[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A zatem miała w ręku bukiet, gdy kilka minut temu szła przez trawnik. Peonii uściślił Reivers. Peonii. powtórzył Michael z wyraznym zainteresowaniem.377RSPeonie były ulubionymi kwiatami Johna i dlatego właśnie stanowiłypodstawę ślubnego bukietu Franceski.Aż dziw, że Michael zapamiętał takieszczegóły, choć upił się do nieprzytomności zaraz po wyjezdzie państwamłodych.Sama jednak uroczystość ślubna utrwaliła mu się w mózgu zniezwykłą wyrazistością.Francesca miała na sobie niebieską suknię.Bladoniebieską.A jej bukietskładał się z peonii.Musiano je wyhodować w cieplarni, bo Francesce bardzozależało na tych właśnie kwiatach.I nagle Michael pojął, dokąd wybrała się teraz, otulona płaszczem.Na grób Johna.Michael odwiedził go tylko raz po swoim powrocie z Indii.Udał się tamkilka dni po zdumiewającej chwili olśnienia, kiedy to uświadomił sobie nagle,że John nie miałby nic przeciwko jego małżeństwu z Francescą.Co więcej, Michael mógł sobie bez trudu wyobrazić, jak John gdzieśtam w górze uśmiecha się radośnie na myśl o ich związku.I Michael mimo woli zaczął się zastanawiać: czy Francesca doznałapodobnego olśnienia? Zrozumiała, że Johnowi ze względu na dobro ichobojga odpowiadało takie rozwiązanie?A może nadal poczuwała się do winy wobec zmarłego?Michael bezwiednie wstał z fotela.Dobrze znał poczucie winy,wgryzające się w serce, rozdzierające duszę.Wiedział doskonale, co to ból,który trawi wnętrzności niczym żrący kwas.I nie chciał, by Francesca znosiła podobne męki.To nic, że go nie kochała.To nic, że być może nigdy go nie pokocha.Ale była teraz szczęśliwsza niż dawniej, zanim się pobrali.Nie miał co do tegowątpliwości.Gdyby jednak wstydziła się tego szczęścia.Chybaby go tozabiło.378RSJohn z pewnością życzyłby sobie, żeby była szczęśliwa.Pragnąłby, żebykochała i była kochana.Jeśli jednak Francesca nie zdawała sobie z tegosprawy.Michael zaczął się ubierać.Nadal był słaby, miał trochę gorączki, ale na Boga! dowlecze się na cmentarz, choćby miał to przypłacić życiem! Niepozwoli, żeby Francesca uwięzła w trzęsawisku wyrzutów sumienia, w którymsam tkwił po uszy przez tak długi czas.Wcale nie musi go kochać.Naprawdę nie musi.Powtarzał to sobie tylerazy w trakcie ich krótkiego pożycia małżeńskiego, że niemal w to uwierzył.Francesca nie musi go kochać.Ale powinna czuć się wolna.Wolna iszczęśliwa.Bo gdyby nie była szczęśliwa.To by go z pewnością zabiło.Mógł żyć bez jej miłości ale nie zniósłby,gdyby wiecznie była nieszczęśliwa.Francesca przewidywała, że będzie wilgotno, wzięła więc ze sobą pled wzielono złotą kratę Stirlingów i ze smutnym uśmiechem rozłożyła go natrawie. Dzień dobry, kochany mówiła, klęcząc i starannie układając peoniepod nagrobną płytą.Grób Johna był skromny znacznie mniej okazały od wielupomników wzniesionych przez inne arystokratyczne rodziny dla uczczeniapamięci zmarłych.Ale John wcale nie pragnąłby czegoś takiego.Francesca znała go takdobrze, że prawie zawsze mogła przewidzieć, jaka będzie jego opinia.John z pewnością chciałby mieć grób nierzucający się w oczy i to właśnietutaj, w odległym zakątku cmentarza, w pobliżu rozległych pól Kilmartin.Tobyło miejsce na ziemi najbliższe jego sercu.I dlatego Francesca postanowiła, że będzie miał taki właśnie grób.379RS Aadny dziś dzień mówiła teraz, siadając po turecku i starannieokrywając nogi spódnicą.Nie była to poza odpowiednia do konwersacji w wytwornym to-warzystwie, ale tutaj nikomu to nie przeszkadzało.John z pewnością chciałby, żeby czuła się swobodnie. Lało od kilku tygodni opowiadała mu. Czasem była naprawdęokropna pogoda, czasem trochę lepsza.Ale nie zdarzył się ani jeden dzień,żeby choć trochę nie popadało.Ty byś się tym specjalnie nie martwił.lecz ja,muszę przyznać, stęskniłam się za słońcem.Aodyga jednej z peonii przekrzywiła się, więc Francesca poprawiłabukiet. Oczywiście, nawet ta plucha nie powstrzymała mnie od spacerów przyznała z nerwowym chichotem. Ostatnimi czasy nieraz mnie deszczprzyłapał z dala od domu.Nie wiem, co we mnie wstąpiło.Dawniej bardziejuważałam na pogodę.Westchnęła zażenowana. Nieprawda! Dobrze wiem, co we mnie wstąpiło.Tylko obawiam sięwyznać ci.Wiem, że to niemądre, ale.Znowu się roześmiała.Ten wymuszony śmiech zupełnie do niej niepasował.W obecności Johna nigdy nie czuła się skrępowana.Od pierwszejchwili, gdy się poznali, czuła się tak swobodnie w jego towarzystwie.Taknaturalnie zachowywali się zawsze względem siebie.Ale teraz.Teraz miała rzeczywiście powód do zdenerwowania. Coś się wydarzyło, Johnie powiedziała, skubiąc materiał płaszcza.Ja.poczułam do pewnej osoby coś.czego, być może, nie powinnam czuć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]