[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skorzystam z bacty, kiedy dotrzemy niętym terenie w kierunku skraju kamieniołomu.Ogromne roboty, które mijali, niedo punktu zbornego.zwracały na nich żadnej uwagi.Jeden, o kołach dorównujących wzrostowi Ninera,- Przypuszczam, że to oni nas wydali.niespodziewanie machnął czerpakiem i uderzył komandosa w naramiennik.Sierżant się- Farmerzy? - domyślił się Darman.- Ta-a, dla ciebie to cywile.zatoczył, ale podwładny chwycił go za rękę i podtrzymał.Komandosi zaczekali, ażEtain burknęła coś niewyraznie i dalej w milczeniu szła za nim.Zagłębili się w las.przejedzie następny robot, i dopiero wówczas podbiegli do budynku.Darman zaczął się zastanawiać, ile pocisków wystrzelił.Doszedł do wniosku, że jeżeli Byli widoczni jak na dłoni, więc stanęli plecami do frontowej ściany.Budyneknadal będzie je zużywał w takim tempie, przed nastaniem nocy pozostanie mu tylko miał tylko dziesięć metrów szerokości.Atin uklęknął przed drzwiami, żeby zbadaćzasobnik broni bocznej.pojedynczy zamek.- To zdumiewające, że potrafisz wyczuwać obecność żywych istot - zagadnął pa- - Wyjątkowo nieskomplikowany, jeżeli naprawdę przechowują tu materiały wybu-dawankę.- Czy to dotyczy także robotów? chowe - zawyrokował.- Raczej nie - odparła padawanka.- Zazwyczaj wyczuwam tylko żywe istoty.Mo- - Przekonajmy się, co jest w środku.że dałabym radę.Atin powoli wstał, przyłożył czujnik do płyty drzwi i zaczął nasłuchiwać, czy wDarman usłyszał cichy świst i odwrócił się w samą porę, żeby zobaczyć nadlatują- środku się coś rusza, ale po chwili spojrzał na dowódcę i pokręcił głową.Wyjął cienkicą ku niemu błękitną błyskawicę.Strzał wbił się parę metrów dalej w drzewo i rozsz- jak flimsiplast endoskop i spróbował go przepchnąć przez szczelinę między framugą aczepił je na kilka kawałków.Z miejsca trafienia wydobył się obłoczek dymu.metalową płytą.Kilka razy powoli i ostrożnie wsuwał go i wysuwał.- Wynika z tego, że jednak nie - dokończyła Etain.- Ciasno spasowane - stwierdził w końcu.- Nic z tego.Zanosiło się, że to będzie długi, trudny dzień.- Zawsze możemy po prostu wedrzeć się do środka - zaproponował Niner.- Pamiętaj, że mogą mieć w środku pełno materiałów wybuchowych - przypomniałRozległo się wycie ostrzegawczej syreny: trzy długie dzwięki, powtórzone dwu- Atin.- Gdybyśmy dali radę wcisnąć tam jakiś czujnik, moglibyśmy pobrać próbkę po-krotnie.Chwilę pózniej nad polami na północny zachód od Imbraani przetoczył się wietrza i zbadać je na zawartość specyficznych związków chemicznych.grzmot potężnej eksplozji.Spłoszone merlie rzuciły się do panicznej ucieczki i schroni- - Dobrze, w takim razie wtargniemy ostrożnie.ły za żywopłotami.Drzwi nie miały klamki.Trzymając jedną ręką Dece, sierżant stanął obok zawia-- Odstrzeliwują skały - domyślił się Fi.- Uroczy dzień na takie prace.sów i bez słowa nacisnął drugą dłonią pojedynczą płytę drzwi.Nie ustąpiła.Niner nie widział nikogo oprócz robotów - przemysłowych kołowych automatów Atin kiwnął głową i wyciągnął ważący dziesięć kilogramów ręczny taran, który ażwydobywczych, które kręciły się po kamieniołomie.Przesunął rękawicą po przesłonie do tej pory wydawał się tylko ciężką bezużyteczną bryłą metalu w plecaku.Zbliżyłhełmu, żeby zgarnąć krople deszczu, i mruganiem zaczął zmieniać współczynnik po- trzpień do zamka.większania lornetki.Nigdzie jednak nie zauważył ani jednej organicznej istoty.Niner zaczął odginać kolejne palce.Kamieniołom wyglądał jak ogromna dziura w ziemi.Przypominał amfiteatr o - Trzy, dwa.schodkowych zboczach, żeby roboty wydobywcze mogły zgarniać skały i zabierać je Taran dysponował siłą uderzenia równą dwóm tonom.do przetwórni rudy.Z jednej strony biegła łagodnie w górę szeroka rampa, a po prze- - Już!ciwnej piętrzyła się niemal pionowa ściana.U szczytu rampy wznosił się pozbawiony Drzwi się otworzyły.Ze środka posypał się grad blasterowych błyskawic, ale ko-okien niewielki dom o ścianach wyłożonych płytami ze stopu jakiegoś metalu.Jeżeli mandosi w porę odskoczyli.Chwilę pózniej kanonada się skończyła równie raptownie,nie liczyć długiego sznura zmierzających do przetwórni robotów z urobkiem, kamienio- jak przedtem się zaczęła.Ni-ner i Atin kucnęli po obu stronach otworu drzwiowego.łom wyglądał na opustoszały.Ktoś jednak - tym kimś mógł być automat - musiał spra- Zazwyczaj sytuacja wyglądała bardzo prosto.Jeżeli ktoś w środku nie chciał wyjść,wować nadzór nad odstrzałami.Prawdopodobnie znajdował się w tamtym domu.Takie zachęcał go do tego wrzucony granat.Najczęściej to skutkowało.Tym razem istniałobudowle o ścianach z wytrzymałego stopu mogły także służyć jako magazyny interesu- jednak duże prawdopodobieństwo, że w środku są zmagazynowane materiały wybu-jących materiałów wybuchowych.chowe, więc posłużenie się granatem byłoby zbyt widowiskowe.Niner pokręcił głową.Janko5 Janko5Karen Traviss Komandosi Republiki Bezpośredni kontakt131 132Atin wyjął endoskop, żeby się przekonać, jak wygląda wnętrze domu, ale kiedy ku leżały resztki posiłku i sporządzone z zabezpieczających pokryw prowizorycznewsunął ostrożnie próbnik w głąb otworu, ze środka posypał się znów grad blasterowych talerze.Pomieszczenie wyglądało, jakby Weequayowie się w nim ukrywali.Niner chy-błyskawic.ba wiedział, kogo starali się unikać.- W pomieszczeniu poruszają się dwie osoby - powiedział.- Brak światła, ale Oglądając różne ładunki i detonatory, Atin wybrał te, które mu się najbardziej po-próbnik wykrył obecność materiałów wybuchowych.dobały, i ułożył z nich stos w oczyszczonym miejscu klepiska, które służyło za podło-- Więc co, oślepiamy ich snopem światła z minireflektorów i zmuszamy do pod- gę.Znał się na takich urządzeniach, a zwłaszcza na tych, które zawierały skomplikowa-dania? ne obwody elektroniczne.Atin pokręcił głową.Wyjął granat i upewnił się, że jest zabezpieczony.- Coś wspaniałego - powiedział z satysfakcją.- Niektóre detonatory można wy-- Jak bardzo byś się denerwował, gdybyś siedział na stosie materiałów wybucho- zwalać z odległości czterdziestu kilometrów.Właśnie tego nam brakowało.pokazuwych, wystarczających do wystrzelenia tego kamieniołomu na orbitę? - zapytał.ogni sztucznych.- Ręce trzęsłyby mi się tak, że nie mógłbym unieść do ust szklaneczki z trunkiem - - Damy radę wziąć tyle, ile nam potrzeba? - zaniepokoił się Niner.odparł Niner.- Niektóre z nich są naprawdę wspaniałe - westchnął komandos.- Darman na- Właśnie.- Komandos zważył kilka razy granat w dłoni.- Ja też tak uważam.pewno by powiedział, że to nic niezwykłego, ale przydadzą się nam do odwróceniaWtoczył zabezpieczony granat do środka i odskoczył do tyłu.Trzy sekundy póz- uwagi.To prawdziwe cacka.-Uniósł kule wielkości mniej więcej chochlopiłki.- Teniej z domu wybiegli dwaj Weequayowie.Komandosi równocześnie dali ognia.Pierw- maleństwa.szy przeciwnik zginął od razu, ale drugi przebiegł z rozpędu jeszcze kilkanaście me- Trzask
[ Pobierz całość w formacie PDF ]