[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzadko trafiały jej się takie wartościowełupy.Zamiast ryzykować, że za rok czy dwa narobię szumu, pozwoliłami zabrać zawartość skrzynki w nadziei, że zapomnę o ukradzionychprzedmiotach.Nawet te żałosne drobiazgi stanowiły wtedy dla mniebezcenny skarb.- Czy mogę zobaczyć brata, zanim odejdę? - zapytałam, ponieważkoniecznie musiałam pomówić z Arthurem.Chciałam mu zostawićadres, pod którym miałam zamieszkać, żeby mnie odnalazł po opusz-czeniu przytułku.- Brata? Jakiego brata? Twój brat odszedł dawno temu - odpowie-działa.Jej słowa uderzyły we mnie jak jeden z ciosów, które lubiła rozda-wać.Krew odpłynęła mi z twarzy.Nie wiem, dlaczego nie zemdlałam,37 ponieważ strach, który poczułam przedtem na jej widok, teraz powróciłze zdwojoną siłą.Przez chwilę myślałam, że Arthur nie żyje.- Odszedł? - zdołałam wykrztusić.- Tak, oczywiście.Myślałaś, że zostanie tu na zawsze, może żebyczekać na starszą siostrę? To nie hotel.Nasi lokatorzy nie płacą za swo-je utrzymanie jak porządni ludzie.Dla twojego brata znaleziono miej-sce i odesłano go jak innych chłopców w jego wieku.- Kiedy? Kiedy odszedł? Jak dawno go nie ma?Nachyliła się nade mną, przysunęła brzydką twarz do mojej twarzy,jej czerwone oczka zabłysły.Czułam dżin w jej oddechu i ocet, czułamjej pot, ciemny, wilgotny odór.Zemdliło mnie.- Myślisz - warknęła - że nie mam nic lepszego do roboty, niż od-powiadać na twoje pytania przez cały dzień? Jeśli ci się wydaje, mojapanno, że wrócisz do dawnej pozycji, że pokojówki będą ci usługiwać iniańki będą ci podcierać tyłek, lepiej wybij sobie z głowy takie durnoty.Zdaje ci się, że tutaj jest ciężko, ale to nic w porównaniu z tym, co cięczeka na zewnątrz.Wyprostowała się i łypnęła na mnie szyderczo.- Ale ja muszę wiedzieć.Arthur.Trzasnęła mnie mocno w twarz wierzchem dłoni.Przedtem dość jużod niej wycierpiałam bezsensownej przemocy, ale nigdy nie zapomnia-łam tego szczególnie okrutnego ciosu.Gdziekolwiek teraz jest paniMoss, mam nadzieję, że cierpi.Boże przebacz mi, ale naprawdę takczuję, nawet po tylu latach, jakby policzek wciąż mnie piekł od uderze-nia.Ponieważ gdyby wtedy mi powiedziała to, co chciałam wiedzieć,gdyby pomogła mi odnalezć Arthura, wszystkie pózniejsze wypadkimogłyby się nie zdarzyć i oboje, on i ja, żywi czy martwi, moglibyśmydzisiaj zaznać spokoju.Długo szłam w zimnie do domu doktora Lincotta.Pani Moss wysła-ła mnie w ubraniu, w którym przyszłam do przytułku, czy raczej wsukience i butach matki, bo ze swoich wyrosłam.Buty były za duże, alewypchałam je kawałkami podartego papieru i wystarczyło na jakiś czas.38 Po niecałym kilometrze nogi zaczęły mnie okropnie boleć i wkrótcekulałam.Zaczęłam nawet tęsknić do moich starych buciorów nabija-nych ćwiekami niczym do najmodniejszego obuwia.Ubrania i resztędobytku niosłam w małej szmacianej torbie, z którą matka przyjechałado Chester-le-Street.Jakaś staruszka pokazała mi drogę.Dom doktora Lincotta nie był nawet w połowie tak okazały jak ten,w którym się wychowałam.Ale i tak drżałam jak osika, kiedy się doniego zbliżałam.Widziałam na zegarze, że dochodziła druga, więcobawiałam się, że przyjmą mnie nieżyczliwie, może nawet odeślą zkwitkiem i każą wracać do przytułku.I przez cały czas myślałam oArthurze, że może już nigdy go nie zobaczę.Zgłosiłam się do tylnych drzwi, jak mi kazano.Pani Venables, go-spodyni, nazywała je na wyrost  wejściem dla służby , ale były tozwykłe tylne drzwi, do których prowadziło kilka stopni.Musiałam pu-kać mocno i długo, zanim ktoś mi otworzył.A wtedy znalazłam się wdomu wariatów.Korytarz wyłożony kamiennymi płytami prowadził dokuchni, skąd dochodził przerazliwy brzęk naczyń i zgiełk podniesio-nych głosów.Lincottowie trzymali niewiele służby - gospodyni, ku-charka, podkuchenna, dwie pokojówki i posługacz - ale ta gromadkaprzekrzykiwała się jak przekupki na jarmarku.Nie przywykłam dotakiego hałasu, bo w przytułku słyszałam tylko zniżone głosy i szuraniestóp.Posługacz szeroko otworzył drzwi i zobaczył mnie na progu, rozdy-gotaną i szlochającą.Pomimo wcześniejszych obaw teraz niczego niepragnęłam bardziej, niż wejść do tego domu, gdzie mogłam znalezćprzynajmniej odrobinę ciepła i kęs strawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •