę, Grosz dogrosza, i od razu stwierdził, że to Nicholas musiał ją napisać.Są w niej takie rzeczy, o których tylko on mógł wiedzieć.Jateż czułam, że to on musi być jej autorem, bo ten sam człowieknapisał książki dla dzieci, o smokach.Są w nich historyjki, które Nicholas opowiadał dzieciom w Padworth.Sama go słyszałam.Wniosek stąd taki, że to Nicholas jest Arthurem Merlinem.Zawsze chciał pisać i malować.To nasza wina, że go zniechęcaliśmy.- Więc uważasz, że to on napisał książkę, która wyszydzamnie i naszą rodzinę? - zapytał Gerard.Torry czekała na nieuchronny wybuch gniewu.Tymczasem, ku jej wielkiemu zaskoczeniu, Gerard po prostu wybuchnął śmiechem.- A więc to on jest tym draniem, który przyszpilił mniena kartach swojej książki tak trafnie i akuratnie, jak entomolog motyla na swojej tablicy.A przedstawiona przez niegoanaliza życia politycznego świadczy o tym, że musiał uważnie obserwować, co dzieje się wokół niego zarówno w Padworth, jak w Londynie.Byłby świetnym politykiem, co dotego nie mam najmniejszych wątpliwości.- Ale on nie chce być politykiem.Zabierzesz mnie ze sobą do West Bretton, Gerardzie?- Wyjeżdżamy, gdy tylko spakują nam walizki.Przenocujemy w Salisbury i wczesnym popołudniem będziemyw West Bretton.Powiem Timsonowi, żeby mi zapakowałbat.- Och, Gerardzie, chyba nie mówisz serio!- Przecież to tylko żarty.Jeżeli jest tak, jak mówisz, niemogę się już doczekać, kiedy na własne oczy zobaczę tegołobuza.Ralph powiedział mi, że jest z niego dumny.Atmosfera w Marlowe Court była pełna napięcia.SirCharles spędził całe rano przy telefonie, próbując pomócw poszukiwaniach Piersa.Ralph odwiedził ich przed wyjaz-dem do Londynu, żeby się pożegnać z Nicholasem i podziękować sir Charlesowi za pomoc.Wcześniej sir Charles oznajmił Jamiemu, że jego matkawyjechała w odwiedziny do znajomych, ale do chłopca dotarły już plotki nie tylko o jej ucieczce, ale i o wcześniejszych konszachtach z Piersem.Z jakichś powodów Jamie wolał nie pytać siostry, co toznaczy konszachty".Zamiast tego zadał o wiele trudniejszepytanie.- Czy moja mama kiedyś wróci?Verena zamiast udzielić odpowiedzi, zaproponowała wyprawę do domku pana Smoka.Jamie natychmiast się rozpromienił.Nicholasa zastali w ogrodzie.Podlewał sałatę, która przywiędła w czasie, gdy -jak to powiedział Jamiemu - siedziałza kratkami.Zaproponował im lunch, ale oni już wcześniej jedli, więcukroił sobie kromkę świeżego, wiejskiego chleba, posmarował ją hojnie masłem i położył grube plastry żółtego sera.Potem przyszła kolej na ciasto, którym podzielił się z Jamiem.- Na pewno nie chcesz spróbować? - Nicholas machnąłnożem w kierunku Vereny.Kiedy odmówiła, posmutniał, więc szybko pokiwała głową, a on się rozpromienił.Potem napili się świeżo parzonej,mocnej herbaty, a Jamie przeglądał w tym czasie grubąksiążkę o smokach, którą zachwycił się podczas pierwszejwizyty.- Utyję, jeżeli będę cię zbyt często odwiedzać - powiedziała Verena, przełykając ciasto.Jak już zdążyła zauważyć, wbrew przyjętym przekonaniom, miłość zaostrzyła jejapetyt.- Jedz, kochanie.Nie lubię chudych kobiet - odparł Nicholas, krojąc sobie kolejny kawałek ciasta.- Lubię miećpełne ręce.Nie podoba mi się ten modny typ sama skórai kości".- Na to raczej nie ma szans.- Verena zawsze ubolewałaz powodu swoich krągłości.- Więcej ćwiczeń pozwoli ci pozbyć się nadmiaru tłusz-czyku.Proponuję, żebyśmy zagrali po lunchu w krykieta natym, co się dumnie nazywa trawnik Jesse'ego Pye'a".Była to mała łączka po prawej stronie domku, na którejrozegrali kilka rund, a Jamie, uszczęśliwiony, zdobył dwa razy więcej punktów niż pan Smok i Verena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]