[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynała jednakdochodzić do wniosku, że to były tylko słowa i nigdy by tegonie zrobił.Mogła się mylić, ale chyba jednak nie.Podczaskolacji podda Hattona pewnej próbie.Podekscytowana tymwyzwaniem, poszła do saloniku, ciesząc się na myśl oczekającym ją starciu.Hatton stał przy kominku.Kiedy weszła do pokoju,odwrócił się, nienaganny jak zawsze w dobrze skrojonymsurducie z połyskliwej wełny, śnieżnobiałej lnianej koszuli,opiętych spodniach i naciągniętych na nie lśniących wysokichbutach z juchtowej skóry.Zbliżała się do niego z uśmiechem, który mógłbyobłaskawić krokodyla.Zmrużył oczy.- Pięknie pani wygląda, pani Firle.Czy to jedna zsukien madame Arouet?107- Tak - odparła z uśmiechem przylepionym do ust.- Wyjątkowo twarzowa.Ta kobieta to geniusz.Zgodzisię pani ze mną?- Tak, ale niestety porządek w dostawach pozostawiawiele do życzenia.Zamówiłam najwyżej połowę z tego, co miprzysłała.- Naprawdę? Może to nie jest jakaś wielka sprawa.Przydadzą się pani te rzeczy?- Pewnie tak.gdyby było mnie na nie stać.PanieHatton, proszę sobie ze mnie nie żartować.To pańska sprawka,prawda?- Może zasugerowałem kilka dodatkowych.- Nie miał pan do tego prawa.Nie przyjmę tych rzeczy,sir!- W porządku.Proszę w takim razie je odesłać -powiedział obojętnie.- Hm.co? - Sophie spodziewała się zażartej kłótni.- Z drugiej strony mogłaby pani zapłacić mi za nie,kiedy ta smutna sprawa dobiegnie końca - dodał gładko.- No.tak.Usunął jej grunt spod nóg.Była wściekła.Jak miała gopokonać?Do pokoju wkroczyła Abby z wyładowaną tacą, zasiedliwięc do stołu.- Umieram z głodu! - Spojrzał na służącą.- Co panimatka proponuje nam dzisiejszego wieczoru?- Homara w sosie, sir.Dostarczono go z wybrzeża dziśrano.Pani Firle będzie smakował, to jedna z jej ulubionychpotraw.- Twoja matka nas rozpieszcza, Abby.Jej kuchnia jestwyśmienita.A co potem?- Opiekany drób z grzybami, a na deser kremkarmelowy.- Nie ma jabłecznika?108- Och.zjedliśmy go.Mężczyzni byli bardzo głodni,ale mama zrobi dla pana drugi, jeśli tak panu zależy.- Nie zawracaj jej głowy.Zadowolimy się bitąśmietaną, a potem poprosimy o półmisek serów.Mamnadzieję, że po tym wszystkim dożyję ranka.Kiedy Abby wybiegła z pokoju, Sophie spojrzała zwyrzutem na Hattona.- Nie powinien pan tak żartować.Abby zaraz powieBess, że nie jest pan zadowolony.- Wątpię.Bess wie, że doceniam jej talent kulinarny.Widzi pani, wielce się natrudziłem, by przeciągnąć ją na swojąstronę.- Ciekawa jestem, dlaczego tak panu na tym zależało.- Opinia Bess bardzo się liczy wśród służby.Mamnadzieję, że Bess uzna mnie za odpowiedniego kandydata dopani ręki.- %7łąda pan od niej zbyt wiele, panie Hatton.Lekceważy pan konwenanse, więc zapomniał pan, że wdowapowinna być w żałobie przynajmniej przez rok, a żadna damaw takiej sytuacji nawet by nie pomyślała o zachęcaniu innegomężczyzny.bez względu na to, jak byłby czarujący.-Obdarzyła go lodowatym uśmiechem.Hatton się roześmiał.- Komplementy, droga pani? Co za miła odmiana.Może to panią zmartwi, ale proszę zwrócić uwagę na pewiendrobny fakt.Bess nie przepadała za pani zmarłym mężem i zpewnością się nie zdziwi, że tak szybko postanowiła paniposzukać szczęścia.- Czyżby plotkował pan za moimi plecami, na dodatekze służbą?!- Boże uchowaj! Wiem to od Reubena.Bessoczywiście pilnuje się przy Kicie, ale kiedy nie ma go wpobliżu, szczerze wyraża swe opinie.Jej zdaniem została panioszukana przez mężczyznę, który nie był pani wart.109- Zachowanie Richarda nie powinno pana interesować -odparła Sophie sztywno.- Muszę wiedzieć, co i jak, to moja praca.Służbabardzo panią lubi i była wzburzona faktem, że mąż ukrywałprzed panią to, co tu się działo.- Dlaczego więc nic mi nie mówili?- Uwierzyłaby im pani? Wiedzieli, jak bardzo jest panilojalna wobec męża, poza tym znana jest wszystkim paniawersja do plotek.Sophie milczała.- Czy to jednak była lojalność? - ciągnął nieubłaganie.-Zdumiewa mnie, że nie kwestionowała pani częstychwyjazdów męża albo jego tolerancji dla gości, którzy podobnobyli zbyt niebezpieczni, by się pani z nimi widywała.- Nie mówił, że są niebezpieczni, tylko nieokrzesani ihałaśliwi.- Nie odpowiedziała pani na moje pytanie.Może niezależało pani na poznaniu prawdy?- Och! Nie pozwolę panu oczerniać jego imienia.Przecież był pańskim człowiekiem.Myślałam, że jest pan zniego dumny.Zginął w słusznej sprawie.- Pani lojalność wobec mężczyzny, którego pani niekochała, jest godna podziwu, moja droga, ale zle ulokowana.Najwyższy czas, żeby poznała pani prawdę.Firle byłpodwójnym agentem.- Nie rozumiem.- wyszeptała po dłuższej chwili.- Więc wyjaśnię to pani.Owszem, przekazywał naminformacje, jednak w większości bezużyteczne.Za towiadomości, które dostarczał przemytnikom, były bardzocenne.Z dużym wyprzedzeniem wiedzieli o planowanychprzejęciach towaru i zasadzkach na plażach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]