[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A i gdypolegnie rycerz, bogactwo klejnotów rabusiów nie wabi.Cartesal odłożył hełm i dotykał kolejno innych elementów.Wielkiego jak tarczanapierśnika, połączonego z naplecznikiem masywnymi zawiasami, elementów rękawówi pokryw nitowych, fartucha z taszką, nagolenic i wreszcie pokracznych, ostrozakończonych butów.Brakowało pewnych drobiazgów, jak na przykład czepca, czykubraka pod żelazo, ale w zasadzie można je było zastąpić byle czym.Zbroja byłakompletna. Przynieśli, ale zabrać nie ma komu poskarżyła się znachorka. Zestrachani jakzające jakie.Poszli sobie, a mnie zostawili z tym żelastwem. Też się boisz? Nie za bardzo.Jeśli była w niej jaka siła nieczysta, najwyrazniej z niej wyciekła.Ale spać nie mogę przyznała. I nie zasnę, póki jej nie zabierzesz. Ja? Zaskoczony Cartesal spojrzał na nią, rozbawiony. A kto? oświadczyła. Myślisz, żem po co kąt ci dała.I głowę opatrzyła.Ferobianto co innego.On prawie ci nasz, przynajmniej dwoje jego gzubów po wsi biega, ale ty?Obcy. Też wieśniakiem jestem. A po pańsku jakoś prawisz. Co? Ja? Przy zamku mieszkam, ale żeby. Tak, tak. Pokiwała głową, sama sobie przytakując. Bierz zbroję i ruszajw swoje strony, dobrze radzę.Nie wiem, co jutro chłopy uradzą zagroziła chytrze.Porywcze są.Po mojemu dokończą spartoloną robotę Jawefa jak nic.Ruszaj, jeśli ci miłyten świat.Zdezorientowany Cartesal rozejrzał się dookoła, jakby już teraz spodziewał sięw kącie przyczajonego wieśniaka. Pieszo mam iść? wykrztusił. Toć czy to nie twój koń przywiązan był do wozu Ferobiana? A tera w chlewikuświniom spać nie daje? A co zdjęłam z niego, tam rzuciłam. Kobieta wskazała podścianę, gdzie w półmroku Cartesal dostrzegł siodło i czaprak z frędzlami, odziedziczone po słudze karła Monkario. To jak będzie? ponagliła. Po nocy tak? No nie. Złagodniała. Ale jak wyjedziesz o świtaniu, na dobrą drogę wałówkędam, a i napitku nie pożałuję.Tu nic po tobie.Dziś ledwiem przegnała chłopów, bo bymi nieszczęście na chałupę sprowadzili, ale co będzie jutro.? zawiesiła głos.O wschodzie chłop leniwy, to i śpi twardo.A bab się nie bój. Jeszcze czego. Wzruszył ramionami.Pokiwała głową.Nie boisz się mruknęła. Wiedziałam, żeś nie za mądry.Cartesal Crommelinusiadł na słomie, służącej mu za posłanie, obok znieruchomiałego Ferobiana, któregonajwidoczniej żaden hałas nie był zdolny obudzić.Zamyślił się, wpatrzony w czerwonewęgle paleniska. Co tak dumasz? zapytała zielarka przyjaznym tonem.Może ruszyło ją sumienie,że wypędza gościa. Nie wiem dokąd pójść odrzekł szczerze młodzieniec. Nie mam gdzie.Ani dokogo. Ale odejdziesz? Przecież się zgodziłeś? głos kobiety wyostrzył się. Odejdę. A gdzie mój miecz? przypomniał sobie. Jest, jest uspokoiła go zielarka. Chłopy najpierw zabrać chcieli, ale Jawefrzucił, że szatański, to i zostawili.Jak słowa dotrzymasz, pochwę nań dorzucę, któraw komórce od niepamiętnych czasów leży.Ale zrobiona z dobrej końskiej skóry, zdatnapewnie jeszcze.Pokiwał głową na zgodę.Położył się na słomie i zamknął oczy.Przez czas jakiśsłyszał krzątającą się gospodynię, a gdy nagle zapadła cisza, zorientował się, że kobietastoi tuż obok.Otworzył oczy. Nie śpisz? zagaiła.-Nie.Przez chwilę kręciła się, jakby zamierzała zrzucić z pleców brzemię garbu.W końcupowiedziała: Więc pomyślałam sobie, że jeśli prawda to, że iść nie masz dokąd, to jest pewnamożliwość. Mogę zostać? spytał, ucieszony i zdziwiony jednocześnie tą odmianą. O tym nie ma mowy ucięła krótko. Dla mojego i twojego dobra.Tłumaczyłamprzecie!Cartesal wzruszył ramionami.Ponownie przymknął powieki, demonstrując brakzainteresowania. A nie boisz się ty demonów? zapytała nieoczekiwanie.Usiadł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]