[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała na sobie ciemnozieloną suknięz płytkim, łódkowym dekoltem, długimi rękawami i króciutkąspódnicą.Zieleń aksamitu wspaniale podkreślała niezwykłąurodę płomiennych loków, które tym razem zostały upięte wysoko w elegancki kok.414 NORA ROBERTS- Wyglądasz przepięknie, Julio.Może więc zostawisz jużto lustro w spokoju i znajdziesz chwilę czasu, żeby ze mnąporozmawiać?- Babciu, przepraszam, ale naprawdę nie mogę! Muszęprzypilnować kelnerów, zobaczyć, czy wszystko gotowe.Zarazzaczną przychodzić goście.- Julio, bardzo cię proszę.- Anna wzięła ją za rękę, łagodnie, ale zarazem stanowczo.- W końcu ja też jestem twoimgościem.Usiądzmy gdzieś i powiedz mi, co ci leży na sercu.Widzę przecież, że cierpisz.- Bo ja już sama nie wiem, co myśleć - westchnęła Julia.- Ani co robić.Wszystko tak strasznie się poplątało.Widzisz,babciu, zakochałam się w Patryku Murdochu, ale coś się między nami popsuło.I teraz zupełnie nie potrafię dać sobie radyze sobą, z moimi uczuciami.i w ogóle.Bardzo chciałabymprzestać o nim myśleć, ale nie mogę!- Chodz, kochanie.Usiądz obok mnie.- Anna pociągnęłają w stronę małej sofy w rogu sypialni.- Powiedz mi, mojadroga, dlaczego chciałabyś przestać myśleć o Patryku?- Bo on mnie nie kocha! Obawiam się, że w tej chwiliwręcz mnie nienawidzi.Najgorsze, że sama wszystko popsułam, chociaż naprawdę nie chciałam.Bardzo się starałam, bardzo.Wierzysz mi? - Julia spojrzała ufnie w oczy babci, jakwtedy, kiedy była małą, ośmioletnią dziewczynką i przekonywała Annę, że to nie ona wychodziła wieczorem przez okno.- Wierzę - skinęła głową Anna.- A już przestałam się z nim kłócić.Nic nie mówiłam,nawet kiedy nie miał racji.Gotowałam mu te cholerne obiady.I wszystko na nic.Posprzeczaliśmy się w Wigilię.On pojechałw swoją stronę, ja w swoją.A kiedy wróciłam, nawet do mnienie zadzwonił.- A ty do niego zadzwoniłaś?- Nie.I nie zamierzam tego robić, dopóki on nie odezwiesię pierwszy! Tego dnia, kiedy widzieliśmy się ostatni raz, onSiostry z klanu MacGregor415się spóznił, babciu.I nawet mnie za to nie przeprosił.Boże,zaraz się popłaczę i rozmażę sobie cały makijaż.- To go poprawisz.O ile rozumiem, posprzeczałaś sięz Patrykiem i jeszcze się nie pogodziliście, tak?- Niezupełnie.My się zawsze kłócimy, bo.bo tak lubimy- zakończyła z tragicznym westchnieniem.- Kiedy jednak zorientowałam się, że jestem zakochana, postanowiłam trochę sięzmienić.Stałam się bardziej uległa, bo pomyślałam sobie, żejeśli będę mu potakiwać, jeśli zrobię kilka obiadów, to on teżmnie pokocha.I powie mi o tym, a wtedy ja będę mogła mupowiedzieć, co do niego czuję.O rany.- zasłoniła oczy dłonią - wiem, że to wszystko brzmi strasznie głupio.Tak głupio,że sama nie mogę uwierzyć, że to mówię.- To się zdarza, Julko.Czasami miłość zabija szare komórki - roześmiała się Anna.- Jeśli chcesz znać moje zdanie,to myślę, że popełniłaś błąd, udając przed nim kogoś innego- dodała już poważnie.- Na to wygląda.Tak bardzo chciałam, żeby mnie pokochał, że chyba straciłam rozum.Myślałam, że jeśli zdobędęjego miłość, wszystko się między nami ułoży.A teraz szlus,przepadło.On mnie nie kocha, ja chcę przestać go kochać.- Chcesz przestać go kochać? - Anna popatrzyła na wnuczkę z niedowierzaniem.- Tak, bo jest wstrętnym, aroganckim typem, który gotówjest kłócić się o byle bzdurę!- Proszę, wytrzyj sobie oczy i natychmiast przestań płakać,bo naprawdę nie warto.Mówisz, że jest arogancki i stanowczy,że walczy o swoje zdanie.Ale przyznaj szczerze, z twojego punktu widzenia to chyba dobrze.Sama znasz siebie najlepiej i wiesz,że gdyby tak nie było, weszłabyś mu na głowę.Nie oszukuj się,moja droga, nie zniosłabyś obok siebie słabego mężczyzny.- Wiem - potulnie przytaknęła Julia.- Poza tym życie dało ci nauczkę, z której powinnaś wyciągnąć wnioski.416 NORA ROBERTS- Wiem.%7łe uczuć nie da się zaplanować.%7łe miłość przychodzi, kiedy chce, i czasem nie ma ochoty odejść.- Ano właśnie.A jaki z tego wniosek dla ciebie?- Jeszcze nie wiem.- Nie masz zamiaru powiedzieć Patrykowi, co do niegoczujesz?- Co!? %7łeby mnie wyśmiał? Albo jeszcze gorzej, zacząłsię nade mną litować!- Ej, chyba nie myślisz, że tak właśnie by było.- Sama nie wiem, babciu - Julia znów westchnęła i pocałowała Annę w ciepły policzek.- Ale nie martw się o mnie.To mi przejdzie.- Wstała i podeszła do lustra, by poprawićmakijaż.- Przepraszam, że tak się rozkleiłam.Lepiej chodzmyjuż na dół.Przecież nie przesiedzimy mojej parapetówki w sypialni.Chciałam, żeby ten sylwester był wyjątkowy, i taki będzie.Nowy Rok, nowy dom i nowe życie!- Hop-hop! Gdzie są moje dziewczyny? - za drzwiami rozległ się tubalny głos Daniela MacGregora, który już po chwilistanął przed nimi z trzema kieliszkami szampana na srebrnejtacy.- A, tu się chowacie, ślicznotki! To nieprzyzwoite, żebykobiety były takie piękne.Ale co zrobić.Piję wasze zdrowie!Postawił tacę na stoliku i z uśmiechem podał im szampana.Kiedy jednak dostrzegł na policzkach Julii ślady łez, natychmiast spoważniał.- A co się tu dzieje? Dlaczego moja mała dziewczynkapłacze?- Nic takiego, dziadziu, naprawdę.- Więc skąd tyle łez?- Ach, dziadku - Julia przytuliła się do jego ramieniaz wymuszonym uśmiechem - to nie wie dziadek, że wszystkiemu winni są mężczyzni?- Co znowu zrobił ten chłopak? - zaperzył się Daniel.-Mów natychmiast! Jeżeli wyrządził ci krzywdę, będzie miałze mną do czynienia!Siostry z klanu MacGregor 417Julia roześmiała się cicho, słysząc dziadkowe pogróżki, alezaraz potem spoważniała i zapytała, patrząc na niego podejrzliwie:- Jaki znowu chłopak? O kim dziadek mówi?- Jak to jaki? Też pytanie! Młody Murdoch, a któż by inny!To porządny chłopak i Bóg mi świadkiem, że bardzo go lubię,ale za nic w świecie nie pozwolę, żeby moja wnuczka przezniego płakała.Powiedz mi tylko, co narozrabiał, a już ja sięnim zajmę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]