[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przed trzema porami deszczowymi mój młodszy brat Rashid pasł jego wielbłądy wpobliżu studni należącej do naszego klanu.Zwierzęta spokojnie skubały trawę, więc sam położyłsię w cieniu i zasnął, a obudził go dopiero świst kuł.Zorientował się, że jest na linii ognia, toteżrzucił się do ucieczki, ale kilku walczących mężczyzn zaczęło strzelać także i do niego.Kulaugodziła go w ramię, więc osunął się na murawę i stracił przytomność.Kiedy doszedł do siebie - nigdzie nie było śladu ani po napastnikach, ani po wielbłądach,tylko wiatr hulał po pustyni.Zwierzęta, które stanowiły dorobek całego życia mojego ojca, z jednejpary rozrodziły się w liczne stado, przetrwały klęski głodu i suszy, z których miał prawo byćdumny - znikły jak kamfora.Rashid jakoś dowlókł się do naszego obozu, gdzie matka opatrzyła muranę.Na szczęście kula nie uszkodziła kości, przebiła tylko na wylot mięśnie więc brat szybkopowrócił do zdrowia, ale ojciec był kompletnie zdruzgotany.Wyglądał, jakby wraz z wielbłądamiopuściła go także chęć do życia.Całymi dniami przesiadywał z twarzą ukrytą w dłoniach, aż wkońcu którejś nocy gdzieś wyszedł i więcej nie wrócił Somalijskie przysłowie głosi, że człowiekzdesperowany gotów jest szukać swoich wielbłądów nawet w koszyku na mleko, więc możliwe, żeudał się na ich poszukiwanie lub w pościg za złodziejami.Niewykluczone jednak, że stracił jużwszelką nadzieję i szukał tylko miejsca, aby umrzeć.MAMAW imię Boga Miłosiernego, Litościwego(.)Prowadz nas prostą drogą, drogą tych, którychObdarzyłeś dobrodziejstwami, nie zaś tych,na których jesteś zagniewany,i nie tych którzy błądzą.Koran, Sura I OtwierającaDążyliśmy wciąż w kierunku błękitnych wzgórz na horyzoncie, ale zaczynało mi się jużwydawać, że nigdy tam nie dotrzemy.Nie miał końca rozległy przestwór nieba nad nami i upał teżzdawał się nie mieć końca.Abdillahi twierdził, że ludzie, którzy przez cały dzień przebywają nasłońcu, mogą umrzeć z gorąca.Tymczasem każdy krzaczek i każdy pagórek przypominał mi odzieciństwie w tych stronach, a szczególnie o matce.Dochodziłam już do wniosku, że jako dzieckomusiałam chyba mieć obsesję na jej tle.Modliłam się codziennie, aby nic złego jej się nie stało, iwszędzie chodziłam za nią krok w krok, nawet gdy o tym nie wiedziała.Mama była całym moimświatem i do dziś nie wiem, jak zdobyłam się na odwagę, żeby ją opuścić.Podejrzewam, że w gruncie rzeczy nigdy tego nie chciałam, tylko z biegiem lat nasze ścieżkistopniowo się rozchodziły.W języku somalijskim istnieje zwrot nurro, co oznacza instynkt.Jest todar Allaha, charakteryzujący zwierzęta albo tych, którym udało się cudem uniknąć śmierci.Dziękitemu instynktowi termity zlepiają kopce własną śliną, a młoda jaszczurka wie, jak wykluć się z jajai znalezć pokarm.Chętnie wierzyłabym w swój nurro, ale obawiałam się, że przebywałam już zbytdługo z dala od domu, aby zrozumieć, co mi instynkt podpowiada.Kto wie, może odbędziemy tęcałą podróż na darmo, bo u jej kresu nie odnajdziemy już matki? Może przepadła na zawsze? Siłąwoli powstrzymywałam się od płaczu.Noc zapadła nagle, czarna jak sadza.Byłam zmęczona upałem i miałam serdecznie dośćpodskakiwania na wybojach.Obawiałam się ponadto, co się stanie, jeśli Abdillahi, mimozapewnień, nie znajdzie właściwej wsi.Wtedy zabłądzimy na pewno w tej dzikiej okolicy.Ab-dillahi bez uprzedzenia zjechał z szosy i skierował się prosto na mały pagórek.Zaraz za pagórkiemwyłączył silnik i ogarnęła nas głucha cisza.Znajdowaliśmy się, co prawda, w obozowisku ludzkim,ale w żadnej chacie się nie świeciło.Mimo to Abdillahi zaanonsował:- Jesteśmy na miejscu.Od razu poczułam przypływ energii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]