[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to najbardziej niebezpieczna część całej operacji,ponieważ na plecach dzwigał spory ciężar, a za pasem tkwiły nieobliczalne granaty.Odzyskawszy równowagę, przeszedł po grzbiecie tamy, nie patrząc w spienioną, szalonąwodę, lecz w zbliżającą się z każdym krokiem ciemność po drugiej stronie.Gdy stanął nabrzegu, odwrócił się i czekał na resztę kompanii, witając każdego z towarzyszy klepnięciemw ramię.Potem uśmiechnęło się do nich szczęście.Selin liczył ludzi, kiedy Klaus przywlókł zakołnierz młodego człowieka w wełnianej czapce.W bystrych, przebiegłych oczachschwytanego pojawił się strach, lecz trwało to tylko chwilę.Natychmiast uświadomił sobie,kim są ci żołnierze, po co tu przyszli i w jaki sposób on sam może uratować skórę, a możenawet wkupić się w ich łaski.Został przewodnikiem kompanii i poprowadził ich ku innemubudynkowi, pózniej zaś przez labirynt piwnic i pomieszczeń biurowych w kierunkuwychodzącej na ulicę bramy, z której wyraznie widać było oddalony zaledwie o kilkasetmetrów kościół św.Mateusza.Od tej pory szczęście i element zaskoczenia sprzyjały im jak nigdy dotąd.Starli się zlicznym lecz zdezorganizowanym i pozbawionym chęci do walki oddziałem wroga i wmgnieniu oka go rozproszyli.Zwycięstwo jest w zasięgu dłoni, pomyślał Esko.Mamy wolęwalki, upór i doskonały plan.Biegli, strzelając do wszystkiego, co wydało im się podejrzane, oraz do okien, niezależnieod tego, czy widzieli w nich kogoś, czy nie.Na rogu ulic Kuninkaankatu iPuuvillatehtaankatu Selin wystrzelił trzy race, aby pozostała część armii wiedziała, że zbliżająsię do wyznaczonego celu.Kiedy na tle nieba rozsypały się czerwone i zielone gwiazdki, zzazakrętu wyskoczyły zaprzężone w jednego konia niewielkie sanie.Siedział w nich ubrany wrosyjski mundur oficer Czerwonych, tęgi mężczyzna o czerwonej twarzy i połamanych,spróchniałych zębach. Dokąd biegniecie?!  zawołał wysokim głosem. Wracajcie na drugą stronę mostu, tamtoczy się walka! Ilu ludzi strzeże kościoła?  zapytał Selin. Salmela powiedział mi, że potrzebne imposiłki. Na zewnątrz stoi pięciu, to zupełnie wystarczy.Biali nie atakują kościoła  powiedziałoficer i w tej samej chwili jego twarz przybrała odcień kredy na widok szerokiego uśmiechuSelina. Cholera ciężka&  wymamrotał.Ledwo zdążył ze strachu zamknąć usta, kiedy Holm wysunął się naprzód i strzelił mu wszyję.Koń zarżał przerazliwie i poniósł, wlokąc sanki ze zwisającymi zwłokami oficera,którego głowa obijała się o bruk jak piłka.Ostrożnie przemknęli przez ulicę Nasijarvenkatu, ponieważ brodaty mężczyzna ostrzegłich, że na jednym z pięter budynku mieszkalnego może znajdować się stanowisko karabinumaszynowego.W pewnej chwili okno na trzecim piętrze otworzyło się i stanęła w nim starakobieta. Walczcie!  krzyknęła. Odeprzyjcie tych białych bandytów! Holm uciszył ją jednym celnym strzałem.Zza rogu wybiegła kilkunastoletnia dziewczynaz wiatrówką w ręku.Esko wyrwał jej broń z ręki, zanim Holm zdążył ją zauważyć. Gdzie mam iść?  zapytała ze łzami w głosie. Wracaj do domu.Serce biło mu szybko, dopóki nie zniknęła.Była drugim dzieckiem, które uratował wciągu tej długiej nocy.Na końcu ulicy znalezli kościół, ciężką, przycupniętą przy ziemi bryłę z kamienia, zestrzelistą wieżą i oszronioną kopułą.Przed kościołem rozciągał się wybrukowany plac, niechroniony ani przez ogrodzenie, ani przez działa.Selin ponownie podzielił kompanię na trzy grupy.Wpadli na plac z trzech stron.Esko iKlaus znajdowali się w grupie Selina, która zaatakowała od frontu.Z krzykiem ruszyligęsiego ku drzwiom kościoła.Z lufy pistoletu Selina dwukrotnie błysnął ogień, kiedyzastrzelił dwóch strażników, którzy nawet nie zdążyli podnieść ciężkich karabinów.Drzwiotworzyły się z hukiem i na zewnątrz wybiegł jakiś mężczyzna.Usiłował wskoczyć nauwiązanego do żelaznego słupa konia, lecz Selin położył go jedną kulą.Strzały wywabiły zwnętrza kościoła jeszcze czterech czy pięciu Czerwonych, którzy równie szybko zawrócili dośrodka, zostawiając otwarte drzwi.Kolejny wyskoczył z okna, szybko podniósł się i pobiegłprzed siebie, utykając na jedną nogę.Holm strzelił mu w plecy.Między kolumnami u wejścia, gdzie kamienne płyty usłane były słomą, Esko i Klausdostrzegli jeszcze dziewięciu lub dziesięciu Czerwonych, którzy wbiegali właśnie na szerokieschody, prowadzące na dzwonnicę.Przyjaciele wymienili szybkie spojrzenie.Klaus przez chwilę z namysłem przygryzałwąsa, potem zaś ruszył biegiem po schodach.Esko był tuż za nim.Bezpiecznie dotarli napółpiętro i Esko już sięgał po granat, aby rzucić go za załom kamiennej klatki schodowej,kiedy nagle ujrzał wysuwający się bagnet z zatkniętą białą koszulą.Czerwoni powoli zeszli po schodach.Wszyscy ubrani byli w niepodopinane, rozchełstanerosyjskie mundury, we włosach mieli kawałki słomy i wyglądali na przestraszonych izniechęconych do dalszej walki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •