[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli zaledwie o dziesięć minut od mostuArlington i mieszkania przy Prospect Hill.Ciekawe, czy mężczyzni o tymwiedzieli, ale gdyby tak było, dlaczego czatowali w Georgetown? Wiedzieli, jak się nazywam  powiedziała nagle Margo.Spojrzał na nią.Usiadła prosto i patrzyła przed siebie. To klasyczna sprawa  ciągnęła. Robota zawodowców. Skąd wiesz?Spojrzała na niego z rozpaczą. Po prostu.wiem.Przyjął to do wiadomości, jak ona. Nie mieli przy sobie dowodów tożsamości  zauważył. Nic, ani prawajazdy, ani karty kredytowej.Wiesz, kto chodzi bez karty kredytowej? Kryminaliści. Ja.Przeszyła go lodowatym wzrokiem. Chcesz powiedzieć, że to byli federalni? Niewykluczone. Ale ty masz odznakę. Gdybym miał mokrą robotę do wykonania, poszedłbym bez.A oni.oni niechcieli cię aresztować.Nie odczytali ci praw.To miała być egzekucja.Mafijna. Albo upozorowana.Zerknął na nią ostro. Skąd wiesz? Zacisnęła usta. Widziałam w filmie.Czy to możliwe? Czyżby była jakoś związana ze światem przestępczym? Ale jejsprzęt przywodził na myśl wojsko, nie mafię.Czy morderczyni na usługachmafii miałaby raki?Wystarczyłyby jej tłumik i spluwa.Ewentualnie karabin snajperski.RS Z drugiej strony profesjonalista to profesjonalista.On na jej miejscu chodziłbyuzbrojony po zęby.Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.Nie spodobał mu się kierunek, w jakim zmierzały jego myśli.Jechali wmilczeniu, dopóki nie zapytała: Jak myślisz, Suzanne coś wiedziała? Coś widziała? Na przykład? Nie wiem.Może to miało coś wspólnego z moją.wyprawą do Hiszpanii? Więc teraz jesteś pewna, że tam pojechałaś? Nie wiem.Ale mam zdjęcia.Może czas się dowiedzieć. Wymienilispojrzenia.Musiał dokonać wyboru.Zaufać jej albo ją wydać. Brewsterowi nie spodoba się, że uciekasz. Tak? No cóż, żaden moment nie jest odpowiedni na urlop.Margo kazała Jake'owi objechać okolicę kilka razy, zanim pozwoliła mu zbliżyćsię do Argyle Towers.Nikogo nie widzieli, ani policji, ani bandytów.Zamachowców też nie.Nie mieli pojęcia, jak to wytłumaczyć, ale chyba niktnie wiedział o istnieniu mieszkania w Argyle Towers.Wpadła do apartamentu szczęśliwa, że ma takie schronienie, nieważnedlaczego.Ciężko oparła się o drzwi.Drżała.Było jej zimno, bardzo zimno, i tood kiedy.Nie, nie będzie o tym myślała.Jake wszedł do sypialni i po chwili wrócił z kocem.Pokręciła głową. Nic mi nie jest. Odepchnęła go i weszła do kuchni.Nie pęknie.Nie może.Ktoś zabił Franka Temple'a.Ktoś zabił Suzanne.A teraz ktoś chce zabić ją.Naprawdę. Na kolana".Głos w jej głowie.Jego głos.Na stoliku stała butelka whisky Glenlivet.Nalała sobie sporo do kubka, wypiła.Trzęsła jej się ręka, alkohol się wylewał.Otarła usta wierzchem dłoni.Jake stał w progu i patrzył.Jak zawsze. Przestań.Nie odrywał od niej oczu. Co mam przestać? Gapić się. Odwróciła się tyłem, oparła o blat, upiła kolejnyłyk. Zostaw to. Dotknął jej ramienia.Podskoczyła. Nie rób tego.Nie podkradaj się do mnie. Posłuchaj, Margo. Nie dotykaj mnie! Dosyć tego. Sięgnął po kubek.Cofnęła się.Alkohol się rozlał, kubek zhukiem wylądował na podłodze.Serce podeszło jej do gardła.Wzdrygnęła się. Drań!  Rzuciła się do butelki, ale ją uprzedził.RS  Nie na mnie jesteś zła.W oczach miała łzy gniewu. Dawaj! Zaparzę ci kawy. Nie chcę cholernej kawy. Szkockiej też nie chcesz. Pieprz się, Wise. Sięgnęła po butelkę.Odsunął ją dalej. Masz ochotę, co?  Roztrzaskał ją o kran.Szkło posypało się do zlewu. Niech cię szlag!  Zamachnęła się, zaskoczyła go.Jego głowa odskoczyła dotyłu.Rozcierał podbródek, obserwował ją spod zmrużonych powiek i odpowiedziałlekkim ciosem.Kiedy już doszła do siebie, wycofał się z kuchni, wabił ją dosalonu. No, chodz, Scottie.Spróbuj.Rzuciła się na niego z pięściami w powietrzu jak kamikadze, kopnęła go prostow pierś.Przewidział to.Upadła.Rzucił się na nią ale przeturlała się na bok i zerwała na równe nogi.Jakon.Był coraz bliżej, więc uderzyła go w żebra [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •