[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Józka zaś tyle go jeno doglądała, co przy ludziach: skrzat był tojeszcze głupi a latawiec.Hanka więc i to musiała wziąć na swoją głowęi o chorego dbać, bo chociaż i kowalowie mało dziesięć razy na dzieńzaglądali, to jeno po to, by jej pilnować, czy czego z chałupy nie wyno-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG29si, a głównie czekali; iż może stary przemówi jeszcze i majątkiem roz-porządzi.%7łarli się przy tym jako te psy kiele zdychającego barana i przepie-rali z warkotem, kto pierwej chyci kłami za lelita i jaką sztuczkę la sie-bie wyszarpie; tymczasowie zaś kowal, co ino upatrzył, co mu tylko wpazury wpadło, to porywał, choćby i stary postronek albo kawał deski zgarści trza mu było wyrywać i na każdym kroku pilnować, że dzień nieprzeszedł bez kłótni a srogich pomstowań.Powiadają: kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje, i prawda, ale kowalumiał wstawać i o północku, lecieć choćby na dziesiątą wieś, jeśli jenoszło o dobry zarobek; chłop był chciwy na grosz i tak zabiegliwy, jakmało któren.Oto i teraz, ledwie co Jagna z łóżka wylazła i wełniaki na sięwdziała, drzwi skrzypnęły i on się cicho wsunął prosto idąc do chore-go. Nie gadał czego? zajrzał mu z bliska w oczy. Dyć leży, jak leżał! odburknęła zbierając włosy pod chustkę.Bosa jeszcze była, w koszuli, zdziebko rozespana i taka urodna, ajakowymś prażącym ciepłem buchająca i lubością, że powiódł po niejzmrużonymi ślepiami. Wiecie przysunął się tuż do niej organista wygadał się przedemną, że stary musi mieć sporo gotowego grosza, bo jeszcze przed Go-dami chciał dać chłopu z Dębicy całe pięćset rubli; o procenta się jenonie zgodzili.Muszą te pieniądze być schowane gdzie w chałupie.Uważajcie pilnie na Hankę, bo jakby chyciła przed nami, już by ichludzkie oko nie zobaczyło.Moglibyście z wolna, kryjomo przepatry-wać wszystkie kąty, jeno by nikto się nie pomiarkował.Słuchacie to? Co by zaś nie! okryła ramiona zapaską, bo jakby ją obmacywałtymi złodziejskimi ślepiami.Przeszedł się kołujący po izbie i niby od niechcenia zaglądał za ob-razy, wyszukując przy tym pilnie, gdzie popadło. Macie to klucz od komory? łypnął ślepiami na małe, zawartedrzwi. A wisi na Pasyjce pod oknem. Dłutam mu pożyczył, będzie już z miesiąc, a teraz mi potrzebne inikaj go nalezć nie mogę.Myślę, co tam w rupieciach zarzucone. Szukajcie sami, ja go wama nie wyślipiam.Odstąpił od drzwi, bo rozległ się w sieni głos Hanki, klucz na miej-scu powiesił i za czapkę wziął.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG30 To jutro poszukam.pilno mi bieżyć do dom.Rocho przyje-chał? Ja to wiem? Spytajcie Hanki!Postał jeszcze zdziebko, poskrobał rudych wąsów, a oczy to mu jakte złodzieje latały po kątach; zaśmiał się cosik do siebie i poszedł.Jagna zrzuciła zapaskę i jęła się słania łóżka i drugich uprzątań,rzucając niekiedy przyczajone spojrzenia na męża, i tak zawżdychodziła po izbie, by się nie natknąć na jego oczy, wciąż rozwarte.Juści, że był jej obmierzły, bojała się go i nienawidziła całą mocąza wszystkie krzywdy doznane, a ile razy ją wołał i brał w swoje rozpa-lone i lepkie ręce, zamierała z obrzydzenia i strachu, tak śmiercią wiałood niego i trupem, ale pomimo wszystkiego może jeno ona jedna naj-szczerzej pragnęła, by wyzdrowiał.Teraz ci dopiero miarkowała, co straci, skoro go nie stanie; przynim gospodynią się czuła, słuchali jej wszyscy, a drugie kobiety czydzieuchy rade nierade uważać ją i ustępować pierwszego miejsca mu-siały jakże! Borynową przeciech była Maciej zaś, chociaż w domubył kąśliwy kiej pies i dobrego słowa nie dał, ale przed ludzmi wielcedbał o nią i strzegł, by jej kto nie śmiał nie poszanować.Nie rozumiała ona tego przódzi, dopiero kiej Hanka zwaliła się dochałupy i górę nad nią brać poczęła, odsuwając od panowania, poczułaswoje opuszczenie i krzywdy.Nie o gront jej szło przecież co jej tam były majątki?.tyle stała onie akuratnie, co o łońskie lato, a chociaż już się wzwyczaiła do rządówi rada była wielce wynosić się a puszyć bogactwem, i rozpierać na swo-im, to i za tym by nie płakała, bo u matki było jej też niezgorzej alejedno ją ano gnębiło boleśnie, że przed Hanką ustępować musi, przedAntkową kobietą: to ją przypiekało do żywego budząc złość i chęć ro-bienia na sprzeciw.Juści, że ją i matka podmawiała, i kowal rychtował codziennympodjudzaniem, bo sama z siebie to by może rychło ustąpiła.Tak ją jużmierziły te wojny, że nieraz chciała wszystko ciepnąć i przenieść się domatki. Ani się waż! siedz, póki nie zamrze! waruj swojego! nakazywa-ła srogo stara.To i siedziała, choć ckniło się jej niewypowiedzianie jakże? całedni nie było do kogo gęby otworzyć ni pośmiać się z kim, ni wybiec dokogo.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG31A w domu pojękiwał stary, była Hanka zawżdy gotowa do kłótni,szła ciągła wojna, że już zgoła było nie do wytrzymania.U matki też było nie sposób wysiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]