[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Każdy niedzwiedz to miasun machnął ręką ospowaty. Niech no tylko powąchakrwi.Wiesz, Miszka, takie rany można przy odrobinie wprawy zrobić zwykłymbagnetem.Ponury zatroskał się. Myślisz? W takim razie idziemy do obozu po łopaty.Trzeba trupa zakopać, żebyśladu nie było.To by się nam dostało, że morderstwo tuż pod obozem, gdzie gości wielkapersona, a gwardziści co śpią? Chcesz to ukryć?! zdumiał się ospowaty. E, gdzie tam.Jak tylko Rasputin odjedzie, truposza wykopiemy i obejrzy go lekarz.Do tego czasu mordy trzymamy na kłódkę.Pamiętaj!* * * Długo będziemy tu tkwić? Ile będzie trzeba.Proszę powiedzieć piaskogłowcowi, że nic mu nie grozi. Ciekawe ton głosu barona był zjadliwie uprzejmy jak nasz przyjaciel ma tozrozumieć, skoro tłumacz nie działa.Jeśli sobie dobrze przypominam, sam pan był łaskawgozniszczyć nie tak dawno. Nie ma zapasowego? Niech pan spróbuje zapytać.Major zwrócił się w stronę piaskogłowca, stuknął palcem w rozbity translator ichrząknął pytająco.Piaskogłowiec patrzył rozszerzonymi oczami gdzieś w przestrzeń.Niezareagował, jakby nie dostrzegał poczynań Szmita. Co mu jest? Nie wiem, majorze.Naprawdę nie wiem.Może tak reaguje na gwałtowne przeżycia,na niebezpieczeństwo.? Jak dotąd nie mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. No dobrze Szmit rozparł się wygodnie. To my poczekamy, aż ten jego szokprzeminie.I pogadamy tymczasem. O czym? O tym, na ten przykład, kim też są pańscy mocodawcy, panie baronie. Jacy moi mocodawcy? Niechże pan się nie wygłupia, z łaski swojej.Skoro się powiedziało a , należypowiedzieć też b , nieprawdaż?.Pan powiedział a , kiedy przyznał, że Gribow dałpanurewolwer i że współpracował pan z Liwskim.I proszę nie liczyć na to, że zrobią na mniewrażenie jakieś nowe rewelacje czy następny zapalnik od bomby.Po przemyśleniusprawynie bardzo wierzę w wersję, że pan go znalazł w konsoli.Myślę, że mydli mi pan oczy.No,słucham, oczekuję tylko odpowiedzi ścisłych, zgodnych z prawdą lub choćby tylkoprawdopodobnych.Baron zmęczonym gestem otarł twarz. Skoro musi pan wiedzieć, majorze, działam z bezpośredniego rozkazu cara.Przerwał mu śmiech. Pan bezczelnie kłamie, Aleksandrze Aleksandryczu! To j a wypełniam rozkazy cara!Mam sprowadzić korab w wyznaczone miejsce o wyznaczonym czasie.Dołgoruki siedział z kamienną twarzą. Myli się pan, majorze. W jego głosie było coś, co kazało przeciwnikowizamilknąć. To ja otrzymałem carski rozkaz, aby nie dopuścić do jakichkolwiek działańmogących zakłócić nasze stosunki z piaskogłowcami.Z tego, co wiem i czego siędomyślam,pan nie służy carowi, ale Rasputinowi.Pomyślał pan o tym? I o tym, że naszwesołkowatypijaczyna Gribow wywiódł w pole mnie, pana, a kto wie, czy i nie Rasputina w końcu?* * *Skalny odprysk zbliżał się coraz szybciej do swego celu, ujęty w cęgi rosnącej siłygrawitacji.Dookoła pobłękitniało, czerń przestrzeni pobladła, gwiazdy zamrugałygwałtownie.Meteor otarł się o wierzchnie warstwy atmosfery, zawirował jak wielki bąk,poczym, ściągany bezlitośnie w dół, runął gwałtownie przy wtórze wycia dartego,gęstniejącegoz każdym przebytym metrem powietrza.* * * Od kilku dni obserwowano wzmożoną migrację zwierząt. Faeton Piotrowiczzerknął na meldunek z wysuniętej placówki. Zupełnie jakby miało zdarzyć się jakieśnieszczęście.Kolcow znowu o tym pisze.Połynow machnął niecierpliwie ręką. Moim zdaniem większy problem mamy, że tak się wyrażę, z Rasputinem.Ledwostatek odleciał, ten zaszył się w bunkrze numer dwa, razem, jakby tu powiedzieć, zGribowem.Przesłuchuje go czy jak?.Selifanow spojrzał nierozumiejącymi oczami. Zaszył się, to dobrze.Czym się martwić? Przynajmniej nie będzie nam przeszkadzałw prowadzeniu obserwacji.%7łe z Gribowem? A cóż on może mieć do tego hulaki? Niechgosobie przesłuchuje albo wódę z nim chla, według upodobań i nastroju. Nie wiem, jakby tu powiedzieć. Połynow pokręcił głową. Czuję, że tak sięwyrażę, czuję coś niedobrego.* * *Rasputin rzucił na biurko niewielką paczkę. I dlatego, Gribow, twoja licha bombka jest tutaj, a na jej miejscu znajduje sięporządnie wykonany, choć nieduży ładunek.Dociera to do ciebie?Gribow zmrużył oczy, przywołał na twarz uśmiech.Z trudem powstrzymywał drżeniegłosu. Kiedy podejmuje się jakąś grę odchrząknął należy liczyć się z przegraną.Tymwiększą, im wyższa jest stawka, o którą się gra. Nie inaczej, przyjacielu, nie inaczej.Mnie jednak nie interesuje stawka, bo ją znam,ale raczej skład graczy.W tej rozgrywce to jest najistotniejsze nie o co gramy, ale kto zkim! Nie wiem doprawdy, co jest ważniejsze.Dla mnie jednak stawka.Tym bardziej żewy gracie dla siebie, Grigoriju Jefimowiczu, a ja służę carowi. Pewny siebie jesteś, kapitanie.Zbyt pewny siebie.Co do twojej wierności naszemumonarsze, niech go Bóg zachowa mnich przeżegnał się szerokim gestem to mampewneuzasadnione wątpliwości.Nie wiesz o czymś, co ostatnio stało się w Moskwie.Nie wie otymnawet nasz znakomity major ochrany Szmit.Otóż, słuchaj uważnie, złapaliśmy niedawnoczłowieka nazwiskiem Dawydow, alias Masza Srogi.A on powiedział nam kilka bardzociekawych rzeczy zanim umarł, t o w a r z y s z u Gribow!Kapitan uśmiechnął się znowu, tym razem szczerze.Teraz, kiedy wszystko było jużjasne, poczuł niespodziewaną ulgę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]