[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko Patricio o nim wiedział, zmuszał mnie do posłuszeństwa, grożąc, że coś muzrobi.Dzisiaj chciał mi go odebrać.Nie pozwoliłam na to.Jest jedynym powodem, dlaktórego jeszcze żyję.Jedynym.Zabiłabym się, gdyby go zabrakło, zapewniam cię.Nikomunie pozwolę go sobie odebrać.Przysięgam.Nagle zdał sobie z czegoś sprawę.Głos dziewczyny nie różnił się zbytnio od tego,który znał, za to jej słowa - tak.Wyrażała się dużo płynniej, jakby jej słownictwo stało siębogatsze.A w jej tonie słychać było niezwykłą stanowczość.Robiła wrażenie silniejszej,mniej uległej.Jego mieszkanie nadal przypominało trzęsawisko przedmiotów.Przeprosił i zabrał siędo sprzątania.Raquel pomagała mu w skrzętnym milczeniu.Potem Rulfo poszedł do kuchni iprzygotował lekką kolację, złożoną z omletu i sałaty.Kiedy nakrywał do stołu, zauważył, żematka i dziecko siedzieli - milczący, przytuleni do siebie - dokładnie tam, gdzie ich zostawił.Nie miała ubrania na zmianę, więc Rulfo pożyczył jej płaszcz kąpielowy.Chłopczyk miał nasobie swoją własną, brudną, czerwoną piżamkę; w jednej rączce ściskał garść plastikowychżołnierzyków, które zabrał z tamtego mieszkania.- Nie wiem, czy jesteście głodni, ale ja jestem - powiedział Rulfo.Sprawiało mu przyjemność spożywanie z nimi posiłku, siedzenie we trójkę przy stole.Przyglądał się chłopcu.Jadł rękami, w skupieniu, nie podnosząc wzroku.Miał słomkowe, źleobcięte, choć wyglądające na czyste, włosy.Wyrazistych, wielkich, niebieskich oczu idelikatnych, różowych ust nie odziedziczył po Raquel.Był, na swój sposób, śliczny, ale nieulegało wątpliwości, że jest podobny do ojca, kimkolwiek on był.I zwracał uwagę jeszczejeden szczegół.Po tym, jak opowiedziała mu o strasznych przeżyciach, jakie miał za sobą,Rulfo spodziewał się pustych oczu i przygaszonego temperamentu potulnego baranka.Niemniej z buzi i gestów dziecka emanował tłumiony, lecz niewątpliwy charakter, swegorodzaju g o d n o ś ć, która go zaskoczyła.Melancholijny wyraz jego twarzy nie zdołałprzytłumić otaczającej go niemal majestatycznej aury, nawet wtedy gdy połknąwszy wmgnieniu oka kawałki omleta, nachylił głowę i zaczął łapczywie wylizywać talerz.W pewnym momencie chłopiec podniósł wzrok i napotkał spojrzenie Rulfa.Tenodwrócił oczy, ale czuł, że dziecko „nadal na niego patrzy.Uśmiechnął się do niego.Napróżno: powaga dziecięcych warg była absolutna.Twarzyczce brakowało śladu nieśmiałościczy lęku; była w niej za to przerażająca samotność i wspomnienie dotkliwego cierpienia.Namyśl o życiu, jakie zrodziło to spojrzenie, ścisnęło mu się gardło.Zdał sobie sprawę, że niezna imienia dziecka.Spytał o nie Raquel.- Laslo - powiedziała po chwili wahania.Po zabezpieczeniu drzwi łańcuchem i ustawieniu przed nimi komody - wprzewidywaniu niespodziewanych wizyt, takich jak ostatniego wieczoru - Rulfozaproponował Raquel, żeby spała z synem w łóżku, dodając, że jemu wystarczy kanapa.Aledziewczyna odmówiła.- Nie jest przyzwyczajony do spania z kimś w jednym łóżku.Lepiej się wyśpi nakanapie.Tak też zdecydowali.Nie chciał jednak zostawiać chłopca samego w salonie.Wyciągnął pościel, zdjął kilka poduszek z kanapy i przygotował posłanie w sypialni, napodłodze.Chłopiec czekał, aż legowisko będzie gotowe, po czym położył się, ściskając wdłoniach żołnierzyki.Zasnął natychmiast.Kiedy Raquel wróciła z łazienki i wsunęła się podprześcieradło, Rulfo zgasił światło.Cisza rozszerzyła się w ciemnościach jak źrenica.Miał jej tyle do opowiedzenia: spotkanie z dziewczynką, teatr, groźby i zapowiedźkolejnego spotkania, na które powinni udać się oboje (choć nie wiedział jeszcze ani kiedy, anigdzie się odbędzie), ale uznał, że nie jest to właściwy moment na takie rozmowy.Szybkojednak zorientował się, że nie zaśnie.U j e j boku to było niemożliwe.Chociaż jej niedotykał, czuł jej bliskość, słyszał, jak oddycha, czuł linearne ciepło jej doskonałego ciała.Zastanawiał się, czy to, co zamierza zrobić, będzie w porządku przy dziecku leżącym u ichstóp, i czy ona ma na to ochotę.Ale poddał się impulsowi.Sięgnął dłonią do ciałaspoczywającego kilka centymetrów od niego dłonią niepewną jak pytanie.Dziewczyna, jakby na to czekała, odwróciła się w planetarnej ciszy i pocałowała go.Wszystko się dla niej zmieniło.Nie oddawała się już jak żywe drzewo, z uniesionymi konarami ramion, żeby owocejej ciała znalazły się w zasięgu nacierających na nią palców, świadoma, że może byćwykorzystana na wiele sposobów, łącznie z biciem czy chłostaniem.Uwolniła się ododwiecznych kółeczek, którymi Patricio inkrustował jej ciało, podobnie jak od obróżki.Dałasię porwać pożądaniu.Było jej dobrze, kiedy pieściła Rulfa i kiedy poddawała się jegopieszczotom, kiedy całowała go i była całowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]