[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielokrotnie towykorzystywał.Przyjmuje postawę, która mówi: Mnie to nie obchodzi, jestem tu, bo mnieprzysłali.Tak rozmawiał z samobójcami i szybko łapał więz z tymi ludzmi.Czyli na zasadzie: Pierdzielę, możesz się zabijać , tak? Dokładnie.Decyzja jest taka.Paweł stoi z jednej strony na odległość wyciągniętej ręki,gada i podaje gościowi w pewnym momencie papierosa, facet wyciąga rękę.Paweł łapie go zakciuk i przegina w przeciwną stronę.Ja natomiast stoję na wprost drzwi.Sprawca musi miećpoczucie bezpieczeństwa.Za mną są schody i jest ciemno.Tam czai się kilku niskichkomandosów, których nasz frustrat nie widzi.Jestem szeroki i mam na sobie dużą kurtkę.Gościucały czas mnie widzi stojącego w drzwiach i ustawia w odległości w jakiej chce.Paweł mówi: To jest mój kontrolujący, przełożony on musi ze mną być, jak z tobą rozmawiam.Tak, żebymu wytłumaczyć moją obecność.Mimo to desperat mnie nie toleruje.Paweł jest od tego facetaw odległości półtora metra, ja, czterech, pięciu metrów.Kolega był w stanie przytrzymać gościado siedmiu sekund przy dobrym chwycie.Zaraz nastąpi moment akcji.Zza moich plecówwyskoczą szturmany.Oczywiście ja mam się odsunąć na bok.Pierwszy chwyci za odchylonedrzwi, odciągnie je, ile tylko będzie to możliwe, żeby się napięły łańcuchy.Drugi podbiegniei przetnie łańcuchy, które są tam umieszczone (miał do tego specjalne nożyce).Trzeci, zastosujeśrodek przymusu bezpośredniego w postaci dania frajerowi centralnie w ryja, żeby poleciał dotyłu.A czwarty ostatni, jak tylko przetną łańcuchy, skoczy na niego, uniemożliwiającchwycenie zapalniczki czy czegoś podobnego.Po takim skoku na klatkę jedyne o czym marzydelikwent to złapanie oddechu.Plan świetny! Damy radę czy nie? To już za chwilę.Pawełi desperat wyciągają do siebie dłonie i już! Ruszamy! Odsuwam się na prawą stronę.Niestety niezdążyłem, zostaję popchnięty i komandosi jak po przejściu dla pieszych wkraczają.Wszystkoprzebiega zgodnie z planem, którego ostatnim etapem miało być cucenie frustrata.Jednak tomnie należało udzielić pomocy.Dynamicznie wdeptali mnie w schody.Czyli pełna koordynacja? Tak.To się nie tylko ustala, ale też rozpisuje.Jednak zamiast mnie pchnąć na bok, takjak było uzgodnione, Marek mnie podciął.Potraktował mnie jak najgorszego wroga.I czterechchłopów, dobrze, że niewysokich, przeszło po mnie jak po drabinie do tego mieszkania. Miał Pan pretensje do kolegi? Nie, w takich sytuacjach nie ma czegoś takiego.To pierdoły.Tyle że przez jakiś czasktoś mi gębę przyciskał butem i potrzebowałem złapać oddech.Był wtedy lekki mróz, więcszybko doszedłem do siebie.W ate najważniejszą zasadą jest bycie twardym, a nie użalenie sięna cokolwiek.W akcji Hortex chłopaki przez kilka godzin leżeli w lesie, było silneochłodzenie, a żeby ich zdjąć trzeba było mieć pewność, że nikt nie obserwuje terenu.Jak ichzwożono, nie byli w stanie trzymać na wodzy swoich latających szczęk.Nie słyszałem jednakjakichkolwiek utyskiwań.Kryminalny musi być zaangażowany i dyspozycyjny do granicwytrzymałości, tu nie ma prawa do pokazywania fizycznego bólu.Ot, taki śmieszny wypadekprzy udanej akcji.Miałem w życiu bardzo wielu samobójców, ale to była jedna z ciekawszychakcji.Wymagała niesamowitej koordynacji i ścisłej współpracy kilku ludzi.A wyszło jak wyszło.Towarzyszył wtedy Panu strach? Chyba jeszcze teraz mam wątpliwości, czy o tym mówić.Odczucie strachu zawszeprzychodzi po akcji, przy analizie.Ten strach czasami towarzyszy wspomnieniu o akcji, mimo żezakończyła się dobrze.Gdy wcześniej planuje się, omawia co i kto będzie robił, to jest tylkoobawa.Taki stan lekkiego zaniepokojenia.Ale jak już fizyczne się działa w grupie, to jedendrugiego nakręca i wspiera.Nie ma czegoś takiego, że ktoś zaczyna się bać albo panikować.Jesteśmy razem, czujemy więz i to daje nam siłę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]