[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— I zwrotu długów nie przyjmuję —dodał jeszcze głośniej.Wirecki odwrócił się jak na sprężynie.— I ja — powiedział Ahrens.— I my — oświadczyli Dymidecki i Kozłowski.Oczy Stefana rozświetlił nagły błysk.Potem na usta wypłynął mu uśmiech.Podszedł zpowrotem do stołu.Wyciągnął rękę.Uścisnęli ją kolejno w milczeniu, Uścisk był mocny,mówiący więcej niż słowa.Wirecki opuścił „pomidorów" i skierował się wolnym krokiem przez park do domu.Byłomu lekko i wesoło.— Kiedy mijał domek Sorgego, spotkał się nagle oko w oko z Greyem,'— Skąd idziesz? — na pozór obojętnie zapytał porucznik.Chłopak zmieszał się.Za nic w świecie nie powiedziałby Greyowi o tym, co przed chwiląrobił.Nie tylko ze względu na członków „klubu", których nie chciał wsypać, ale także —ponieważ musiałby wyjawić swoją rolę w całej tej sprawie.— Byłem na spacerze — skłamał czerwieniąc się i natychmiast poczuł, że Grey mu niewierzy.Porucznik popatrzył na niego uważnie, ale było ciemno, a Stefan opuścił głowę.— Źle robisz — powiedział Grey z naciskiem.— Źle robisz, Stefan.Jeżeli chcesz, wstąpdo mnie teraz; porozmawiamy szczerze, zgoda?Wirecki tego najwięcej się obawiał.Raz jeszcze postanowił milczeć.Kiedy po upływie pół godziny wychodził z gabinetu Greya, ten ostatni nie wiedział nicwięcej o całej sprawie niż przed tą rozmową.Nie próbował rozwiązywać zagadki, jaką był dla niego udział Wireckiego w grze.Przypuszczał, że sama wyjaśni się wkrótce.Nie mógł tylko pogodzić się z faktem, że Paniczyk uprawia hazard i wykręca się albomilczy zamiast otwarcie się przyznać.Nie mógł w to uwierzyć.Podejrzewał, że za tymzaciętym milczeniem kryje się coś, co być może zmienia zupełnie postać rzeczy.Mimo wolijednak odczuwał pewien zawód i żal do Wireckiego.Wirecki natomiast opuściwszy pokój Greya odetchnął z ulgą.Wolał już wszystko inne niżbadawczy, do głębi sięgający wzrok porucznika.Nie mógł znieść spojrzenia pełnego wyrzutui wyrazu rozczarowania, jaki malował się na jego twarzy.W korytarzu spotkał Plichlę i Kramera w tak podejrzanie małej odległości od drzwigabinetu, iż mimo woli przyszło mu na myśl, że podsłuchiwali.Przystanął i odwrócił się, ale obaj mieli miny doskonale obojętne, jakby ich nic nieobchodziły wszelkie inne sprawy poza własnymi myślami, w których zdawali się byćpogrążeni.— Co wy tu robicie? — zapytał ich znienacka.— Czekamy na pana Gałeckiego, ma tu zaraz przyjść — odrzekł Adam i Paniczykuspokojony odszedł.Zaledwie jednak drzwi się za nim zamknęły, Jędrek jednym susem znalazł się obokPlichty.— No i co ty na to? — szepnął podniecony.— Ba, to było do przewidzenia.On woli sam być w fałszywej sytuacji wobec Greya niżfagasować na nich.— Trzeba to jakoś załatwić.Nie pozwolimy przecież, żeby on.żeby Grey o nim takmyślał.Trzeba powiedzieć Greyowi…— Powoli, powoli, bo zrobisz głupstwo.— Ależ.— Słuchaj: jeżeli Paniczyk nie chciał fagasować na „pomidorów", i my też nie możemytak zrobić.Pomyślą, że to on.Nie, zrobimy inaczej.Chodź.Poszli do sypialni.Nadchodziła już pora udania się na spoczynek.Plichta i Kramer sypiali razem z „KlubemPomidorowej Piwnicy" i z Ciapą.Pozostali chłopcy zajmowali pokój sąsiedni.Kiedy weszli do sali, klubowa czwórka wsuwała się w milczeniu pod kołdry.Zaczęli się rozbierać.W pewnej chwili Adam mrugnął na Kramera:— Jak myślisz, Jędrek, ile jest warte słowo honoru? — spytał niewinnie.— Cztery tysiące złotych — rzeczowo odparł zagadnięty, — Bez targu: cena stała.— Zawracanie: każdy kupuje inaczej.To jest cena, która płaci Wirecki.Ja bym tyle niedal.— O czym wy mówicie? — spytał Ahrens.— Słyszysz przecież — zbył go Plichta; — Ciągniesz do piątki? — zwrócił się doAndrzeja.Cztery głowy podniosły się z poduszek.Cztery pary oczu spojrzały na obu przyjaciół.— Dobranoc — powiedział Adam.— Dobranoc.— Zaraz, zaraz — zaprotestował Ahrens.— Jedno wyjaśnienie: skąd wiecie o tym, cozaszło dziś wieczorem?— Oh, mój drogi, wiemy.Niech ci to wystarczy.Gorzej, że wie o tym Grey.Jeszczegorzej nawet: Grey widział Stefana.Tylko Stefana i miał z nim rozmowę.A Stefan nie pisnąłsłówka o was.To wszystko.Rozumiesz?— Dobrze.Jutro wyjaśnimy Greyowi, jak było.— W porządku — zgodził się Plichta.I wszystko było w porządku.8.— Start! — powiedział Grey i dał znak ręką? Zakrzewski odciągnął dźwignię do końca,Zawarczało śmigło.Rzucił ostatnie spojrzenie za siebie i wlepił wzrok w horyzont.Pod nim uciekała w tył krótko skoszona trawa lotniska.Na przedzie rósł, grubiał, zbliżałsię pas rozfałowanego żyta, widoczny dobrze przez delikatny, przeźroczyście połyskliwywachlarz śmigła.-Maszyna sama oddzieliła się od ziemi.Rozpędzone koła kręciły się jeszcze, gdy horyzontzaczął schodzić w dół zataczając coraz szerszy krąg, przez co kopuła nieba uwypuklała się iwznosiła wraz z samolotem.Serce Karola biło mocno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]