[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze, gdy patrzyłam w jej stronę,paliła i uśmiechała się, ale nigdy nie patrzyła mi w oczy.Jakby myślami była gdzie indziej.Zwykle wszyscy siedzieli w wielkim kłębie dymu, rozmawiali i śmiali się.Kiedy niesiedziałam w kuchni, próbowałam przysunąć się do mamy, ale słodkawy dym mnie dusił.Zdarzało się, że Mark albo któryś z jego kolegów proponował, abym wyszła się pobawić.A jamówiłam, że wyjdę, jeśli mama się zgodzi.Mama zawsze się zgadzała.Kiedy w domu nie było Marka i jego kumpli, a mama była przytomna, wciąż świetnie siębawiłyśmy.Kiedyś każdy kolejny dzień był przygodą.Teraz te dni zdarzały się rzadziej, ale jeślimama była w odpowiednim nastroju, było świetnie.Czasami po wizycie mężczyzn mama miała więcej pieniędzy niż zwykle.Zawsze gdymiała w kieszeni kilka funtów, lubiła chodzić do kafejki.Więc kiedy przyjęcie z Markiemkończyło się w miarę wcześnie, wychodziłyśmy razem.Mama przez cały wieczór chichotała, cobyło oczywiście zarazliwe.W drodze do domu bardziej przypominałyśmy parę młodychprzyjaciółek niż matkę z córką.Zmiałyśmy się do rozpuku.To była wspaniała noc.A potem,jakieś pięć minut drogi od naszego domu, wieczór zrobił się jeszcze wspanialszy. Spójrz na to! zawołała mama, zatrzymując się przed pięknym domkiem.Popatrzyłam na ganek.Przed drzwiami stała terakotowa donica ze wspaniałą płożącą sięrośliną.Nie miałam pojęcia co to, ale było przepiękne.Mama też była tym zachwycona. Chodz wyszeptała, próbując zapanować nad śmiechem. Wezmy to.I tak zrobiłyśmy.Donica była ciężka, musiałyśmy dzwigać ją we dwie.Ciągnęłyśmy jąprzez całą drogę do domu, niczym dwójka pijanych marynarzy.Kiedy wreszcie dotarłyśmy,mama postawiła ją przy kominku i padła wykończona na kanapę.To była wspaniała noc.Niestety miało się to szybko zmienić.Jakieś pół godziny pózniej, kiedy już rozpaliłamogień na kominku i zamierzałam iść spać, rozległo się pukanie do drzwi.No nie, znów ci faceci? Przecież dopiero wyszli.Mama spała głęboko, więc to ja otworzyłam drzwi.Ale na progu nie stali Mark i jegokumple, tylko policja. Dobry wieczór odezwał się policjant. Czy w domu jest ktoś dorosły?Pewnie odruchowo spojrzałam w stronę mamy, bo policjant powiódł wzrokiem w tę samąstronę. To twoja mama?Skinęłam głową. Możesz ją obudzić?Aatwiej powiedzieć niż zrobić, ale kilka minut pózniej mama wstała. Podejrzewamy, że ukradła pani doniczkę z domu w sąsiedztwie. Nieprawda! Nic takiego nie zrobiłam! zawołała z całą powagą, na jaką mogła sięzdobyć. Jak śmiesz przychodzić tu i mówić coś takiego!Policjant był niespeszony.Przez cały czas wpatrywał się w doniczkę przy kominku. Może pani wyjaśnić, skąd pani ma ten kwiatek? zapytał. Kupiłam. Dobrze westchnął. Niech pani będzie.Super, pomyślałam, poddaje się. Ale& mówił dalej może mi pani powiedzieć, skąd się tu wziął?Ręce mi opadły, gdy zobaczyłam, co wskazywał.U jego stóp, tuż przed drzwiami, leżałotrochę błota.Zcieżka ciągnęła się od kominka aż do drzwi do budynku. Prawdę mówiąc, przyszliśmy tu po śladach pozostawionych od samego domu, z któregopani to ukradła wyjaśnił policjant. Więc może lepiej pani się po prostu przyzna.To naprawdę śmieszne.Byłyśmy tak beznadziejne, że zostawiłyśmy po sobie wyraznyślad prowadzący wprost pod nasze drzwi.Mama nie miała nic na swoją obronę, a jednak wciążsię upierała, że tego nie ukradła, gdy policjant zabrał doniczkę i wyniósł z domu.Kiedy zamykałdrzwi, wciąż wymyślała mu za to, że ją oskarżył o kradzież. Ale przecież ją ukradłyśmy zauważyłam zdziwiona. No tak zgodziła się mama i zaczęła śmiać.Przyłączyłam się do niej. Widziałaś jakąmiał minę? Czemu nie zauważyłaś błota?Ale nie była zła.Myślę, że czuła ulgę, że nie zabrał nas znów na komisariat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]