[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzieś pośród tegowszystkiego plątały się inne niezwiązane z niczym pozycje, jak maty trzcinowe, ryby,harpuny i.czółna rybackie.Operował na wielką skalę, tysiące i dziesiątki tysięcy złotychodmieniane były na wszystkie sposoby.Z pasją zapisywał na papierze sumy, błyskawicznie jeod siebie odejmował, dodawał i zmieniał z pomocą współczynników, które brał zwłasnoręcznie sporządzonego notatnika handlowego.To, co najważniejsze, partyturakompozytora-finansisty tworzyła się jednak w jego głowie.Stopniowo zaczynałem rozumieć,o co mu chodzi.Używał ogromnej wiedzy, nabywanej przez całe życie, doświadczenia iintuicji, celem analizy ekonomiki całego Krachtiburga i okolicy. Kupować złoto? Teraz, kiedy jest tak drogie? oponował przeciw jego zaleceniomjeden z klientów. Nawet w kramach złotników? Tak, wszystko powtarzał uparcie Schantil. Niech pan się spieszy.Po południuobniżę prowizję. Będzie pan miał stratę. Ale pan nie.Pański zysk zależy od ilości zakupionego przez pana złota, w granicachsumy, jaką ma pan do dyspozycji.A ceny rosną, niech pan o tym nie zapomina.To wystarczyło, żeby mężczyzna dosłownie wybiegł.Ugryzłem kawałek udzca indyczego.Kucharz dobrze się spisał.Albo mięso zostałoprzyprawione sosem orzechowym, albo ptak tuczył się na specjalnej diecie. Co pan zrobił z trupami w lodziarni? zapytałem, jako że pan Aasica uporał się zeswym niełatwym zadaniem nieoczekiwanie szybko. Zabiłem klapę gwozdziami, łebki odciąłem i zamazałem brudem.Gospodyniwyjaśniłem z wielkim trudem, bo jest głucha jak pień, że na dole są szczury i żeby tam niewchodziła, dopóki nie wrócę.Powiedziałem jej, że Schantil najął mnie do tego.Proste i zadowalające rozwiązanie, kiwnąłem głową z uznaniem. O jedenastej zacznie pan wyprzedaż naszych rezerw złota usłyszałem głosSchantila. Klienci zjawią się już wcześniej, ale do tej pory będzie pan robił odwrotnie,będzie pan chciał kupować.Na niby.Ten człowiek był starszy niż jego poprzednicy i albo znał Schantila tak dobrze, żewierzył jego ocenie sytuacji, albo było mu wszystko jedno. A co mam brać w zamian za złoto? Weksle? Czeki? Gotówkę? Towary. Schantil pokręcił głową. I niech je szybko wysyłają do magazynu.Nie byłem handlowcem, ale zdawałem sobie sprawę z nieuniknionego chaosu, jakipowstanie w wyniku tych posunięć.Osławiona giełda krachtiburska będzie musiała zadaćsobie mnóstwo trudu, żeby to przetrwać. Myślę, że przed nim już nie ma drogi powrotnej zwróciłem się półgłosem do panaAasicy. Z tego wszystkiego się nie wyplącze, nawet gdyby chciał.Będzie musiałdoprowadzić sprawy do końca.Po długim śniadaniu, połączonym z wczesnym obiadem, Aasica odszedł załatwiać innesprawy, a ja zostałem sam.W którejś z krótkich chwil, kiedy Schantil z nikim nie rozmawiał,wręczyłem mu papier z dalszymi żądaniami.Pózniej w gabinecie studiowałem mapęKrachtiburga i moje dokładne mapy Brunatnych Bagien.Nie wiedziałem, ile czasu zostawiąnam Varatchi i Konwent.Miałem nadzieję, że dwa dni.Trzy, byłoby znakomicie.W to jednaknie wierzyłem i koncentrowałem się na wbiciu sobie do głowy jak największej ilościszczegółów, które mogły się w przyszłości przydać.Po południu chmury zniżyły się jeszcze bardziej, a ja zacząłem przygotowywać się doodejścia, żeby korzystając z ciemności, wrócić do czworoboku i pomóc Liamie w ewakuacji.Jeśli nie znajdę ich w pełnej gotowości, to i tak już niewielkie szanse jej ludzi jeszcze siępomniejszą.Spróbowałem wyłączyć się na chwilę, zatrzymać myśli tłoczące się uporczywie dogłowy, żeby chociaż na moment odpocząć i poszukać innego, łatwiejszego sposobu ratunku,który być może przeoczyłem.Nagle przestałem mieć świadomość tego, kim jestem, czym jestem, stałem w pustce, apod nogami znikały resztki piasku dzielącego mnie od upadku w wieczną nicość.Uratowałmnie ból
[ Pobierz całość w formacie PDF ]