[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ty to jesteś!Rozpięła szybko srebrny pasek, potem sięgnęła do tyłu i rozsunęła zamek sukienki.Jakby raptem przypomniała sobie swój grzeszek i chciała go naprawić, jak dzieckooczekujące przebaczenia rodziców.Allie usiadła i przyglądała się jej pasowi do pończoch i stanikowi.Właściwie wcalenie miała złej figury.Była znacznie lepsza niż wydawała się w burych, zle skrojonychubraniach, które preferowała. Zostaw kolczyki, Hedro, może jest jeszcze jakaś sukienka,która ci się podoba.Odwróciła się i zaczęła gapić się na Allie z niedowierzaniem:  Chyba nie chcesz, potym wszystkim.? Niczego nie ukradłaś ani nie zniszczyłaś  przypomniała jej Allie. Nigdy nie zniszczyłabym umyślnie czegoś, co należy do ciebie  powiedziała zzapałem harcerki wypowiadającej święte przyrzeczenie.Allie wstała z łóżka i podeszła do szafy.Druciane wieszaki jęknęły na stalowympręcie, kiedy rozsunęła ubrania i znalazła niedrogą beżową suknię.Uszyta była bardzopodobnie jak ta niebieska, którą Hedra z wielką pieczołowitością wkładała właśnie zpowrotem na wieszak.Nieco bardziej dopasowana, krótsza, ale podobna. Przymierz tę  powiedziała Allie i wyjęła sukienkę z szafy, z rozmachem, jakiwidziała u sprzedawców w eleganckich butikach.Hedra była pod wrażeniem:  Naprawdę mam to zrobić? Oczywiście  zapewniła ją Allie.Po chwili Hedra, w beżowej sukience, obracała się przed wysokim lustrem.Jej ruchybyły zamaszyste, a jednak pod kontrolą, prawie jak taniec.Uśmiechając się odsunęła się od lustra i wśliznęła się w swoje brązowe buty naśrednim obcasie, leżące obok łóżka.Rzuciła kolejne spojrzenie w lustro, po czym obróciła siętak, że spódnica zafalowała. I co o tym myślisz, Allie?  Myślę, że wygląda na tobie fantastycznie. W istocie, suknia czyniła jąpowabniejszą. Lepiej niż na mnie. Nie, to niemożliwe. Dobrze działasz na moje ego, Hedra, nawet jeśli to co mówisz jest trochęnierzeczywiste. Chociaż w czymś jestem dobra  odezwała się niepewnie. O Boże!  pomyślała Allie, a głośno powiedziała:  Powinnaś coś wypić.Właściwie,ja też powinnam coś wypić.  Oj tak!  dodała znowu w myśli. Teraz? Tym bardziej teraz. Dobrze, Allie.Pozwól tylko, że to zdejmę. Wygięła ręce, łokcie odstawiła nazewnątrz i po omacku próbowała znalezć na plecach zamek. Nie, nie rozbieraj się.Jest twoja. Ale nie stać mnie, żeby ci za nią zapłacić. Nie chcę, żebyś mi płaciła.To prezent. %7łartujesz! Nie żartuję, do cholery!  Znowu to było zbyt ostro.Hedra zdawała się nie wiedzieć, co zdenerwowało Allie.Opuściła ręce i powiedziała: Dziękuję ci, Allie. Prawie przy tym dygając. Nie jestem żadną jej wysokością, Hedra. Co masz na myśli? Nieważne.Chodzmy.Kareta czeka.Nie było jednak karety.Ani nawet taksówki.Szarym, ponurym popołudniem szły pieszo dorestauracji z barem na Broadwayu, w pobliżu Siedemdziesiątej Szóstej Zachodniej.Zanimweszły, Allie zauważyła, że elektroniczny zegar na Apple Bank pokazywał pierwszą, alewcale nie miała ochoty na lunch.Spotkanie z Hedrą w sypialni chyba odebrało jej apetyt.Silne emocje, czy to złość, czy żal, tak na nią działały.W barze leciała muzyka, heavy metal, ale niezbyt głośno.Wejście do restauracjizwieńczone było łukiem; Allie zobaczyła kilkoro ludzi przy nakrytych czerwonymi obrusamistolikach, jedli lunch.Allie i Hedra usiadły w części barowej, przy jednym z niewielkich drewnianychstolików koło ściany.Allie przewiesiła pasek swojej torebki przez oparcie krzesła, blisko ściany, gdzie nikt nie mógł jej ściągnąć, i rozejrzała się dokoła.Lokal wyłożony był ciemną boazerią, a na ścianach wisiały półki, na których rzędemstały najwymyślniejsze kufle.Z przyległej restauracji niosły się zapachy przypraw.Jakieśsześć osób siedziało na stołkach przy długim barze.Około dziesięcioro ludzi zajmowałomiejsca przy stolikach.Wzrok Allie spoczął znowu na kuflach.Kilka z nich wyglądało naantyki.Zastanawiała się, czy miały wartość kolekcjonerską.Właściciel baru mógł niewiedzieć, mógł nie znać się na takich rzeczach.Mało prawdopodobne, powiedziała do siebie, nie w Nowym Jorku.Każdy, zwyjątkiem turystów, zdawał się znać cenę każdego przedmiotu w mieście.Oprócz płaconejsukcesywnie ceny za to, że tu mieszka.Barmanka o zmęczonym wyglądzie przyczłapała do ich stolika.Stała, nieobecna,trzymając notes z zamówieniami, czekała, patrząc beznamiętnie gdzieś obok nich, jakby niewiedziała lub miała to w nosie, czy są prawdziwymi ludzmi czy papierowymi wycinankami.Odezwała się w końcu:  Słucham?  I przyjęła ich zamówienie.Allie wypiła dwa martini, a Hedra tab i martini.Oliwka smakowała jej chyba bardziejniż reszta drinka.Dwóch facetów w szarych garniturach przerwało głośną rozmowę o Jetsachna tyle długo, by ocenić obie kobiety.Jeden z nich miał popsute zęby i wyglądał na pijanego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •