[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Księżna wyskoczyła z powozu pierwsza, tuż za nią wysiadł lordCrowland, ciągnąc za sobą córkę.Mary Audley pospieszyła za nimi, takwięc Grace znalazła się na szarym końcu.Westchnęła z rezygnacją.Ostatecznie było to miejsce całkiem dla niej stosowne.Zanim Grace dotarła do drzwi frontowych probostwa, resztatowarzystwa zdążyła już wejść do wnętrza domu, a nawet do gabinetuproboszcza, gdzie znajdowali się Jack i Thomas wraz z bezcennymrejestrem parafialnym.Na samym środku frontowego pokoju stała kobietaz otwartymi ze zdumienia ustami, tuląc do siebie filiżankę herbaty, któraomal nie wypadła jej z rąk.- Dzień dobry - powitała grzecznie kobiecinę Grace i uśmiechnęła siędo niej w przelocie.Ciekawe, czy ktoś z nieproszonych gości pamiętał o tym, by zastukaćdo drzwi?- Gdzie jest rejestr?! - dotarło do Grace z głębi domu niecierpliwepytanie księżny, a zaraz potem trzask drzwi uderzających o ścianę.379RS -Jakim prawem wyjechaliście beze mnie?! Gdzie jest rejestr?Pokażcie mi go natychmiast!Grace dobrnęła do drzwi gabinetu, ale tłoczyli się w nich ci, codotarli tam przed nią.Niczego więc nie mogła zobaczyć.I wówczas Gracezdobyła się na coś, o co nigdy by siebie nie podejrzewała.Przepchnęła się.Bez odrobiny uprzejmości.Kochała Jacka! I chciała być blisko niego, cokolwiek przyniesie imten dzień.Jack nie może zostać sam.Już ona do tego nie dopuści!Przedarła się do wnętrza w chwili, gdy księżna wrzeszczała:- No i co? Czego się dowiedzieliście?!Grace stanęła mocno na nogach i rozejrzała się dokoła.Tak, był tuJack.Wyglądał okropnie.Jaki udręczony.Chciała wymówić jego imię, ale nie mogła wydobyć głosu.Zupełniejakby odebrało jej mowę.Nigdy jeszcze nie widziała Jacka w takim stanie.Barwa jego twarzy była jakaś nienaturalna - zbyt blada, a może zbytczerwona? Nie umiałaby powiedzieć.I palce mu drżały.Czy inni tego niewidzieli?!Z niepokojem zwróciła oczy na Thomasa; on z pewnością coś na toporadzi.Powie coś.Ale Thomas patrzył tylko na Jacka.Podobnie jak wszyscy inni.Niktsię nie odzywał.Czemu wszyscy milczeli?- To on jest księciem - oznajmił w końcu Jack.- Tak jak byćpowinno!O dziwo, Grace na te słowa nie podskoczyła z radości.Pomyślałatylko: nie wierzę mu.380RS Jack nie wyglądał przekonująco.Nie mówił przekonująco.Staraksiężna zwróciła się do Thomasa.- Czy to prawda? Thomas nie odpowiedział.Księżna syknęła w bezsilnym gniewie i szarpnęła go za ramię.- Czy to prawda? - dopytywała się uparcie.Thomas nadal milczał.- Nie ma dowodu zawarcia małżeństwa - obstawał przy swoim Jack.Grace chciało się płakać.Kłamał.Było to oczywiste dla niej i dlawszystkich.W jego głosie brzmiała rozpacz, strach i czyżby robił to dlaniej? Chciał się wyrzec swojego dziedzictwa ze względu na nią?!- Thomas jest prawowitym księciem - powtórzył znowu Jack,rozglądając się nerwowo dokoła.- Czemu nie słuchacie? Czemu nikt mnienie słucha?!Nadal jednak panowało milczenie.I nagle ktoś powiedział:- On kłamie.To był głos Thomasa, cichy i spokojny.Niewątpliwie mówił prawdę.Grace wydała zdławiony jęk i odwróciła głowę.Nie miała siły na topatrzeć!- Nie! - zaprzeczył Jack.- Powiadam wam.- Na litość boską! - warknął Thomas.- Audzisz się, że nikt niewykryje twojego kłamstwa? Znajdą się świadkowie! Myślisz, że nikogonie było na tym ślubie?! Na miłość boską, nie możesz zmienić przeszłości!Grace zamknęła oczy.- Ani jej zniszczyć - mówił groznie Thomas - choć próbowałeś tegodokonać!Coś ty zrobił, Jack?!381RS - Wyrwał stronę z rejestru - wyjaśnił Thomas - i wrzucił ją do ognia.Grace otworzyła oczy.Musiała zajrzeć do kominka.Ani śladudokumentu.Tylko odrobina sadzy i popiołu, i pomarańczowe języki ognia.- To ty jesteś księciem Wyndham - oświadczył uroczyście Thomas,zwracając się do Jacka.Spojrzał mu prosto w oczy i złożył przepisowy ukłon.Jack wyglądał,jakby miał zaraz zemdleć.Thomas odwrócił się i spojrzał na resztę zgromadzonych.- Ja jestem.- Urwał i odkaszlnął, lecz gdy znowu przemówił, głosmiał spokojny i pełny godności.- Ja jestem zwykłym panemCavendishem.%7łyczę państwu miłego dnia.Wyminąwszy zebranych, dotarł do drzwi.I wyszedł.Z początku niktsię nie odzywał.Potem jednak lord Crowland odwrócił się do Jacka izłożył mu niemal przesadny ukłon.- Wasza książęca mość.- Nie! - protestował gwałtownie Jack, kręcąc głową.Zwrócił się doksiężny:- Nie pozwól na to! Thomas będzie o wiele lepszym księciem!- Jest w tym nieco racji - zauważył hrabia, nie zważając na udrękęJacka.- Ale i ty nauczysz się wszystkiego, milordzie.I wówczas Jack wybuchnął śmiechem.Nic na to nie mógł poradzić.Zmiech tryskał mu z gardła, a podsycała go jeszcze absurdalność sytuacji.Wielki Boże! Przecież on nie był w stanie niczego się nauczyć! Niczego!- Co wy tam wiecie! - Jego rozpacz zniknęła, zastąpił ją gorzkifatalizm, posępny i cyniczny.Spojrzał na swoją babkę.- Nie masz pojęcia,coś narobiła! - wytknął jej.- Najmniejszego pojęcia!382RS - Przywróciłam ci należne miejsce w świecie - odparła ostro.- Któresię należało synowi mojego Johna!Jack odwrócił się od babki.Nie mógł na nią patrzeć.Ale tam, przydrzwiach, stała Grace zaszokowana, przerażona.Kiedy jednak spojrzała naniego, Jack poczuł, że wszystkie cząstki jego świata, który się rozpadł,wracają na właściwe miejsce.Grace kochała go.Nie wiedział, jakim cudem i dlaczego, ale niezamierzał tego kwestionować.A kiedy ich spojrzenia się spotkały,wyczytał w jej oczach nadzieję.I ujrzał przyszłość, jaśniejącą jak wschódsłońca.Przez całe życie Jack uciekał.Od siebie i od swoich ułomności.Takrozpaczliwie bał się, żeby nikt nie poznał go zbyt dobrze, że nie próbowałnawet szukać własnego miejsca na ziemi.Uśmiechnął się.Wiedział nareszcie, gdzie jest jego miejsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •