[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnego dnia znalazłam ją w moim łóżku, wyciągniętą podkołdrą.Nie spodziewała się mnie, pojechałam do supermarketu, alewróciłam po kartę bankomatową.Na moim łóżku, w pościeli.Nie miała czasu, żeby się wymknąć,nie słyszała mnie, miała słuchawki w uszach i zamknięte oczy.Stałam, patrząc na nią, a ona się nie zorientowała.Uśmiechałasię błogo, z włosami rozrzuconymi na poduszce, przykryta aż pobrodę.Otworzyłam szufladę, wzięłam kartę, zamknęłam szufladę,robiąc umyślnie dużo hałasu.To ona musiała się wytłumaczyć.Patrzyłam na nią.Otworzyłaoczy powolutku, jak robią to koty.Jednak leżała dalej nieruchomo,wpatrując się we mnie.Przypominała kota zaskoczonego nakanapie, raz zdarzyło mi się tak zastać nieznajomego czarnegokocura.Dmuchałam na niego, a on się nie poruszał, patrząc namnie wyzywająco.Włożyłam kartę do torebki, dalej patrząc jej prosto w oczy,zmuszając się do utrzymania trajektorii spojrzenia, jak gdyby byłostrzałą wypuszczoną z łuku.Naśladowałam spojrzenie kota.Muszębyć silna, nie ugiąć się przed tym wyzwaniem.Musi zrozumieć, żepozwoliła sobie na zbyt wiele.Drżały mi ręce, ale ukryłam je zatorebką.W tej samej chwili odchyliła koc i poruszyła nogami podkołdrą.Ujrzałam przebłysk białej skóry, potem drugi, a tymczasemprzykrycie zsunęło się i okrągła pierś wydostała się na zewnątrz,podskakując niczym złocista kula.Ludmi sprawiała wrażenie, jakbyporuszała się w zwolnionym tempie, ospałymi, miękkimi ruchami, znieznośnym i wystudiowanym do najwyższego stopnia ociąganiem.Poczułam coś jak lekki zawrót głowy.Dopiero teraz zrozumiałam, żejest naga.Uciekłam zażenowana i przepełniona nienawiścią.Wróciłam do domu trochę uspokojona, choć nie zdecydowałamjeszcze, co jej powiem.Opróżniałam siatki z zakupami, kiedy przyszła.Miała w rękuBiblię, chciała ze mną rozmawiać.Proszę o wybaczenie, powiedziała.Cofnęłam się instynktownie,bo za bardzo się zbliżyła.Czułam jej pot występujący na skronie.Chcę wyjaśnić, mówiła.Miała włosy zaplecione w warkocz ibluzkę zapiętą pod szyję.Powiedziałam jej, usiądz, ale byłamprzepełniona niechęcią.Bałam się też, że zacznie mi czytać Biblię.%7łeby na nią nie patrzyć, wkładałam do lodówki masło, mleko.Nie zrobię tego więcej, to był pierwszy raz, chciałam poczuć tęemulację.Ten dom jest taki piękny, dodała, tracę poczucierzeczywistości.Takie łóżko, takie prześcieradła, ta wanna jak wkinie, takich cudownych rzeczy nie było w jej kraju, mówiła, a jaczułam się nieswojo.Nie martw się, powiedziałam szorstko, idz poukładać rzeczy wspiżarce.No tak, wiedziałam, że pomoce domowe myszkują w rzeczachswoich państwa.Specjalnie brudzą ich ręczniki, używają ichkosmetyków, zabawiają się zajmowaniem ich miejsc, często zprzekory, dla zabawy.Powiedziałam jej tylko, że nie mówi się emulacja.Chodziło jejpewnie o emocję.Pomyślałam, że za dużo siedzi w domu, muszę siętrochę od niej uwolnić.Zawróciłam.Ludmi, chciałabyś czasem zrobić za mnie zakupy?O tak, byłaby zachwycona.Ja zresztą nienawidziłam zakupów.Jej uśmiech był nagły i biały jak piorun.Za szybami niespodziewany deszcz spadł na drzewo bananowe.Wróciłam w samą porę, powiedziała.Przytuliła mnie, jej gorące ipulsujące piersi pachniały kojąco, jak chleb dopiero co wyciągniętyz pieca.Kiedy Ludmi była wesoła, dom wyglądał jak z żurnalu.Elegancko nakryty stół, najładniejsze talerze, zapalona świeca ikwiaty w wazonie.Parkiet wypolerowany do połysku.Nawet mrówkiznikały z kuchni.Tylko nasze łóżko małżeńskie pozostawało dla niejprzeszkodą, nierozwiązaną zagadką, dlatego żeby uniknąć spania wstłamszonej pościeli, wieczorami to ja poprawiałam prześcieradła ikoce.Także rośliny w domu dopasowywały się do humorów Ludmi,rozkwitały, gdy była wesoła, i chwiały się na łodyżkach, gdypopadała w melancholię, w huśtawce podlewania, która w końcudoprowadzała je do zwiędnięcia.Ale to nie było ważne.Lubiliśmy, kiedy była pogodna.Mniepodobały się wstążki, które zawiązywała sobie we włosach, na szyi,nawet między szlufkami dżinsów, jak pasek.Mój mąż zauważył też, że się zaokrągliła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]