[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.—Zaraz tu do was dołączę, mam jeszcze trzy kartkówki! — rzucił pogodnie i zniknął, tym razem domykając drzwi.- bo ca|kiem zapomnieliśmy.- O, przepraszamy.—zaczerwieniła się Pola- Za co, dz.ecinko? Potraficie powiedzieć, co myślicie a to me jest grzechem.Nie powinno być przynajmniej» J patrzył na nas.prawie tak ciepło jak mama, więc nadal czuhsmy s,c.nieswojo.Przecież każdy mieszkaniec Lipek wie, jak bardzo Sum chce mieć dzieci, a nie może, bo żona jego ciągle chora, ostatnio nawet beznadziejnie I plotki że sąsiad podrywa panią Sawanową, teżsłyszeliśmy od życzliwych , mnych.Patrzyliśmy w milczeniu, jak' schodzi z drabiny,, pokręcilfsmy głowami, kiedy zaproponował przy-niesienie czegoś do picia.•.~3 ■-A ja chętnie! Dziękuję!-wyrwała się tylko Nika.Sumpogłaskał ją po głow,e.odszedł do domu, a Roma pogroziła malej:— Ty podrywaczko!- O nie! Jakieś wyzwiska! Za co?— obraziła się Nika i przeszła pod inne drzewko.- Przypomniało mi się, jak zbieraliśmy tu maliny w pier-84wsze lato w Lipkach — powiedział Cypis patrząc za sąsiadem.— Jest tak samo.I nawet prawie upał.— I ciągle plotkujecie o gospodarzu na jego własnym terenie! Nic się nie zmieniło, możnazwątpić! — mruknąłKastor.— Właśnie! — westchnęła łagodnie Pola.— Nie powinniśmy.w jego sytuacji! A wy o jakichś sensacyjnych ślubach czy morderstwach.— Przecież się śmiał! — powiedział Serek.— I w jakiej „sytuacji"? — spytał Cypis.— E, powiedziałam tylko tak sobie.— wykręciła się Pola, ale Kastor, odchodząc pod sąsiednią śliwę, rzuciłniedbale:— Oj, za płotem siedzą i nic nie wiedzą!— O czym? O czym? — dopytywał się Serek.Nie dowiedział się, bo wrócił Sum, potem przyszła Kandydatka do pomocy, no i raz-dwa było po „śliwobiciu".I dopiero zaczął się domowy bałagan! Zasiedliśmy nad miskami z tatą na czele i dawaj, łuskać pestki! Nie ze wszystkich śliwek, bo część Kandydatka smażyła w całości, ale i tak roboty było po usmarowane łokcie do wieczora.I oczywiście musieli napatoczyć się goście! Ciekawe, że tata nie przewidział tej wizyty, rozmawiali przecież ze sobą na każdej przerwie w szkole.Widocznie jeszcze się nie nagadali.— O! — powiedział tylko pan Pietrzyk, a jego żona zaraz chciała zasiąść do pomocy.Ledwie się Kandydatka obroniła, prawie niegrzecznie wypychając rodziców za gośćmi do pokoju.PanFilipowski, który przyszedł nieco później, już bez komentarzy przemknął skromnie przez kuchnię.— Przyszedł zaprosić ich na jutrzejsze imieniny — podsłuchał Cypis.— Przecież to Tadeusz,— Mógł w szkole — wściekał się Kastor.- Jak ja teraz będę ćwiczył! Właśnie chciałem umyć ręce i grać!— Graj, piękny Cyganie! — zanucił Cypis, podrzucając Serkowi robaczywą śliwkę.Sereknatychmiast oddał dwie.35- Spokój! — powiedziała Kandydatka.— Ojciec wyszedł, więc możecie mi tu wleźć na głowę? O, nie!—■ A ja ci wlezę na kolanka! Można? - przymilała się Nika, korzystając z tego, że Kandydatka wreszcie na chwilę usiadła.— Mówię ci, nie masz pojęcia, ile ja nowych wierszyków i piosenek nauczę się w teatrze! A ile już umiem! Zaraz ci to wszystko przedstawię!- Daj przedstawienie tym tam belfrom! — Marek stuknął lekko łokciem w ścianę odzielającąkuchnię od pokoju rodziców.— Może prędzej sobie pójdą.Siedzą i siedzą, a o tym samym mogliby przecież pogadać jutro na imieninach! — zawtórowałSerek.- O.raczej nie! — podsłuchała Roma.— Naradzają się, jak wykiwać Tyszków, a załatwićmieszkanie dla Pietrzyków! =- ściszyła głos.-^ Tyszkowie mają przecież willę.Pewnie będą na tych imieninach.- Nie plotkujcie! - zganiła Kandydatka.Przesunęła gar na piecu.— Dlaczego tak wamprzeszkadza, że do rodziców wreszcie ktoś od czasu do czasu zaglądnie? — zabrzmiało to niezbyt szczerze, bo równocześnie ponuro spojrzała na zegar.— Czy mama ma za dużo rozrywek na codzień? Bawi się w tym Krakowie? Nie zauważyłam.Już więcej swobodnego czasu miała wJarzębnie, chociaż byliście mniejsi i ruchliwa, a tata pływał.Nikusiu, siedź sobie, siedź, nie chodźtam, nie przeszkadzaj! — poprosiła czule, ale tcrtia nic, bo mała już zniknęła za drzwiami pokoju.-^ Rzeczywiście zrobi im przedstawienie! - ucieszył się Serek.— Popisywalska! Gwiazda! — skrzywił się Cypis.— Zazdrośnik! — szturchnęła go Roma.Spokój! Roma, donieś im jeszcze ciasta -westchnęła Kandydatka, niechętnie wyjmując placek z kredensu.Myślałam, że starczy do niedzieli.Л wy będziecie kończyć babeczki.86— O, tak! Babeczek nie oddamy za nic! — wrzasnąłCypis.— O, nie! — pisnęła Nika, zawracając natychmiast.—■ O, nie! Sami zżeracie moje najmilszebabeczki?! A ja?!.— Nie jemy niczego, nie widzisz? Pracujemy! A ty się pętasz i przeszkadzasz jak zwykłe —zgromił ją Marek.— Pola, powiedz im, że ja też jestem pożyteczna! — mała wykrzywiła się płaczliwie.— Czy jazupełnie nic nie robię w Krakowie? Czy ja nic a nic nie pomagam mamie? Czy ja gubię kartki na cukier?— Wsadźcie jej w dziób babeczkę i niech tu będzie trochę ciszej! — prawie ryknął Kastor.—Wystarczy pięć dni■ szkolnych hałasów, nie? Gdzie człowiek może odpocząć, jaknie w domu?— Idź ty już na emeryturę, sterany artysto! — powiedział Marek.— Nie będziesz nam się tu dwa dni w tygodniu■ rządził jak kiedyś!— Pola, spytaj, czy chcą jeszcze herbaty — Kandydatka uprzedziła wybuch Kastora.— A możekawy? '.—- Ja.może Roma? — Pola zaczerwieniła się gwałtownie i reszta popatrzyła na nią zdziwiona.—Jajnam takie strasznie brudne ręce.— Ja też! — pokazała Roma.— I w dodatku siedzę dalej od drzwi.Ale pójdę, pójdę! Tyleż jesteś jakby gościem w tejchałupie!— Siedź! — przyhamował ją Serek.— Wychodzą!Rzeczywiście wyszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •