[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jednej chwili jedno na drugie zamienię i wszystkoumiem.Dużo mi przyjdzie z tej pochwały, sam kłopot.Owoc gotowy mam wysłaćdo Głuchowa.Szczęście to, że tylko na jeden dzień przyjechali.%7łeby nie wiem ktoumarł, więcej wiadomości nie wyślę.18 pazdziernikaOtom się już trochę uspokoiła, bo rankiem wyjechali.Robota przy gruszkachzaczęta, swoim biegiem pójdzie.Spis muszę sobie uczynić, bo marchew, selery,pory wykopywać przyjdzie, korniszony, potem zaś kapusta, zimowe jabłka jeszczepo drodze, wszystko swoją koleją, a do tego te nieszczęsne żurawiny.Tak mi jednąwizytą roboty dodała.Wypocząwszy trochę, jutro nad tym pomyślę.19 pazdziernikaGrzyby jeszcze się sypią, choć już mniej.Dziw zgoła, że kuzynka Matyldaz nich konfitur nie zechciała robić.Ale, szczerze mówiąc, serki śmietankowe mniekorcą.20 pazdziernikaOtom sobie postanowiła, lepsze zrobię niż ona.A potem jej wyślę, niech widzi.Te wieści wszystkie rozpatruję, moda na suknie dziwaczna.Draperia trochęgorsząca mi się wydaje, ale może to być, że twarz pod kapeluszem i woalem wię-cej wdzięcznie wygląda.Nie pochwalam tych chęci, co komu pan Bóg dał, tymniech się zadowala, a nie udaje co innego.Gorset słuszny bardzo, ale owe pod-wiązki.? A komuż to potrzebne? Kwiatowe, z kokardkami? Sama myśl o czymś146takim zgorszenie budzi.Raz bym może spojrzała dla samej ciekawości, ale proboszcza spytam, czyciekawość nie grzeszna.Widoki to muszą być dziwne.Osobliwe obyczaje w owymwielkim świecie muszą panować.Znów z drugiej strony, własne konie, własnąręką wyhodowane, z innymi się ścigające, to chyba rzecz zwykła i nie naganna?Proboszcza się spytam.21 pazdziernikaLis się próbował pod kurniki podkopać, psy go wypłoszyły i żadnej szkodynie uczynił.Ale lament drobiu pół nocy zajął.Nowa troska, toż i gęsi, i kaczkiw zdrowiu zachować trzeba, zaporę jakowąś postawić, bo stróżom wierzyć niemożna.Pośpią się i przeckną, jak już pół inwentarza wymordowane będzie.22 pazdziernikaOd służby się dowiedziałam, że kuzynka Matylda już całkiem umiarkowaniestraciła.Dobrze mi się wydawało, że trochę jakby na figurze zmieniona, alem my-ślała, że z wiekiem jej tuszy w kibici przybywa, a tu pokazuje się nieprzyzwoitość.W tym stanie publicznie w oglądaniu wyścigów brać udział?! I kuzyn Mateusz nato pozwolił?! Co za czasy jakieś rozpasane nastały?!Cud istny, że cały garnek nie przepadł, bo co się pokazuje, Andzia nad nimzasnęła.Przecknęła się w ostatniej chwili, a gadanie słyszę jakieś gorszące, żenocą wcale nie spała, z amantem się spotkawszy.Co za amant? Ze wsi chyba, alboz folwarku, bo że nie z dworskiej służby, to pewne.Będę musiała się wywiedzieć,żeby znów jakiego zgorszenia nie było.Garnek uratowany i gruszki już na cukrzesię suszą.27 pazdziernikaGrzyby, że sucho, już się skończyły, jeszcze się tylko gąski zbierają.Gościa miprzywiózł Feldman, co na całą wełnę naszą czyha, ale gość nie dla wełny, tylkodla koni.Jakiś pan Bazyli Pukielnik, bardzo na miejscu, miłego wyglądu i manierpięknych, przymówił się o gościnę, czemum przeciwna nie była, bo na kuzynaMateusza się powołał.Jakoby konie ma od niego kupowac, czy sprzedawać, czyzamieniać się będą, oglądać chce i wybierać.Od razum rzekła, że oglądać może,koni się nie wstydzimy, ale co do handlu, to już nie moja rzecz.Feldman też gozna, powiada, że on spod Radomia i tam ma majętność.Zatem owa końska sławakuzyna Mateusza już się szeroko rozeszła i dziwnie prędko.Zostawiłam pana Pukielnika w stajniach, zarządziwszy, by mu wstrętów nieczyniono, i dopiero przy wieczerzy z nim do stołu usiadłam.A nawet nie wiem,kiedy z folwarku wrócił.O dawnych czasach przyjemnie się z nim rozmawiało,podobno jego ojciec panią Zawadzką, moją nieboszczkę dobrodziejkę, dobrze znałi niejeden raz tu bywał jeszcze za jej młodości.On sam pierwszy raz i obiecałammu jutro cały dom pokazać, bo dużo od ojca słyszał.%7łeby nie gruszek doglądanie, więcej czasu bym miała.28 pazdziernika147Pan Pukielnik grzeczny bardzo, towarzystwa żadnego nie wymaga, sam sobieradę daje, co szczęśliwie dla mnie się składa, bo już marchew się kopać zaczyna.Spis muszę zrobić na nowo, żeby wiedzieć co i kiedy, bo zeszły rok był deszczowyi z niego spis na ten się nie nada.30 pazdziernikaDzień cały wczorajszy i dzisiejszy zajęty miałam bez chwili wytchnienia, boćlampki doszły nagrobne do zalania woskiem i wieńce z choiny i nieśmiertelników,a co pan Pukielnik robił, żadnego nie mam pojęcia.Kiedym z kredensu wróciła,w bibliotece go znalazłam, gdzie książkę do czytania sobie wybierał.Spis uczy-niony i robotę rozłożyłam, żeby nawet deszcz nie przeszkodził.Jutro wybiera sięodjechać, czego nawet żałuję, bo choćby i po umęczeniu miło jest z kim grzecznympogadać.Z gruszkami jutro koniec wreszcie będzie, bom na trzy sposoby robiła i nawetnadziewane.Widzę, żem się dała wziąć na lep ambicji kuzynce Matyldzie, wstydby mi było, jakby zle wyszły.Kaczkę tłustą na kolację kazałam upiec i bluzkęjedwabną liliową włożyłam, co może i było nadmiernie strojne, alem chciała choćna ostatek nie na sługę się pokazać.Pan Pukielnik jeszcze może przybędzie, bodecyzji co do koni ostatecznej nie powziął.31 pazdziernikaPan Pukielnik wczesnym rankiem odjechał.Bałaganu trochę w bibliotece na-robił, lektur sobie szukając, bo czytać lubi.tak mi wyznał, alem to łatwo uprzątnę-ła.%7łe jutro Wszystkich Zwiętych, robota musi poczekać, ale szkody przez to żadnejnie będzie, wszystkom jak trzeba zarządziła i nawet Zaduszki widzą się dosyć swo-bodne.Sama wypocznę i oddam się wspominaniu tych swoich, co już lepszy światoglądają.Ze zgrozą Justyna otrząsnęła się, przeczytawszy te wszystkie zwierzenia.Więc jednak rzeczywiście upiorny Pukielnik pętał się po Błędowie i w dodatkudysponował tam swobodą wręcz przerażającą.W bibliotece bałaganu narobił, a taidiotka, panna Dominika, żadnego skojarzenia nie miała.Prababcię Matyldę w bi-bliotece widziała aż za ostro, Pukielnika wcale, jakoś nie dziwił jej jego namiętnypociąg do lektury.Ciekawe co tam znalazł.Chyba nic, skoro pózniej prababciaprecjozami świeciła, jakichś odkryć jednakże mógł dokonać i kiedyś w przyszło-ści z nich skorzystać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]