[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A skąd wiedziałeś, że będą próbowali dostać się tam dziś wnocy?- Kiedy zamknęli biuro stowarzyszenia, był to znak, że niezależy im już nanieobecności pana Jabeza Wilsona, czyli, innymi słowy, żeskończyli kopać tunel.Musieli działać szybko, bo ktośmógł odkryć ich plan.Obawiali się również, by złota nieprzeniesiono w innemiejsce.Sobota była najlepsza, bo dzięki niej mieli dwa dni naucieczkę.Dlatego spodziewałem się ich dziś w nocy.- Twoje rozumowanie jest doskonałe! - wykrzyknąłem zniekłamanym podziwem.-Przypomina długi łańcuch, w którym nie ma ani jednegofałszywego ogniwa.- To chroni mnie przed nudą - odpowiedział, ziewając.- Jużczuję, że mnieogarnia.Moje życie to ciągła ucieczka przed monotonią, azagadki mi w tympomagają.- Jesteś dobroczyńcą ludzkości - powiedziałem.Wzruszyłramionami.- No cóż, może się na coś przydaję - stwierdził.- L'hommec'est rien, l'oeuvrec'est tout, czyli człowiek jest nikim, jego dzieło - wszystkim,jak GustawFlaubert napisał w liście do George Sand.Błękitny karbunkul Następnego dnia rano po Bożym Narodzeniu wpadłem domojego przyjaciela SheriockaHolmesa z zamiarem złożenia mu życzeń świątecznych.Siedział na sofie wpurpurowym szlafroku, z fajką i plikiem porannych gazet podręką.Obok stałokrzesło, na którego oparciu wisiał zniszczony filcowy kapelusz,a na siedzeniuleżała lupa i peseta, co dowodziło, że kapelusz został poddanydokładnymoględzinom.- Widzę, że jesteś zajęty- powiedziałem.- Może ciprzeszkadzam?- Bynajmniej.Cieszę się, że mogę z przyjacielemprzedyskutować wyniki.Toprosta sprawa - dodał, wskazując na stary kapelusz.- Ale niepozbawionaciekawych, a nawet pouczających aspektów.Usiadłem w fotelu i wyciągnąłem dłonie w stronę buzującegona kominku ognia, bona dworze był siarczysty mróz, a okna pokrywała grubawarstwa szronu.- To dość pospolity kapelusz - stwierdziłem - a zapewne wiążesię z nim jakaśstraszna historia.To wskazówka, która doprowadzi cię dorozwiązania zagadki ischwytania przestępcy.- Nie chodzi tu o przestępstwo - odparł ze śmiechem Holmes -lecz o jedno z tychdziwacznych drobnych zdarzeń, które mają miejsce tam, gdziena przestrzeni kilku mil kwadratowych stykają się ze sobą cztery miliony ludzkichistnień.W takgęstym skupisku wszystko może się wydarzyć, a każda sprawamoże okazać sięzaskakująca i dziwna, lecz nie musi zaraz być przestępstwem.Mieliśmy już okazjęsię o tym przekonać.- I to nie raz - zauważyłem.- Z sześciu opisanych przeze mniespraw trzy niemiały cech przestępstwa.- Właśnie.Masz na myśli próbę odzyskania fotografii IrenyAdier, dziwną sprawępanny Mary Sutherland i przygodę mężczyzny z zajęcząwargą.Jestem pewny, że itę sprawę będzie można zaliczyć do tej kategorii.Znaszposłańca Petersona?- Tak.- To trofeum należy do niego.- To jego kapelusz?- Nie, on go tylko znalazł.Właściciel jest nieznany.Spróbujspojrzeć na niegonie jak na zniszczony przedmiot, lecz jak na problem dorozwiązania.Najpierw ciopowiem, jak się tu znalazł.Przybył tu w bożonarodzeniowyporanek razem ztłustą gęsią, która teraz zapewne piecze się u Petersona.Fakty są następujące:około czwartej tego ranka Peterson, który, jak wiesz, jestpoczciwymczłowiekiem, wracał z jakiegoś przyjęcia do domu naTottenham Court Road.Nagle zobaczył wysokiego mężczyznę, utykającego lekko, który niósłna ramieniu gęś.Kiedy posłaniec dotarł do Goodge Street, między tymmężczyzną a bandą chuliganówwynikła bójka.Jeden z nich strącił nieznajomemu kapelusz zgłowy, na co tenpodniósł laskę z zamiarem obrony, wykonał nią zamach istłukł znajdującą się zanim szybę wystawową.Peterson rzucił się w tę stronę, bypomóc napadniętemu,lecz ten, przestraszony zbiciem szyby i widokiemnadbiegającej osoby w mundurze,rzucił gęś i zniknął w labiryncie uliczek znajdujących się natyłach TottenhamCourt Road.Na widok Petersona chuligani również sięrozpierzchli.Został więcna polu walki ze zniszczonym kapeluszem i gęsią.- Którą oczywiście zwrócił właścicielowi.- W tym właśnie problem.Co prawda, do nogi gęsi byłaprzywiązana karteczka znapisem: "Dla Małżonki pana Henry'ego Ba-kera", a napodszewce kapeluszawidniały inicjały "H.B.", lecz w naszym mieście są tysiąceBakerów i setkiHenrych Bakerów, toteż niełatwo zwrócić własność jednemuz nich.- To co zrobił Peterson?- Przyniósł kapelusz i gęś do mnie, wiedząc, że interesują mnieróżne dziwnesprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •