[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł wjechać na Piazza Santa Maria z fontanną pośrodku,więc zsiadł ze skutera i pchał go przed sobą.Chryste - wyczyścilifront kościoła na rogu tak, że mozaiki, które zawsze byłybrudnożółte, teraz w słońcu lśniły złotem.Po prawej była ścieżkaprowadząca do kina Pasquino - oczywiście zamkniętego wsierpniu - gdzie pokazywano filmy po angielsku, a latemzdejmowano dach i oglądało się filmy pod gwiazdami.150Pojechał dalej, nie mogąc się nadziwić, jak dobrze zapamiętałlabirynty uliczek, podczas gdy nie potrafił sobie przypomnieć, cojadł wczoraj na lunch.Przejechał przez most na Via Giulia,otoczoną zakurzonymi butikami.W jednym z ciemnych sklepówstarszy mężczyzna czyścił żyrandol.Pies chrapał podzaparkowaną vespą, nad ulicą wisiał sznur z praniem, który Halmusiał ominąć.Odtąd wszystkie znaki mówiły, że musi dalej iść pieszo, bydotrzeć do ulubionego placu: gwarnego Campo di Fiori, gdziegrupa sprzątaczy zamiatała stare kwiaty, zgniłe winogrona, figinadgryzione przez osy i łupinki pistacji z porannego targu.Halwsiadł na skuter i skierował się do starego getta żydowskiego,potem na Piazza Mattei, by podziwiać oryginalną fontannę zczterema marmurowymi żółwiami pijącymi wodę.Zawrócił i skręcił w uliczkę, która wyglądała na ślepy żaułek.Jakiś mężczyzna leżał pod swoim skuterem, jedną rękąpodtrzymywał go, a w drugiej trzymał skręta.Wychylił się ipozdrowił po imieniu przechodzącą obok zakonnicę.Halzaparkował vespę i zsiadł; zauważył spoconego Calluma, którystał przed porośniętym winoroślą starym budynkiem z nazwą DaEmilia nad drewnianymi drzwiami.15119- Hej! - zawołał Hal.- Hej! - odkrzyknął Callum, rozcierając ślady po okularach nanosie.- Dobry Boże, Hal Blackstock.Zadowalasz się byle czym?A gdzie limuzyna z przyciemnionymi szybami?- Pozbyłem się jej.Wracam do przeszłości.Dobrze cięwidzieć, stary.- Wyciągnął rękę, a Callum ją uścisnął.- Tutaj mnie zaprosiłeś? - Wskazał wyblakłe drzwi za nim.-Wygląda zbyt etnicznie, nie odważyłem się sam tam wejść.- To najlepsza restauracja w mieście.A przynajmniej byładwadzieścia trzy lata temu.- O kurczę, dwadzieścia trzy lata.-Nie jest wytworna, ale bardzo włoska.- To będzie miła odmiana.- Callum popchnął drzwi.-Chodźmy.Hal szedł za nim dość spięty.Wnętrze wyglądało tak, jak jezapamiętał z dawnych lat: chłodna kamienna podłoga,ciemnozielone obrusy.Wentylatory pod sufitem delikatniewirowały nad salą, w której poza dwoma biznesmenami cichorozmawiającymi przy stoliku w rogu, nie było nikogo.152- Zupełnie jakbyśmy mieli rezerwację.- Callum sięuśmiechnął.- Jest sierpień - przypomniał Hal.- Miasto opustoszało.- Pamiętał restaurację zawsze przepełnioną, z wysmako-wanym jedzeniem, i to, że kiedyś jeden z Amerykanów, którychoprowadzał po mieście, dał mu tutaj wyjątkowo hojny napiwek.Teraz brakowało mu tego niezblazowanego Hala, który cieszyłsię na myśl o posiłku poza domem.Z zaplecza wyłoniła się starsza dama w czarnej sukni.Rozpoznał w niej Emilię, choć się postarzała.Wtedy, lata temu,bardzo się o niego troszczyła, podtykała darmowe desery inazywała go swoim angielskim synem.A teraz jej oczy byłyzamglone z powodu zaćmy, kroki powolne i mimo jegoświatowej sławy nic nie wskazywało, by go rozpoznawała.AHal, który wyobrażał sobie serdeczne powitanie, pewien, że zdumą obserwowała jego karierę, sparaliżowany nieśmiałościąpostanowił nic nie mówić.- Si? - spytała.- Yyy.Abbiamo riservato un tavolo.II nome e Signor farsę.- Che?Callum stłumił chichot.- Mamy rezerwację - powiedział.- Pan Jarse.- Ah, si, si! Signor farsę.- Wskazała stolik w rogu.- Proszę tutaj.Usiedli, a Callum wciąż chichotał.- Nieźle jak na płynny włoski.Bezczelny.Czasami Hal zastanawiał się, czemu dotąd go niezwolnił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]