[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nikt nas nie zauważy.- Tasya strzepnęła ziemię z ubrania iprzeczesała palcami włosy.Ziemia była wszędzie.- Jesteśmy częściąziemi.Zdumiewała go jej naiwność.Podniosła wzrok i przyłapała go, jak się w nią wpatrywał.- No co? Dlaczego tak na mnie patrzysz?- Chodz.Oddalali się od grobowca; prowadził ją szybko przez wyspę Roi wnadziei, że uciekną, zanim zostaną zauważeni.Może uda się zarekwirowaćkuter rybacki albo prom?- Zastanawiałam się, jak wydostać się z wyspy.- Szła za nim bardzoblisko.- Mój ultralight tu jest.- Ultralight? - Zatrzymał się tak nagle, że nieomal na niego wpadła, iodwrócił się, żeby na nią spojrzeć.- Jak to, ultralight?- No wiesz, stałopłat, taki mały samolot zaprojektowany do latania zmałą prędkością na krótkich dystansach.- Wiem, co to jest ultralight - zirytował się.- Ale dlaczego jest tutaj?- Bo lubię latać.Tutaj jest tak pięknie, a niebo nie jest zbytzatłoczone - ale mówiąc to, patrzyła w bok.Nie chciała spojrzeć mu woczy.Dlaczego?72RS - Od kiedy tutaj jest?- Przyleciałam nim, kiedy cię nie było.- Kiedy zaczęłaś latać?- Ostatni raz brałam lekcje, kiedy byłam w Stanach.Lekcje.Ostatniraz, kiedy była w Stanach.Kolejna wiadomość.- Gdzie wylądowałaś?Ultralight.Ta cholerna maszyna była znana z niestabilności.Możnabyło zginąć.- Mam go! - krzyknął Rurik, kiedy udało mu się przejąć ster.Nagleprzed ich oczami wyrosła góra.Pocisk nieomal ich doganiał.Rurik wyprowadził samolot do góry i w bok.Nie uda im się.Nie zdołają przed nim uciec.- Tu jest mnóstwo płaskich terenów, które można wykorzystać jakopas startowy.Wściekała się.Zwietnie.- Jeszcze raz: po co przyleciałaś do Szkocji samolotem?- To ma być przesłuchanie? - wybuchła.- Co jest złego w posiadaniuultralighta? Mnóstwo ludzi nimi lata.Takie hobby.Takie hobby.Wydawało jej się, że latanie to hobby.- Owszem, mnóstwo ludzi nimi lata - na niedzielny spacer.Ale nawyspę na północnym Atlantyku? Na której raczej rzadko bywasz? Gdziesą zdradliwe prądy, a przy porządnej burzy ten samolocik pochłonieocean?Rurik wyprowadził samolot do góry i w bok.73RS Nie uda im się.Nie zdołają przed nim uciec.Oddychał ciężko, próbując odgonić powracające wspomnienia.- Cóż za zbieg okoliczności, że przyleciałaś nim właśnie teraz, kiedymógłby się nam przydać.Nie wierzę w zbiegi okoliczności.- No dobra.Może podejrzewałam, że mogą wyniknąć jakieś kłopotyz powodu książki, którą napisałam o rodzinie Varinskich, ze specjalnymnaciskiem na blizniaków Varinskich.Rodzina Varinskich.Nagle zapomniał o samolocie.Zapomniał o ultralighcie.Rodzina Varinskich.Poczuł się dokładnie tak jak wtedy, gdy zawalił się tunel.Zaszokowany i rozdrażniony, nie zdawał sobie sprawy z ogromukatastrofy.Stał tak i patrzył na nią z otwartymi ustami.- Zwietne zęby.Zamknął usta.- Opowiedz mi o tym.- Mój wydawca nalega, żebym powiadomiła go, jak tylko uda mi sięznalezć jakieś dowody na ich istnienie.Jestem prawie pewna, że za sprawąwysadzenia przez nich w powietrze tego grobowca, który przypadkiem jawłaśnie badałam, zrobi się głośno o mnie i mojej książce.- Jestem prawie pewny, że masz rację.Koniecznie opowiedz mi owszystkim, kiedy już się stąd wydostaniemy.Złapał ją za rękę i zaprowadził do swojej kryjówki.74RS - Ale zaraz, zaraz: ty też nie przypadkiem masz schowany na tejwyspie zestaw do przetrwania.- Dyszała ze zmęczenia, ale zawsze możnabyło liczyć na jej cięte riposty.- Mój ojciec nauczył nas przewidywać każde zagrożenie, a potembyć wdzięcznym, jeżeli niebezpieczeństwo się nie pojawiło.- Twój tata jest komandosem?- Można tak powiedzieć.- To dlatego mieszkacie w górach w stanie Waszyngton? Zawszesłyszałam, że pełno tam.- przerwała w porę.- Różnej maści wariatów? Znam wielu z nich.Znał też wielu Varinskich, tylko pod nazwiskiem Wilder.Chybażałowała, że o to zapytała.- Właściwie, moi rodzice przeprowadzili się tam, żeby uciec przedswoimi rodzinami.Ich rodziny nie chciały, żeby się pobrali, więc moistarzy uciekli.Tylko nie mów Tasyi prawdy.Przynajmniej nie całej.- Małżeństwo z miłości.- W stu procentach.Są przykładem na to, że miłość istnieje.Tasyawyglądała, jakby chciała uciec jak najdalej.Tak, kochanie.Potrafię mówić o miłości, a to śmiertelnie cięprzeraża - i zamierzam dowiedzieć się dlaczego.Dotarli do zródła rzeki, która płynęła przez wyspę.Tutaj starożytniodprawiali obrzędy religijne, układając wokół zródła stosy kamieni.Rosłotu samotne drzewo, zupełnie suche, z wyjątkiem jednej gałęzi, wypaczonejprzez wiatr, który ciągle wiał znad oceanu.Rurik zdjął buty i pasek.75RS - A twoi rodzice? Mówiłaś, że nie żyją, ale czy pobrali się z miłości?- Raczej nie.Wydaje mi się, że to małżeństwo było zaaranżowane.-Ugryzła się w język.- Zaaranżowane małżeństwo? W dzisiejszych czasach? Wyjął zkieszeni swój zepsuty telefon i wrzucił go do buta.- Nie urodzili się w Ameryce.Naprawdę powinna przystopować z ujawnianiem tak prywatnychinformacji o sobie.Na szczęście dla siebie, Rurik był dość wścibski.- Ale kochali się? Wszedł do strumienia.- Nie pamiętam.Zmarli dawno temu.- Popatrzyła na niego,marszcząc brwi.Bez wahania zanurzył się w lodowatej wodzie.Czysta wodaspływała po nim, zmywając brud, który dostał się do wszystkichzakamarków.Zmywała także jego zapach, na wypadek gdyby zuchwałabrygada Varinskich okazała się wystarczająco sprytna, żeby go wytropić.Kiedy wynurzył się na powierzchnię, potrząsnął głową jak pies,rozchlapując wodę wokół.- Po co to zrobiłeś? - zapytała Tasya tonem, który sugerował, żewcześniej pytała o to już kilka razy.Spojrzał na nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •