[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To od Greer? wykrzyknęła z radością Phoebe.Już od miesiąca niedostała od niej żadnej wieści. Zapewne pisze, że wraca do domu pisnęła,przełamując pieczęć.Jednak uśmiech prędko zniknął z jej twarzy, zastąpiony wyrazemzdumienia i dezaprobaty. Och, dobry Boże! wykrzyknęła i rzuciła się do biurka wposzukiwaniu pergaminu, by napisać do Avy, która była na prowincji i miaławrócić dopiero za dwa tygodnie.W pośpiechu ukłuła się nożyczkami ipotrąciła manekin, przewracając go.To właśnie dlatego, myślała gorączkowo Phoebe, prosiłam Avę, by niejechała do Broderick Abbey.Tłumaczyłam jej, że jeśli coś się stanie, mogąminąć całe tygodnie, zanim zdoła wrócić do Londynu.Lecz czy Avakiedykolwiek słuchała jej rad? Nigdy!* * *Rhodrick długo nie mógł zasnąć, a gdy wreszcie zmorzył go sen, śnił oGreer wpatrującej się z uśmiechem w jego twarz, na której nie było żadnejblizny.Po chwili jednak Greer zmieniła się w Alis Bronwyn, ciemnowłosąkobietę, która go prześladowała.Tę samą, z którą pomylił Greer pierwszejnocy.Przyzywała go i ciągnęła w stronę Kendrick, lecz książę opierał się, bowiedział, dokąd zjawa go zabierze.Była jednak bardzo natarczywa i tozaniepokoiło go nawet we śnie.198RSObudził się, gdy zegar wybił szóstą, spocony i w potarganej pościeli.Usiadł i pomasował obolałe kolano.Zdawało mu się, że Alis Bronwyn nadobre zniknęła z jego życia.Nie śnił o niej chyba rok, a może i dwa lata.Naglejednak wyłoniła się z otchłani niepamięci, przywołując dawne lęki, które jużraz niemal doprowadziły go do szaleństwa.Ubrał się prędko i wpół do siódmej był już w stajni.Chłopiec stajennyjeszcze gromko chrapał, więc Rhodrick sam osiodłał sobie konia i ruszył wdrogę.* * * Czy mówi pan po angielsku? zapytała Greer obudzonego już chłopcastajennego, kilka godzin po wyjezdzie Rhodricka. No niepewnie odrzekł mężczyzna.Greer westchnęła i zaczęła tłumaczyć, gestykulując dłońmi. Chciałabym rzekła, wskazując na siebie konia dodała, naśladującjazdę konną. Osiodłanego wyjaśniła, rysując w powietrzu siodło.Zadziałało.Stajenny zaburczał coś po walijsku i zniknął w stajni.Pokwadransie pojawił się z piękną klaczą dzwigającą damskie siodło. Och! wykrzyknęła radośnie Greer.Uśmiechnęła się wdzięcznie dostajennego. Dziękuję.Kiwnął głową, rzucił wodze na grzbiet zwierzęcia i podstawił Greersplecione dłonie.Chwyciła się łęku siodła i pozwoliła stajennemu podrzucićsię jak worek kartofli.Po chwili kłusowała już po drodze.Po tak wielu dniach spędzonych w zamkowych murach czuła się naświeżym powietrzu dziwnie.Wolna, nieskrępowana i ożywiona.Jedynym jejproblemem było odnalezienie Kendrick, które widziała ze szczytu wzgórza zazamkiem.Stwierdziła, że jeśli wdrapie się ponownie na to wzgórze, wypatrzyje w gęstwinie lasu.199RSWspinaczka zajęła im godzinę, głównie dlatego, że Greer nie mogłaznalezć ścieżki i klacz powoli, ostrożnie przedzierała się przez las, stąpając pokamieniach.W górze kołowały myszołowy i kanie, jakby już czekały, aż Greerskręci kark i skona w parowie.Ptaki będą jednak musiały znalezć inny kąsek,gdyż klacz ostatecznie wspięła się na grań, a Greer wypatrzyła wąską ścieżkę.Wciąż nie dostrzegała domu, choć podejrzewała, że musi gdzieś tu być.Widziała go wyraznie w tamten okropny wieczór, gdy niemal zginęła podspadającym drzewem.Czyżby zabłądziła?Minęło kolejne pół godziny i zdała sobie sprawę, że teraz nie widzi takżeLlanmair, co zapewne oznacza, że skręciła na niewłaściwe zbocze.Z wes-tchnieniem poklepała klacz po szyi. Zapewne obawiasz się, że nigdy już nie zobaczysz swojego worka zobrokiem, Molly. Nadała klaczy imię już na początku wycieczki.Chciałamóc uspokajać ją i zapewniać, że na pewno nie zabłądzą. Nie martw się.Pamiętam drogę do domu.Wytrzymaj jeszcze trochę poprosiła i ponownieskierowała klacz na szczyt wzgórza.Gdy wspięły się na grań, zobaczyła je od razu.Po prawej stroniewznosiło się zwaliste, imponujące Llanmair, zaś po lewej, w gęstym borzejaśniało Kendrick.Z uśmiechem skierowała klacz w dolinę.Musiała zjechaćostrożnie po piargu i przedrzeć się przez gęste zarośla, w końcu jednak dotarłado płaskiego gruntu.Greer znalazła starą, zarośniętą już drogę, którą ruszyłyku dworkowi.Wciąż odgarniała nisko zwisające gałęzie, które smagały ją pogłowie, zrzucając czepek.Wkrótce natknęła się na kamienny mur otaczającyKendrick, zza którego wyłaniał się ciemny, spadzisty dach.Mur był w dobrym stanie.Tylko w jednym miejscu zaprawa skruszała ikamienie osypały się na ziemię, ale można to było łatwo naprawić.Myśl o naprawianiu czegokolwiek w Kendrick zaskoczyła Greer.200RSDo tej chwili chciała tylko zobaczyć z bliska dom, o którym śniła przeztak wiele lat.Dom, w którym urodziła się jej matka.Chciała zobaczyć izrozumieć skąd pochodzi.Teraz jednak doszła do wniosku, że mając czterytysiące funtów, mogłaby wydzierżawić Kendrick i odremontować je. Wydzierżawić? powiedziała na głos.Pytanie rozeszło się echem wzupełnej ciszy, która ją otaczała. Tylko po co? Czyżbyś sądziła, Molly, żechciałabym mieszkać zupełnie sama w Kendrick, grając rolę zhańbionej starejpanny?Pytanie rozbawiło ją, lecz sama idea niekoniecznie.Gdy znalazła bramę, stanęła przed kolejnym dylematem.Była zamknięta. Mogłam się tego spodziewać mruknęła, zeskakując z siodła.Przezchwilę podskakiwała, by się rozruszać, strzepnęła suknię, poprawiła pelerynę iżwawo ruszyła ku bramie.Naparła na skrzydło z całej siły, lecz ani drgnęło. Nie powiedziała stanowczym głosem Greer. Nie jechałam tu po to, by pocałować klamkę! krzyknęła ze złością,pchając jeszcze mocniej.Stare skrzydło nagle skrzypnęło, uchylając się nieco.Krzaki tak bujnie obrosły dziedziniec, że otwarcie bramy na oścież byłoniemożliwe.W powstałej szczelinie zmieściłaby się Greer, ale Molly na pewnonie.Dziewczyna zawróciła, pociągnęła Molly ku drzewom i przywiązała ją dogałęzi.Będziesz mogła do woli szczypać bujną trawę, pomyślała.Zabezpieczywszy klacz, odwróciła się i spojrzała na uchyloną bramę.Serce zaczęło jej głośno łomotać z podekscytowania.%7łądza ujrzenia Kendrickbyła tak wielka, że Greer nie umiała jej racjonalnie wyjaśnić.Jednocześnie niemogła zapomnieć o strasznych opowieściach, które słyszała o tym domu. Nicdobrego nigdy się tu nie zdarza". Zmieszne mruknęła. Przecież to tylko opuszczony dom.A przynajmniej taką miała nadzieję.201RSOdetchnęła głęboko, by uspokoić skołatane nerwy, i prześliznęła sięprzez szczelinę w bramie, rozrywając sobie kawałek sukni.Na dziedzińcutrawa i chwasty sięgały jej do pasa.Trawnik był całkiem zarośnięty, lecz Greer tego nie dostrzegła, bowpatrywała się w dom.Był zniszczony i nie przypominał białej, uroczejposiadłości z jej snów.Jasne niegdyś ściany były teraz szare, poznaczonezaciekami.Dwa z wielkich okien miały powybijane szyby, a drzwi frontowestały otworem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]