[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba czuł się bezpiecznie w naszym gronie.Od jakiegoś czasu niewspominał już, że trafił do wariatkowa.Jedno spojrzenie na anioła przede mną i wiedziałam, że mamykłopoty.Nie miał w sobie nic z nieśmiałego i delikatnego Joshui.Byłrównie wysoki, ale bardziej umięśniony, silniejszy.Najbardziejwyróżniały go oczy.Zimne, pociemniałe agresją i cynizmem oczymordercy.Był nim, nie miałam wątpliwości.Nathaniel, musiałam gochronić.Tylko ta myśl tłukła mi się po głowie.- Nat, idz do siebie, proszę - powiedziałam, siląc się na spokój.- Znasz go? - Podejrzliwie spoglądał to na mnie, to na anioła, którywykrzywiał usta w złym uśmiechu, idąc w naszym kierunku.U jego boku połyskiwała katana w pochwiezdobionej czarną i czerwoną laką.Szedł powoli, jak drapieżnik zbliżającysię do ofiary.- Tak, myślę, że tak - powiedziałam, bo możliwości były rzeczywiścieograniczone.Widziałam, że pisklę zamierza stawiać opór, wyraznie sięociągał i nie miał ochoty nigdzie iść, skoro zwietrzył kłopoty.Nie miałamczasu na to, by uczciwie argumentować.Użyłam uroku perswazji,podobnego jak ten, którym zauroczyłam policjanta w drodze tutaj.- Nathanielu, jesteś bardzo senny, idz do siebie, będziesz spał, póki nieprzyjdę - powiedziałam twardo.Jego spojrzenie momentalnie zasnuło się mgłą, a powieki stały sięciężkie.Odwrócił się i poszedł w stronę warsztatu, powłócząc nogami.Jak dziecko, które przesadziło z telewizją w nocy i teraz resztką sił idziedo łóżka.Na Boginię, zle skonstruowałam urok, pomyślałam, jeśli onmnie zabije, kto obudzi Nathaniela? Może urok, jak zaklęcia, sam minie?Odpędziłam to zmartwienie.Jeśli anioł mnie zabije, nikt nie zdołaobudzić Nathaniela.Miałam pewność, że to po niego przyszedł zabójca.Ja byłam jedyną przeszkodą między ostrzem katany a szyją pisklęcia.- Kim jesteś? - zawołałam, kiedy był tylko kilka kroków ode mnie.Ruszyłam w jego stronę, by odciągnąć go od wydeptanej ścieżki dodrzwi domu.- A kto pyta? - Zaśmiał się ironicznie.Z bliska wyglądał jeszcze grozniej.Czarne, niemal granatowe włosymiał wystrzyżone tak, że dłuższe na czubku tworzyły irokeza, a bokipokryte były krótką szczecinką.Kilka dłuższych kosmyków opadało mu na czoło i leweoko, ale nie było w tym nic z chłopięcego rozczochrania.Przełknęłam,widząc koszulkę.Na piersi czerwony napis głosił  Dont keep calm andkill everyone".To by było na tyle, jeśli idzie o moją paranoję.- Dora Wilk, jesteś w moim domu - powiedziałam, dumna, że głos minie drży.- Och, to ty.słyszałem o tobie.Dużo hałasu robisz, wiedzmo.Ale nieprzychodzę po ciebie, zejdz mi z drogi.- Miło to słyszeć, ale nie zamierzam.- Dziewczynko, nie miałem w planach zabicia cię, ale możesz byćmoim gratisem.- Uśmiechnął się tak zimno, że pomyślałam, że jeśliprzeżyję, muszę zapamiętać ten grymas.Kładł na łopatki moje spojrzenieseryjnej morderczyni.W pokoju przesłuchań byłby bezcenny.- Nie bądz taki pewien.Abaddonie, dobrze kojarzę? Zadziornieuniosłam brodę, by spojrzeć mu w oczy.Dzięki obcowaniu z Mironem i Joshuą potrafiłam spojrzeć w oczydwumetrowego draba bez sugerowania, że jestem taka mała, a on takiduży.Byłam harda.Ożywiałam biały płomień, który buzował już ciepłopod moimi żebrami.Kumulowałam kapryśną energię, szykując się douderzenia.Dyskretnie, by nie zauważył, że gram na zwłokę.On miałmiecz, ja tylko magię i urok osobisty.- Wybacz, jestem taki niewychowany - błysnął zębami w kolejnymzłośliwym uśmiechu - a mama zawsze powtarzała, nie trzymaj łokci nastole podczas jedzenia i przedstawiaj się swoim ofiarom.Abaddon, aniołzniszczenia i śmierci.- Na czyich dziś usługach? - Palce zaczynały mnie świerzbić magią. Prychnął tylko.- Wyroki są wyrokami, im szybciej zrozumiesz, tym większe szanse,że przeżyjesz, wiedzmo.Wiedziałam swoje.Czy Abaddon naprawdę nie wiedział, że to Rafaelpociągnął za sznurki?- To jeszcze pisklę i jestem pewna, że nie ma nań wyroku.Powierzonogo mojej opiece, więc nie ustąpię.- Więc giń - powiedział obojętnie i skoczył w moją stronę.Zareagowałam natychmiast.Magia ochoczo wytrysnęła z moichpalców z zaskakującą nawet mnie siłą.Uderzyła w pierś anioła, nimmiecz sięgnął mojej szyi.Abaddon zachwiał się, jakby zderzył się zniewidzialną ścianą, i opadł na kolana.Mrugałam zaskoczona.Niedlatego, że zdołałam go ogłuszyć, ale dlatego, że nie dokonałam tego przyużyciu pewnej i agresywnej magii Pani Północy.Z jakiegoś powoduzamiast kuli energii uaktywniła się magia miłosna.Podeszłam o krok do klęczącego anioła.Pochylił głowę, ramiona muwisiały, palce rozluzniły się, niezdolne, by utrzymać miecz.Niewidziałam jego twarzy, zasłoniętej czarnymi pasmami grzywki.Dotknęłam go, zupełnie nie myśląc, że może zrobić mi krzywdę, udawać,czaić się.Jakaś część Abaddona była próżnią, która desperackoprzyzywała mnie do siebie, to ona uaktywniła tę część magii, którądziedziczyłam po linii matki.To była potrzeba tak intensywna, że samojej echo docierające do mnie było bolesne.I nie zniknęła z chwilą, kiedyopadł na kolana.Gdy opadły jego osłony, głód manifestował się jeszczesilniej. Uklęknęłam przed nim, a prawą dłoń odruchowo oparłam o mostekanioła zniszczenia.Uniósł głowę i zobaczyłam jego oczy, pociemniałe,przepełnione bólem, który przez chwilę odczułam jak własny.- Co mi zrobiłaś? - wycharczał.Obrazy przepływały między jegojaznią a moją.Przyciągałam je na powierzchnię, jak wtedy, kiedyzaglądałam w cudze serca.Tym razem nie było to moją wolą, to coś wnim kazało mi szukać świadectw miłości, bym zrozumiała z prze-rażeniem, że nie było jej w nim dość, by wypełnić naparstek.Całe życieAbaddona przewinęło mi się przed oczami w serii trwających ułamkisekund obrazów, zmieniających się szybciej, niż ludzkie oko mogło na-dążyć, ale podświadomość interpretowała je, odczytując kryjącą się zanimi historię.Skuliłam się w sobie, by zmniejszyć bolesne ssanie wśrodku, echo pustki, którą anioł nosił w sercu, odbijało się o moją duszę.To było nie do zniesienia.Zaczęłam płakać, on też [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •