[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MyÅ›laøo swoim ojcu, czul gniew, drÄ™czyøy go wyrzuty sumienia.Wyczuøa jego rozpacz, potrzebowaøwsparcia, pociechy.Skuliø siÄ™ przy grubym pniu drzewa, gdzieÅ› w pobliżu granicy górskiego lasu.Kolana podciÄ…gnÄ…ø pod brodÄ™, twarz ukryø w døoniach.Specjalnie haøasowaøa, nadchodzÄ…c.Mężczyzna uniósø zalanÄ… øzami twarz, zrobiø wielkie oczyna jej widok.ZaczÄ…i niezgrabnie podnosić siÄ™ na nogi.-ProszÄ™, nie wstawaj - powiedziaøa cicho, gøosem tak øagodnym jak sama noc.- Nie chciaøam ciprzeszkodzić.Nie mogøam spać i wyszøam na spacer.WolaøbyÅ›, żebym odeszøa9Rudy Romanow z podziwem wpatrywaø siÄ™ w postać jak ze snu, która wyøoniøa siÄ™ z mgøy.Takiej kobiety, otoczonej tajemnicÄ… jak mroczny las, nigdy w życiu nie widziaø.Søowa u wiÄ™zøy muw gardle.Czy to jego żal przywoøaø zjawÄ™? Prawie skøonny byø uwierzyć w te Å›mieszne, zabobonneopowieÅ›ci ojca.O wampirach i o kobietach mroku, o syrenach sprowadzajÄ…cych nieszczęście namężczyzn.Patrzyø na niÄ… tak, jakby byøa duchem.-Przepraszam - szepnÄ™øa cicho i odwróciøa siÄ™.chcÄ…c odejść.-Nie! Nie odchodz.- Mówiø po angielsku z wyraznym akcentem.- WyszøaÅ› nagle z mgøy,wyglÄ…daøaÅ› jak zjawa.Zwiadoma, że pod pelerynÄ… nie ma na sobie zbyt wiele, Raven szczelniej siÄ™ niÄ… otuliøa.-Nic ci nie jest? Mam kogoÅ› sprowadzić? Może ksiÄ™dza? KogoÅ› z rodziny?-Nikogo już nie ma.Nazywam siÄ™ Rudy Romanow.Na pewno søyszaøaÅ› o moich rodzicach.W jej myÅ›lach pojawiøa siÄ™ jakaÅ› potworna wizja.Zobaczyøa wilki wypadajÄ…ce z lasu, wilki oczerwonych, rozognionych oczach; prowadzone przez wielkiego czarnego samca, zaatakowaøyHansa Romanowa.W umyÅ›le møodego czøowieka odszukaøa też wspomnienie o matce; Heidi leżaøana øóżku, mąż zaciskaø palce na jej gardle.Na jednÄ… okropnÄ… chwilÄ™ Raven zaparøo dech wpiersiach.Ileż ten chøopak wycierpiaø! Straciø oboje rodziców w odstÄ™pie kilku godzin.Jegoszalony ojciec zamordowaø mu matkÄ™.-Chorowaøam, wyszøam po raz pierwszy od kilku dni.- Podeszøa do niego bliżej pod gaøÄ™ziamidrzew.Nie mogøa przecież powiedzieć mu prawdy, byøa zamieszana w tÄ™ straszliwÄ… sprawÄ™.W oczach Rudy©ego wydawaøa siÄ™ piÄ™knym anioøem zesøanym mu dla pociechy.Chciaø dotknąćjej skóry, żeby przekonać siÄ™, czy jest tak miÄ™kka jak siÄ™ wydaje w Å›wietle księżyca.Jej gøos byøcichym szeptem, zmysøowym, øagodnym, siÄ™gajÄ…cym w gøÄ…b duszy, żeby uspokajać i koić.OdchrzÄ…knÄ…ø.-Mój ojciec zamordowaø matkÄ™ kilka dni temu.Gdybym tylko wróciø wczeÅ›niej.Matka do mniedzwoniøa, opowiadaøa jakieÅ› dziwne rzeczy, że ojciec zabiø jakÄ…Å› kobietÄ™.Uroiøo mu siÄ™, żewampiry żerujÄ… na ludziach z wioski.Zawsze byø przesÄ…dny, ale nigdy nie sÄ…dziøam, że kompletnieoszaleje.Matka twierdziøa, że on z grupÄ… jakichÅ› oszoøomów poszukiwali wampirów i wyznaczali,kto z osób znanych w okolicy powinien zostać zabity.Uważaøem, że ojciec tylko tak gada.Zawszedużo mówiø.- OpuÅ›ciø wzrok na swoje døonie.- Powinienem byø jej posøuchać, ale powiedziaøa, żeo tym morderstwie chyba nikt nie wie.PomyÅ›laøem, że okøa maø jÄ…, że nikogo nie zamordowaø, żeto wszystko nieprawda Do diabøa, może to i byøa nieprawda, ale on kompletnie zwa riowaø.UdusiømojÄ… matkÄ™.Umarøa z różaÅ„cem w døoniachOtarø oczy drżącymi palcami.Sam nie wiedziaø jak jak siÄ™ staøo, że ta tajemnicza dama trafiaøado jego myÅ›li, ofe rujÄ…c mu ciepøo i zrozumienie.Zøudzenie byøo tak realne, że jego ciaøo zaczÄ™øoożywać i nagle uÅ›wiadomiø sobie, jak bardzo sami sÄ… w tym lesie.Przyszøa jakaÅ› nieproszona myÅ›lże przecież nikt nie wie, że oni sÄ… tu razem.W caøym żalu, ta myÅ›l niepokojÄ…co podniecaøa.-Zostaøem jeszcze jeden dzieÅ„ na uczelni, żeby zdać egzamin.Uznaøem, że to naprawdÄ™ ważne.Nie wierzyøem, że ojciec byøby zdolny kogoÅ› zabić, a co dopiero kobietÄ™.Moja matka, poøożna,sprowadziøa tyle nowych istnieÅ„ na ten Å›wiat, pomogøa tylu ludziom.Powiedziaøem jej, żeprzyjadÄ™ do domu i zajmÄ™ siÄ™ wszystkim.Chciaøa porozmawiać z ksiÄ™dzem, ale jej towyperswadowaøem.-Szkoda, że jej nie znaøam - powiedziaøa Raven szczerze.-Polubiøaby jÄ… pani, wszyscy jÄ… lubili.Na pewno próbowaøa jakoÅ› powstrzymać ojca.W noc tamtejburzy poszedø gdzieÅ› z ludzmi spoza wioski.To wtedy musiaø zabić mojÄ… matkÄ™, tuż przedwyjÅ›ciem z domu.Pewnie dlatego, żeby nikomu nie powiedziaøa i nie próbowaøa go powstrzymać.UtknÄ…ø pod jakimÅ› drzewem, w które trafiø piorun.On i inni, zostali ciężko poparzeni, nie dawaøosiÄ™ go rozpoznać.-To musiaøo być dla ciebie straszne.- Raven odgarnÄ™øa døoniÄ… wøosy, powoli przesunÄ™øa palceprzez døugÄ… jedwabnÄ… kurtynÄ™, odsunÄ™øa je z twarzy.Seksowna.Niewinna.Kombinacja uderzajÄ…cado gøowyPrzez las w stronÄ™ domu pod klifem pøynÄ™øa mgøa.PrzesÄ…czyøa siÄ™ przez żelaznÄ… bramÄ™ nadziedziniec.Przybraøa ksztaøt wysokiej, solidnej kolumny, zamigotaøa, scaliøa siÄ™ i Michaiø, wludzkiej postaci, stanÄ…ø przed drzwiami domu.UnoszÄ…c døoÅ„, wymruczaø ciche polecenie, zwolniøblokadÄ™ i wszedø.Od razu poczuø, że jej tam nie ma.Jego oczy pociemniaøy, miaøy odcieÅ„ czarnego lodu.BøysnÄ…ø obnażonymi zÄ™bami.Z gardøawydobyøo siÄ™ chrapliwe warczenie, Michaiø zdusiø je.PomyÅ›laø, że zostaøa porwana, znalazøa siÄ™ wniebezpieczeÅ„stwie.Wysøaø wezwanie do swoich strażników, wilków, żeby pomogøy wposzukiwaniach.Spokojnie, gøÄ™boko oddychajÄ…c, poszukaø Raven myÅ›lami.èatwo jÄ… wytropiø.Niebyøa sama.JakiÅ› czøowiek.Mężczyzna.Nie mógø zøapać powietrza Serce przestawaøo bić.ZacisnÄ…ø døonie w pięści.Tuż obok niegoeksplodowaøa lampa, rozpadøa siÄ™ w drobny mak Na zewnÄ…trz wiatr wzmógø siÄ™, tworzyø wirywÅ›ród drzew.Michaiø wyszedø przed dom i wzbiø siÄ™ w niebo, i pomknÄ…ø, rozpoÅ›cierajÄ…c szerokieskrzydøa.Nisko w dole wilki już tworzyøy zwartÄ… formacjÄ™ i ruszyøy biegiem.Michaiø w ciszy wylÄ…dowaø na grubym konarze nad gøowÄ… Raven.Odgarniaøa wøosy z twarzytym swoim seksownym, bardzo kobiecym gestem.Wyczuwaø jej wspóøczucie, potrzebÄ™ niesieniapomocy.Byøa zmarzniÄ™ta i zmÄ™czona.Ten czøowiek cierpiaø, co do tego nie miaø wÄ…tpliwoÅ›ci.AleMichaiø wyczuwaø też podniecenie, søyszaø coraz mocniejsze bicie serca i czuø coraz szybszekrążenie krwi.èatwo mógø odczytać myÅ›li tego mężczyzny, wcale nie takie niewinne.WÅ›ciekøy, bardziej niż tylko trochÄ™ o niÄ… zaniepokojony, Michaiø skoczyø w powietrze, a potemwylÄ…dowaø na ziemi parÄ™ metrów od nich, poza widokiem.Kiedy zbliżyø siÄ™ do nich, jego wysoka,potężna sylwetka nagle wyøoniøa siÄ™ z nocy, spomiÄ™dzy drzew.Pochyliø siÄ™ nad nimi, grozny,ogromny, z kamiennÄ… twarzÄ…, zastygøÄ… w gniewie.Czarne oczy jarzyøy siÄ™ czymÅ› ciemnym iÅ›miercionoÅ›nym.OdbijajÄ…ce siÄ™ w nich Å›wiatøo księżyca rzucaøo dziwnÄ… czerwonawÄ… poÅ›wiatÄ™.Chøopak zrobiø ruch, jakby chciaø objąć towarzyszÄ…cÄ… mu kobietÄ™ w jakimÅ› mglistym odruchuchronienia jej.Ale chociaż Michaiø staø parÄ™ kroków dalej od Raven niż Rudy, skoczyø zzadziwiajÄ…cÄ… szybkoÅ›ciÄ… i byø przy niej pierwszy SzarpnÄ…ø Raven za nadgarstek i postawiø za sobÄ…,zasøaniajÄ…c wøasnym ciaøem.-Witam, panie Romanow.- Michaiø mówiø gøosem tak miøym, jedwabistym, że i Rudy i Ravenzadrżeli.- Może bÄ™dzie pan tak uprzejmy i zechce mi wyjaÅ›nić, co pan robi nocÄ… w lesie, wtowarzystwie mojej kobiety.- Kiedy wymówiø ostatnie søowo, gdzieÅ› w pobliżu zøowrogo zawyøwilk, døugÄ…, przeciÄ…gøÄ… nutÄ….która poniosøa siÄ™ ostrzegawczym echem w wieczornej bryzie.Raven poruszyøa siÄ™, ale Michaiø Å›cisnÄ…ø jej rÄ™kÄ™ tak mocno, że chwyt groziø poøamaniem koÅ›ci.Cicho, maleÅ„ka, jeÅ›li chcesz, żeby ten czøowiek dożyø Å›witu, wysøuchasz mnie.To syn HansaRomanowa.W gøowie ma to, co wiele lat temu zaszczepiø mu ojciec.Zbladøa.Michaiø, jego rodzice.Z trudem nad sobÄ… panujÄ™.Nie prowokuj mnie!-Panie DubriÅ„ski.- Rudy poznaø go już, byø osobistoÅ›ciÄ… wioski, bezlitosny wróg albo oddanyprzyjaciel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]