[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebowała ruchu, \eby choć trochę ukoićskołatane nerwy.Odszukanie Abby, znajomość z Jake'm, poślubienie go było tajemnicą.Jej tajemnicą, terazju\ ujawnioną.Nie \ałowała te\ nowego \ycia, które w niej rozwijało się.Tak, była w cią\y.Do tej pory nie była tego pewna, ale pielęgniarki w szpitalu potwierdziły jejprzypuszczenie.Utrzyma to dziecko, do diabła, utrzyma je! Jeśli będzie musiała odejść, Jake nigdysię nie dowie.Ale sam jest sobie winien.Mógł być mniej nieugięty.Laine siedziała przed lustrem szczotkując włosy, kiedy wrócił Jake.Owiana zapachemolejku kąpielowego i mydła wyszła mu naprzeciw.Wło\yła miękki peniuar w odcieniu koralowym- jego ulubiony.Postanowiła u\yć ka\dej broni ze swego kobiecego arsenału.Cicho zeszła poschodach.Gruby dywan i miękkie kapcie tłumiły jej kroki.Z salonu usłyszała brzęk szkła, gdzieJake przygotowywał sobie drinka.- Jak się czuje Abby? Jake drgnął jak ukłuty szpilką, rozlewając alkohol.- Jest szczęśliwa.Pociągnąwszy spory łyk whisky zacisnął usta.Zmarszczki na jego zmęczonej twarzypogłębiły się, zwłaszcza na czole i wokół ust.Nieustępliwe oczy \arzyły się jak dwa węgle.Oblizała wargi, nie chciała dać poznać po sobie, jak jest zdenerwowana.- Ona mnie potrzebuje, Jake - powiedziała wolno.- Ja te\ jej potrzebuję.- Potrzebujesz!? - zapytał złowrogo.- Od kiedy? Była szczęśliwa do tej pory.Ty.Ty niepotrzebujesz nikogo.Co moglibyśmy ci dać? Ju\ raz ją porzuciłaś.Zrobisz to znowu, kiedy tylkobędzie ci wygodnie?!- Nie! - krzyknęła zdławionym głosem.- Jake, proszę, posłuchaj.Kiedy Abby się urodziła,miałam siedemnaście lat.Myślałam, \e kogoś kocham, ten mę\czyzna był du\o starszy ode mnie.Zaufałam mu, obiecał się ze mną o\enić, ale.on był \onaty.Jake zaczął nerwowo chrząkać, ale Laine zupełnie to zignorowała.Musiała skończyć swąhistorię, dopóki jeszcze ma siłę.Zwięzle.Tak, spokojnie! Opowiedziała, co się wydarzyło.- Widziałeś moich rodziców - dodała na zakończenie.- Jake, ja naprawdę nie miałamwyboru.- Jak ją odnalazłaś? - padło pytanie.- Zupełnie przypadkowo - wraz z rosnącą nadzieją jej głos nabrał mocy.- Wysłano mnie,abym skontrolowała księgi rachunkowe Agencji Adopcyjnej.Nie mogłam w to uwierzyć.Głębokoschowałam wspomnienia o moim dziecku, aby nie bolało tak bardzo.Jake mruknął coś, Laine mówiła dalej.- Wkrótce odkryłam, \e łatwo mogę zajrzeć do archiwum, chocia\ nie wchodziło ono wzakres mojej kontroli.Pokusa jednak była zbyt silna! - głos się jej załamał.- Po prostu musiałamznalezć swoje dziecko.Jake gwałtownie odwrócił się i ponownie napełniał swoją szklaneczkę.Nie mógłwytrzymać wzroku Laine.Ona zaś odzyskała panowanie nad sobą i kontynuowała opowieść.- Pewnego wieczoru, kiedy wszyscy ju\ wyszli, zajrzałam do akt i sprawdziłam, kimjesteście i gdzie mieszkaliście w momencie adopcji.- Przeprowadziliśmy się!- Ludzie, którzy kupili wasz dom, podali mi nowy adres.- Więc nadu\yłaś przewagi, którą dawało ci twoje stanowisko i z zimną krwiąwykorzystałaś to.Wyszłaś za mnie, by stać się matką Abby! - Zawsze nią byłam.Nie, Jake, to był zupełnie nieoczekiwany obrót sprawy.Jedyne, czegopragnęłam, to zobaczyć córkę, dowiedzieć się, jak ona mo\e wyglądać.Nigdy nie miałam innegozamiaru.- Czy\by?!Ton lodowatej pogardy odebrała jak policzek.- Jake, przypomnij sobie, jak się poznaliśmy? - za\ądała.- Przez Devlin, Prentice and Co.- stwierdził.- Udało ci się wkręcić w moją sprawę! Co zaokazja!- Prawdę mówiąc, omal nie stchórzyłam.Chciałam po prostu zwiać i uniknąć spotkania ztobą.Potem jednak pomyślałam, \e przecie\ to niczemu nie mo\e zaszkodzić.Wiedziałam, \ebyłeś \onaty, a tylko w ten sposób mogłam widywać Abby.No có\! Musiałabym być chybaświętą, \eby odrzucić taką szansę.Zdawało się, \e samo przeznaczenie kieruje tym wszystkim.Niemiałam zamiaru odbierać jej tobie.Jake był zmęczony.Poczuła wielką ochotę, by wygładzić zmarszczki na jego czole,całować jego usta, a\ ich zacięty wyraz zamieni się w miłość.- A ja tańczyłem, jak mi zagrałaś! - mruknął.- Zauroczyło mnie twoje cholernie atrakcyjneciało.Twoje ciepło i \yczliwość dla Abby.- Przecie\ chciałeś mieć dla niej matkę - szepnęła.- I znalazłeś.Oraz \onę, która cię kocha.Nie wyszłabym za ciebie, gdybym cię nie pokochała.- Teraz łatwo tak mówić! - krzyknął szyderczo.- Jeśli mnie kochasz, to czemu cię tu niebyło? W tych dniach nie musiałaś zostawać z Abby na noc! Czy mo\esz sobie wyobrazić, jakbardzo czułem się samotny? Jak mogę uwierzyć w to, co mówisz? Jak mogę ci zaufać?- Jake, tak mi przykro! Po prostu bałam się ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •