[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Profesor zapytał, jak ma to rozumieć.Czy słusznie hrabia przypuszcza, że pan geodeta płaci w rodzimej monecie obiegowej?Oczywiście.W takim razie powstaje pytanie, czy wyłożone sumy nie są mu pózniej przez państworefundowane w złocie.Bo wtedy pan geodeta całkiem niezle by zarabiał na różnicy kursów.%7łeby to dostrzec, nie trzeba być matematykiem.Gauss poczerwieniał.A w każdym razie nie tak zwanym księciem matematyków, który czegoś takiego raczejnie przeoczy.Z rękami założonymi do tyłu profesor oglądał orchidee rosnące na palmowych pniach.Nie ma w tym żadnego przestępstwa, odparł zdławionym głosem.Z pewnością, hrabia nie wątpi, że pan geodeta to sprawdził.A tak w ogóle, podziwiapracę mierniczego.Osobliwe, żeby chodzić z tymi przyrządami przez długie miesiące!Tylko kiedy ktoś chodzi po Niemczech.Kiedy zajmuje się tym samym w Kordylierach,fetują go jako odkrywcę.Hrabia kołysał głową.W każdym razie raczej niewdzięczna robota, zwłaszcza jeśli ktośma rodzinę.Prawda, że pan geodeta ma rodzinę? Dobrą żonę?Gauss pokiwał głową.Słońce świeciło za jasno, a rośliny budziły w nim niepokój.Zapytał, czy mogliby porozmawiać o kupnie drzew, bo musi ruszać dalej i nie ma wieleczasu. Ale chyba i nie tak mało.Kto napisał Disquisitiones Arithmeticae, ten już się raczejdonikąd nie spieszy.Zdumiony profesor obrzucił go spojrzeniem.Zbyteczna skromność! Hrabia dodał, że passus o podziale okręgu należy donajciekawszych rzeczy, jakie w życiu czytał.Znalazł tam pewne przemyślenia, z którychnawet sam się czegoś nauczył.Gauss wybuchnął śmiechem.Owszem, owszem, poważnie.Gauss był zdziwiony, że tutaj spotyka kogoś o takich zainteresowaniach.Raczej należałoby to nazwać wiedzą.Hrabia ma bardzo wąskie zainteresowania, jednakzawsze uważał, że powinien poszerzać zakres wiedzy daleko poza obchodzące go dziedziny.Przy okazji: podobno pan geodeta chciał z nim o czymś pomówić.Proszę?To stare dzieje.Jakieś żale, sprzeciwy.A nawet oskarżenie.Gauss pocierał czoło.Zaczynało mu się robić gorąco.Nie miał pojęcia, o czym on mówi.Na pewno nie?Odpowiedział hrabiemu bezradnym spojrzeniem.Skoro nie, trudno.Co do drzew natomiast, hrabia odda je gratis.A szopę?Szopę też.Ale dlaczego? Mówiąc to, Gauss poczuł strach przed samym sobą.Co za głupi błąd.A czy zawsze musi być jakiś powód? Z miłości do państwa, jak na obywatela przystało.W dowód uznania dla pana geodety.Gauss podziękował ukłonem.Czas już na niego, czeka syn ladaco i jeszcze dzisiaj trzebaprzemierzyć całą długość aż do Kalbsloh.W odpowiedzi na ten ukłon hrabia zatrzepotał chudą dłonią.Kiedy profesor chciał wejść z powrotem do domu, miał przez chwilę wrażenie, że straciłorientację.Skupił się i poszedł w prawo, w lewo, przez okratowane drzwi, znowu dwa razy wprawo i przez jeszcze jedne drzwi, aż stanął w tym samym westybulu co wczoraj.Lokajczekał już i otwierając drzwi, przeprosił za pokój.Nie wiedział, z kim ma do czynienia, tobyła zwykła izdebka dla konnych, gdzie dostają nocleg różne szumowiny i obwiesie.Nagórze jest całkiem ładnie  lustra, umywalnie, nawet pościel.Szumowiny i obwiesie, powtórzył Gauss.Tak, powiedział z kamienną twarzą lokaj.Hałastra i dziadowski pomiot.Delikatniezamknął drzwi.Gauss głęboko wciągnął powietrze.Czuł ulgę na myśl, że się stamtąd wydostał.Terazmusiał szybko uciekać, zanim ten wariat pożałuje swojej decyzji.Więc on czytałDisquisitiones! Profesor wciąż się nie potrafił oswoić z własną sławą.Nawet pozdrowienia, jakie w najgorszym okresie wojny przekazał mu przez adiutanta Napoleon, uznał za pomyłkę.Może i słusznie? Tego się nigdy nie dowie.Szybko zszedł zboczem do lasu.Jak na złość, naznaczone wczoraj drzewa nadzwyczaj umiejętnie się chowały.Panowaładuchota, pocił się i za dużo było much.Każde drzewo do ścięcia miało nakreślony przezniego kredą krzyż.Teraz musiał powyżej narysować drugi, na znak, że wyrażono zgodę nawyrąb.Niedawno Eugeniusz pytał, czy mu tych drzew nie żal, takie stare, wysokie, dają tylecienia i tak długo żyły.Chłopak był jednocześnie czułostkowy i niepojętny.Istna rozpacz Gauss tak mocno postanawiał sobie, że będzie w swoich dzieciach rozwijał zdolności,ułatwiał im naukę i sprzyjał wszystkiemu, co w nich nieprzeciętne, a tu raptem nic w nichnieprzeciętnego.Nie grzeszyły nawet zbytnią inteligencją.Józef niezle sobie radził jakokandydat na oficera, tyle że przecież był z Joanny.Wilhelmina, owszem, słuchała się ipotrafiła utrzymać dom w czystości.Ale Eugeniusz?Wreszcie znalazł tę szopę i ją naznaczył.Możliwe, że na jej burzeniu zejdziepomocnikom parę dni.Potem on powiększy sieć o kolejny trójkąt, określając kąt względempodstawy; w ten właśnie sposób ma się krok za krokiem przedrzeć na północ aż do duńskiejgranicy.A niedługo, myślał, będzie o ileż łatwiej.Ktoś, lecąc balonem, odczyta odległość zpodziałki magnetycznej.Przesyłając sygnały galwaniczne między punktami pomiarowymi,określi dystans według spadku natężenia.Ale jemu to nie pomoże.Jemu przyszło robićwszystko teraz, taśmą mierniczą, sekstansem i teodolitem, w zabłoconych buciorach, i wdodatku musiał wynajdywać sposoby na czysto matematyczne wyrównywanie choćbynajdrobniejszych nieścisłości pomiaru, bo ich suma groziłaby katastrofą.Jeszcze nigdy niepowstała dokładna mapa ani tej okolicy, ani żadnej innej.Ugryzł go komar w środku nozdrza i teraz Gauss czuł swędzenie.Otarł pot z czoła.Przypomniał mu się Humboldt i jego opis podróży po Orinoko.Ludzie i owady nie zdołająwspółistnieć na dłuższą metę, po wszystkie czasy, do końca świata.Nie dalej niż w minionymtygodniu Eugeniusza ukąsił szerszeń.Na jednego człowieka przypada podobno milionowadów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •