[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieczorem, jak dziedziniec się opróżni, przyślę do ciebieAjtona.I, och, mamo, serce mi pęka z żalu za twym zamordowanym bratem, a przysię-głem na Kerdo, że go pomszczę.Spytała łagodnie: Pochwalasz ty tego.jak on się nazywa, Ajton? Nie sądzisz, że on jest zbyt dzikina to, żeby być mężem Nauzykai? To nie jest chyba sytuacja, która wymaga łagodności. Obawiam się, że masz rację.Zmykaj teraz i poproś, żeby Eurykleja przygotowałaci gorącą kąpiel i poszukała czystej bielizny.Wykąpał się, posłał dziewczynę po Eumajosa i znów usiadł na swoim miejscu obokHalitersesa.Podszedł Noemon, by zapytać, gdzie stoi okręt. Wyciągnięty na brzeg Motii odrzekł Klitoneos łatają mu dziurę.Będzie tujutro albo pojutrze.Jestem ci głęboko wdzięczny, żeś mi go pożyczył.Potem Haliterses wygłosił proroctwo, jednakże wśród rozgwaru usłyszał je tylkoKlitoneos. Mam dziwną wizję łani, która cieli się w jaskini nieobecnego lwa.Widzę, jak lewwraca z bezowocnej wyprawy nieświadom, co ujrzą jego głodne oczy po powrocie. Byłoby dobrze dla twojego lwa, gdyby myśliwi nie zastawili na niego sideł w po-bliżu jaskini powiedział Klitoneos smutnie.119 Ten lew rozerwie wszystkie sidła. Oby to Atena przemawiała przez twe usta, panie mój, Halitersesie!Potem wszedł Eumajos i Klitoneos skinął na niego, żeby usiadł przy nim, jednocze-śnie służący wniósł misę z mięsem i koszyk chleba.Tuż za Eumajosem przykulał Ajton,lecz nie ważąc się iść dalej niż do jesionowego progu, który łączy oba dziedzińce, usiadłoparłszy się plecami o kolumnę.Klitoneos wziął cały bochen chleba i plaster wołowinyi podał Eumajosowi. Daj to swojemu nieszczęśliwemu towarzyszowi rzekł I skłoń go, żeby ob-szedł całe towarzystwo i użebrał więcej. Będąc żebrakiem tylko przez nieszczęście, a nie z zawodu, będzie się może wsty-dził. Powiedz mu, że żebrakowi nie przystoi wstyd.Ajton przyjął dar i począł jeść niby wygłodniały, a tymczasem Femios śpiewało królu Menelaosie ze Sparty.O tym, jak udał się on po poradę do Proteusza, proroku-jącego starca, który włada piaszczystą wyspą Faros, i o tym, jak położył się spać pośródfok owinięty w foczą skórę.Przysłuchiwałam się temu z okna wieży, kiedy Ktesippos,już pijany, przerwał pieśń krzycząc do mnie ochrypłym głosem: Hej, pani, powiedz nam, czy nie chciałabyś też położyć się spać wśród fok? Należy wyjaśnić, że Fokajczycy zwą siebie Fokami.Femios odłożył na bok formingęi wszystkie oczy zwróciły się na mnie, kiedy wolno i wyraznie odpowiedziałam: Nie mam na to ochoty, panie mój, Ktesipposie.W porównaniu z nimi cały chlewsykańskich wieprzy pachnie słodko i postępuje świątobliwie.A choć tkanina nasyconasilnymi wonnościami mogłaby zabić fetor fok, nie ochroniłaby mnie ona ani przed ichwszeteczeństwem, ani przed ich gwałtownością.Owego dnia naszą umówioną taktyką było podżeganie niesnasek w szeregach wro-gów, a ten mój docinek osiągnął dobry rezultat.Sykańczycy śmiali się do rozpuku z Fo-kajczyków.Kiedy Femios mógł wreszcie dokończyć swoją pieśń bowiem SynowieHomera brali sobie za punkt honoru nigdy nie śpiewać w zgiełku i rozgwarze Ajtonzaczął obchodzić wkoło dziedziniec, żebrząc u zalotników o kęsy jedzenia.Niektórzyczynili daremne domysły co do jego pochodzenia, aż wtrącił się Melantios: Moi panowie, pewnie świnopas, który przyprowadził tutaj tego psowacza wese-la, może wam coś o nim powiedzieć.Antinoos zapytał Eumajosa: Po coś to zrobił? Czy chcesz nam zatruć całą uciechę? Czy tylko usłużnie próbu-jesz nam pomóc wyjeść do czysta królewską spiżarnię? Nie trzeba nam pomocy, dzię-kujemy.A w ogóle kto on jest? Panie mój, możesz być wysoko urodzony odrzekł Eumajos śmiało ale mu-sieli cię zle wychować, bo wiedziałbyś w przeciwnym razie, że to nie zaleta, gdy się do-120pomaga bogatym i szczęśliwym, którzy i tak znajdują przyjęcie, gdziekolwiek się uda-dzą.Ich gospodarze oczekują w zamian jakiegoś daru albo usług.Ale przed żebrakiemnie zaryglowane są jedynie drzwi ludzi o królewskim sercu.Przyprowadziłem tegokupca, który ocalał z rozbitego statku, ufając, że książę Klitoneos użali się nad nim.A jakie ty masz prawo krytykować wielkoduszność księcia albo domagać się wyjawie-nia imion jego gości?Wtrącił się Klitoneos: Uspokój się, czcigodny świnopasie, nie zwracaj uwagi na jego cierpkie żarty!A jeśli ty, Antinoosie, odkroisz temu żebrakowi kawałek chleba i mięsa, poproszę ojca,by ci to odliczył z twojego rachunku. Ani mi się śni. Takiej odpowiedzi oczekiwałem rzekł Klitoneos. Wszyscy Fokajczycy sątacy sami: choćby nawet byli obżarci i opici do niemożliwości, a żebrak poprosiłby icho resztki z talerza, woleliby umrzeć z przejedzenia wciskając jeszcze kawał mięsa w gar-dło, niż uratować biedaka od głodu. Uważaj, Klitoneosie warknął Antinoos bo jeślibym mu dał tyle, ile chcę,począwszy od tego tu wyłowił podnóżek spod stołu i pomachał nim groznie nieruszyłby się co najmniej trzy miesiące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]