[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo, jeszcze lepiej, pomysły na to, jak możemy sięprzekonać, czy naprawdę jest zakochany w Norze po sameuszy.Myślę, że jest zakochany, na pewno jest.Był przecieżspeszony samą jej obecnością.Co by to mogło oznaczaćinnego?Zasadniczo nie lubię ludzi, którzy się peszą z bylepowodu.Miałam kiedyś taką pracownicę, co chwilę stawała wpąsach.Strasznie mnie to denerwowało.W końcupowiedziałam jej, żeby zrobiła coś z tą nieśmiałością, bo to zledziała na klientów.Porażka.Na szczęście sama złożyławypowiedzenie i odeszła.Teraz mam wyłącznie pracowników, którzy umiejąpanować nad emocjami.Trochę to trwało, jednak stworzyłamzespół prawie idealny.Nie ma plotek, chichotania, ukrytychmotywacji.Wszystko działa jak w zegarku.W poniedziałekMagda wyjeżdża na szkolenie, w środę wraca, a nadwutygodniowy staż wyjeżdża Michał.Mają możliwościrozwoju, uczą się nowych rzeczy, dobrze zarabiają.To idealnasytuacja nie tylko dla mnie, lecz także dla nich.Prezesi też sązadowoleni.A ja bardzo lubię patrzeć, jak podskakują zradości na widok pnących się w górę wykresów sprzedażynaszych gier.Gdyby tylko w życiu prywatnym mogło być równieprosto.Piotr unika tematu dziecka jak ognia i powtarza, żemamy jeszcze dużo czasu i nie mam się czym martwić.Jasne,on ma mnóstwo czasu.Do osiemdziesiątki.Charlie Chaplinpłodził dzieci do końca życia, Picasso chyba też.Niestety,zegar biologiczny kobiet tyka znacznie szybciej.Mój zegar.Nie, on nie tyka, on wyje na alarm.Ciekawe, ile cykli zostałomi do menopauzy.Sto? Pięćdziesiąt? Dwanaście? Czytałam odziewczynach, które przekwitają już koło czterdziestki.Ktowie, jak będzie ze mną? Samo słowo menopauza brzmikoszmarnie.A Piotr tego nie rozumie.No dobrze, wiem, byłze mną w klinice, nawet trzy razy.Chciał spróbować. Skorotak ci, kochanie, zależy na tym badaniu".Tak, zależy mi.Jakcholera.Nic mu z tego nie wyszło.Bo nie umie się wyluzowaćna żądanie.Wczoraj rozmawiałam o tym z doktor Pawłowską.Chciałabym jakoś wesprzeć Piotra.Klinika jest przygotowanana takie sytuacje.Lecz mój mąż to wyjątkowo ciężkiprzypadek.Oglądanie pornosów w zacisznym pokoiku napięterku nad ambulatorium nie pomaga.Moja obecność w tympokoiku tylko pogarsza sprawę.Raz próbowałam.Lekarzpowiedział: Niech pani pomoże mężowi".No, to poszłampomóc, ale nie dał mi się dotknąć.Doktor Jędras w czasie dzisiejszej rozmowy był bardzomiły i wyjaśnił, że możemy zebrać nasienie w domu idostarczyć do laboratorium o niemal dowolnej porze.Tobyłoby idealne rozwiązanie.Tyle tylko, że między zebraniema dostarczeniem nie powinno minąć więcej niż pól godziny.Amy mieszkamy półtorej godziny od kliniki.W nocy jedzie sięczterdzieści pięć minut, bo nie ma ruchu.Ale w nocylaboratorium nie pracuje.A zresztą czterdzieści pięć minut towciąż o kwadrans za dużo.- Może jacyś znajomi mieszkają bliżej? - podpowiadałlekarz, wyraznie już zniecierpliwiony.- Wzięliby państwoklucze i wpadli do ich mieszkania, kiedy są w pracy.Skończyłam tę rozmowę, obiecując, że coś wymyślę i żedostarczymy próbkę jeszcze w tym tygodniu.Tak żeby wynikibyły przed moją owulacją.No i wymyśliłam.Skoro w klinice Piotr nie umie się wyluzować, trzebapozyskać próbkę poza laboratorium.I na tyle blisko, żebyplemniki nie wyzdychały, uwięzione w korku na Puławskiejalbo na Trasie Aazienkowskiej.Wzięłam mapę i cyrkiel i zatoczyłam koło.Oczywiście wjego centrum jest klinika.Koło ma promień półtora kilometra.Niestety, nie ma tam żadnego hotelu.Obawiam się zresztą, żehotel działałby na Piotra podobnie jak klinika.Sytuacjaprzymusowa i jak on to nazwał: żałosne tworzenie pozorównaturalności".Nie znalazłam żadnego miejsca, gdzie takiepozory mogłyby wypaść mniej żałośnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]