[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LRT - Nie mam żadnego wyboru - oświadczyła ze łzami w oczach.- Dam ci pewną radę.Nie ufaj mężczyznom.Jesteś zbyt naiwna.Powinnaśostrożniej lokować uczucia.Lekarka, która dokonała zabiegu, dała jej bardziej konkretne rady na tematzapobiegania ciąży.Ernie zaprowadził ją do małego klubu w centrum Manhattanu, gdzie zapre-zentowała swe umiejętności właścicielowi, któremu powiedzieli, że Golda madwadzieścia jeden lat.Potrzebne były jednak zmiany w programie.Zgodził się nataniec i na śpiew, lecz zażyczył sobie więcej dowcipów.W końcu ludzie przy-chodzili tam po to, by się rozerwać.Co do piosenek, to powinny być pikantniej-sze.I żadnego stanika pod trykotem.W biurze Erniego przejrzeli repertuar z dowcipami.Niektóre z nich kupił dlaniej, niektóre zaś ukradł.Część z nich było sprośnych, część nie.Golda wykorzystała je wszystkie, a publiczności się spodobały.Ernie zała-twił jej zgodę na wykorzystanie kilku piosenek z tak zwanych  party records".Publiczność oszalała, kiedy Golda zaśpiewała i zatańczyła Bourtce your boobies.Była to potworna harówka.Klub otwierano o dziewiątej wieczorem, a za-mykano o trzeciej nad ranem.W tym czasie miała cztery występy.Właścicielprzedłużył z nią kontrakt trzy razy.Występowała u niego przez cały miesiąc.Ostatniego wieczora ktoś krzyknął z sali:- Hej, Golda! Gdzie teraz będziesz występować?- W Yellow Calf - odpowiedziała.Tam bowiem Ernie załatwił jej nowy kon-trakt.- A więc do zobaczenia! - odkrzyknął mężczyzna.6Kluby zamieszczały ogłoszenia o nowym repertuarze w popularnych dzien-nikach.Przed końcem zimy pojawił się w prasie anons zapraszający na występytryskającej humorem artystki estradowej, Goldy Graustein.Cały czas pracowała nad sobą.Publiczność klubów rozrywkowych była bar-dziej wymagająca od tej z Catskills.Nie wybaczała artystom potknięć.Nie trak-LRT towała Goldy jak dziecko starające się ich zabawić, lecz jako jedną z wyko-nawczyń w przedstawieniu, za które zapłacili.Domagali się rubasznych dowci-pów z nieprzyzwoitymi aluzjami.Czasami aluzje im nie wystarczały i żądaliniewybrednych ordynarnych kawałków.Golda musiała się ich nauczyć, a poma-gał jej w tym Ernie.Zaczął kupować dla niej dowcipy.Zatrudnił nawet młodegopisarza, który szlifował je po pięć dolarów za sztukę.Pewnego wieczoru pu-bliczność rykiem śmiechu powitała parodię piosenki I'm Forever Blowing Bub-bles, zawierającą słowa  ciągnę jak elektroluks".Zrobiło jej się gorąco, kiedyzrozumiała ukrytą w tym aluzję.To, co obecnie robiła, nie było szczytem jej marzeń, ale musiała przecież zczegoś żyć.Jako osiemnastolatka Golda musiała zarabiać na życie.Pozwolono jej od-wiedzać rodzinę w Oueens, lecz nie mogła uczestniczyć we wspólnym posiłkuani zostać na noc.Ojciec wychodził z domu, kiedy miała przyjść.Oświadczył, żezhańbiła rodzinne nazwisko, i polecił przekazać, że byłby wdzięczny, gdybywymyśliła sobie inne.Ernie Levin uznał, że dobrze jej zrobi taka zmiana.I tak narodziła się GlendaGrayson.LRT ROZDZIAA XVIII1- Ernie.Och, Ernie, Ernie!Glenda stała szlochając nad drewnianą trumną, w której złożono blade ciałoErniego Levina.Na rogu Czterdziestej Drugiej i Broadwayu nagle upadł na zala-ną deszczem ulicę.Jego firmowy miękki kapelusz potoczył się na jezdnię izgniotła go taksówka.Ernie wiecznie się gdzieś spieszył.I serce nie wytrzymało.Po prostu przestało bić.Miał pięćdziesiąt pięć lat.- Co ja bez niego pocznę? - zapytała cicho Glenda.Stojący obok Gib Dugan objął ją.- Irlandczycy lepiej te sprawy organizują.- Nie rozumiem?- U nich czuwa się przy zwłokach - wyjaśnił.- Moglibyśmy się wszyscyupić.- Chciałabym się upić - odparła.- Ale pracuję dziś wieczorem.I ty także.W ciągu dwóch lat systematycznie pięła się w górę, zdo- bywjąc uznanie.Pracowała teraz w klubie Dingo w Bronksie, który zatrudniał zespół muzyczny,sześć tancerek, komika i ją.Jej nazwisko widniało na plakacie przed wejściem.Nabrała doświadczenia, rozwinęła się i dojrzała.Siadała na fortepianie eks-ponując smukłe nogi i śpiewała piosenkę.Krótkie dowcipy przybrały teraz formęmonologu, który zawierał sekwencje o jej rodzinie.- Pamiętacie słynny numer Jacka Benny'ego? Jego ojciec chciał, żeby zostałrabinem, nie komikiem.Powiedział mu wtedy:  Cokolwiek zrobisz, nie zmieniajnazwiska, Benjaminie".A co powiedział mi ojciec rabin?  Przez wzgląd na ro-dzinę, zmień nazwisko, Golda".Gib Dugan był jednym z trzech tancerzy w zespole, co oznaczało, że nie jestna tyle dobry, by tańczyć na Broadwayu.Był jednak silnym, muskularnym, przy-LRT stojnym facetem i według słdw Glendy  wyposażonym niczym ogier".Potrafił jązadowolić.Uznała, że jest wystarczająco doświadczona, by sypiać z mężczyzną,nie dopuszczając jednocześnie, by ktokolwiek, a zwłaszcza goj, zawładnął jejmyślami.Mimo to czułaby żal, gdyby i tego straciła.- Jedna czy dwie szklaneczki jeszcze nikomu nie zaszkodziły - stwierdził.-Chodz.Ernie był wspaniałym gościem, ale.- %7ładne ale, Gib.Mamy robotę.- Po raz ostatni spojrzała na ciało swegomentora.- Ernie.Jak ja sobie bez niego poradzę?Tego dnia mieli dwa występy i po powrocie do jej mieszkania w BrooklynieGlenda ponownie wpadła w rozpacz.Czuła się wyczerpana i w czasie gdy brałaprysznic, Gib przygotował jej potężną porcję szkockiej z lodem i podał za za-słonkę.Przyniosło to chwilową ulgę.Przeszła do salonu, owinięta ręcznikiem, który jednak zaraz się rozsunął.Gib wrzucił jej do szklaneczki dwie kostki lodu i dolał whisky.- Ernie - szepnęła przez łzy.- Koniec z Erniem, Glenda - powiedział Gib.- Przestań o nim myśleć.Staćcię na więcej, niż on mógł ci zapewnić.- O czym ty mówisz?- Powinnaś wyjechać z Nowego Jorku, dziecinko.Niczego więcej tu nieosiągniesz.Rozejrzyj się.Wszystko się zmienia.W hotelach poszukują terazdziewczyn, która umieją grać na fortepianie i śpiewać, lecz tak, by nie zagłuszaćrozmów przy stolikach.Liczba klubów co roku jest mniejsza.Te, co przetrwały,przechodzą na strip.Chcesz pracować jako striptizerka? Chcesz się rozbierać nascenie?- A więc co mam robić, do cholery?- Wyjechać stąd - powiedział.- Do Poconos, Miami Beach, Teksasu, LosAngeles.Glenda odstawiła szklaneczkę.- Zaproponowano mi nagranie kilku płyt.- Nie - powiedział zdecydowanie.LRT - Co znaczy nie?- To ci nic nie da.Jesteś przecież artystką kabaretową.Położyła mu rękę na rozporku.- Skończ już z tymi radami.Daj mi lepiej to, co masz najlepszego.- Za chwilę.Ale poważnie, Glenda.Musisz znalezć sobie nowego agenta.Pozwól mi podzwonić w kilka miejsc.Znam paru facetów.Może uda mi się cośdla ciebie załatwić.2- Może taka była wola B - powiedziała matka.- Boga? Ten człowiek był moim przyjacielem.- Tak sądzisz? A ten szegec, z którym się teraz spotykasz? On też jest twoimprzyjacielem? Ten Katolischer?- Tak.Siedziały w salonie rodzinnego domu Glendy w czwartkowe popołudnie.Rabbi Mordechaj Graustein był jak zwykle nieobecny.Glenda patrzyła na robio-ne szydełkiem pokrowce na fotele, które, kiedy była małą dziewczynką, wyda-wały się takie naturalne i świeże, a teraz wyglądały strasznie staroświecko.Przy-jechała tu taksówką.Nie nakryła głowy i nawet nie zabrała ze sobą czegoś doprzykrycia.Tego roku modne były krótsze spódniczki.W ten sposob amerykań-skie kobiety spełniały swoj patriotyczny obowiązek i oszczędzały materiał.Jejspódnica również nie przykrywała kolan.Golda nie pasowała do tego domu.- Jeszcze nie jest za pozno, Golda - powiedziała matka.- Nigdy nie jest za pózno na nadzieję, lecz zawsze za wcześnie na rozpacz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •