[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hrabia cofnął się izatoczył, gdy krąg się rozstąpił, ale uniknął zranienia.Wątpiłam, byzgromadzeni ludzie puścili Juliana wolno, nawet gdyby jakimś cudem wygrałten pojedynek.A mnie nadal nie udało się przeciąć sznura.Julian krwawił z wielu lekkich ran.Nawet jeśli kiedyś zaciągnął wobec mniejakiś dług, spłacił go już z nawiązką.Podczas kolejnej wymiany ciosów musiałam odwrócić wzrok, bo Julian był jużtak zmęczony, iż bałam się, że kolejny sztych zakończy jego żywot.Przeciągnęłam mocniej po linie, licząc, że tym razem uda mi się ją rozciąć, alesię nie poddała.Szczęk stali ustał.Uniosłam wzrok.Julian dyszał ciężko, słyszałam szybkie,mocne uderzenia jego serca, które desperacko tłoczyło krew w słaniające sięciało, by dać mu siłę do walki.Moje własne serce krwawiło z rozpaczy.D albretzaatakował serią szybkich, mocnych sztychów, a Julianowi udało się sparowaćwszystkie, aż ostatni mało co nie pozbawił go głowy.Cudem szarpnął się w tył,a czubek ostrza jedynie wyrysował mu głęboką pręgę na prawym policzku.Chciałam rzucić się ku nim, zasłonić sobą brata i zakończyć tę farsę d Albreta.Mimowolnie wysunęłam się naprzód, co uświadomiłam sobie, dopiero gdy deLur pociągnął mnie do tyłu.Spojrzałam na niego, modląc się, bym żyławystarczająco długo, żeby zabić go, gdy już odbiorę życie d Albretowi.Jeśli odbiorę mu życie.Tempo walki osłabło wyraznie.Julian zataczał się,ramię, w którym dzierżył miecz, opadło, a sztych wlókł się po posadzce.D albret jednak nie wykorzystał sytuacji.Zatrzymał się i rzekł:- W imię Boga zakończę to teraz.- A potem uniósł miecz nad głowę, leczzamiast opuścić go na Juliana, okręcił się, biorąc mnie na ceł.Jakąś cząstkąpoczułam ulgę, radość, że uśmierci mnie zamiast Juliana, że nie będę musiałapatrzyć na śmierć ukochanego brata.Ale Julian, mój bystry Julian przejrzał zamiary ojca.Rzucił się naprzód,zasłaniając mnie własnym ciałem, a sztych przeznaczony dla mnie przebił mupierś.Jego oczy pociemniały z bólu.Krzyknęłam i padłam przy nim na kolana, awięzy nareszcie puściły.Widząc, jak Julian pada, tłum cofnął się, nie z szacunku jednak, ale z obawy owłasną skórę, bo nikt nie mógł przewidzieć, jak zareaguje hrabia.W śmiertelnej ciszy pochyliłam się nad bratem.Impet skoku i upadkuwyszarpnął rękojeść z dłoni d Albreta, pozostawiając miecz sterczący wtrzewiach Juliana.Pierś Juliana zalana była czerwienią, zaś jego obliczepobielało bardziej niż oblicze samego Zmierci.Jego dusza miotała sięrozpaczliwie, próbując wyrwać się ze śmiertelnej powłoki, uwolnić od bólu,który trawił ciało.Julian poruszył ustami, ale z jego gardła nie wydostał siężaden dzwięk.- Najukochańszy bracie, myliłeś się.Ta najlepsza cząstka ciebie nadal żyje.-Pochyliłam się i ucałowałam go w czoło.Tym gestem jednocześnie żegnałamsię z nim i wybaczałam wszystko.W tej samej chwili jego dusza uwolniła się, jak gdyby potrzebowała do tegotylko mego pozwolenia.I była wolna.W końcu wolna od tego złego, mrocznegoświata, w którym tkwiła tak długo.Twarde podeszwy butów zastukały o marmurową posadzkę i d Albret stanął nadnami.Trącił ciało Juliana nogą.- Do listy twoich zbrodni dodamy też śmierć mego syna.Patrząc na udręczone, poranione ciało Juliana, doznałam objawienia.Abypokonać d Albreta, musiałam jedynie kochać mocniej, niż on nienawidził.I tak było.Moje serce wypełniała miłość, miłość, którą skrywałam w obawie, żed Albret użyje jej przeciwko innym, aby mnie skrzywdzić.Ale teraz wszyscy,których kochałam, byli daleko poza jego zasięgiem.Zostałam tylko ja.Miecz Juliana znajdował się tuż-tuż.TERAZ, pomyślałam, TERAZ.Uskrzydlonabezmiarem miłości, sięgnęłam i pochwyciłam śliską od krwi brata rękojeść, apotem odwróciłam ostrze w górę, kierując je w brzuch d Albreta.Hrabia jednak w sam czas odgadł moje zamiary.Kopnął ostrze, wytrącając mimiecz z ręki, a potem pochylił się, łapiąc mnie za gardło.Uśmiechnęłam się.Wiedziałam, że nie zabije mnie w ten sposób, bo urodziłamsię z pępowiną wokół szyi i nie umarłam.I nadal miałam nóż od Jamette, tensam, który dałam jej kiedyś do obrony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]