[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdjęłam buty i porozpinałam haftki gorsetu.Potem drżąc z zimna,odłożyłam suknię na bok, owinęłam się szalem i przycupnęłam na skajuzniszczonej pryczy.Musiałam szturchnąć biodrem Dorie; wtedy przesu-nęła się bliżej Helen, przyciskając ją do ściany.Odwróciłam się na bok,twarzą do ściany, i przygotowałam do snu.Wcześniej jednak z zamknię-tymi oczami sprawdziłam uspokajające zgrubienie w pasie; był to mójwisiorek i monety, wszystko wetknięte w pasek i starannie umocowane.Identyczne schowki miałam w paskach wszystkich innych sukni.Nikt niewiedział o moich oszczędnościach, nawet dziewczęta, z którymi dzieli-łam pokój.Zmieniając co tydzień suknię, skrupulatnie przenosiłam swojeskarby razem z wisiorkiem.W tym celu czekałam, aż koleżanki wyjdą,albo jeśli to było niemożliwe, stawałam twarzą do kąta, zdejmowałamjedną suknię i drugą wkładałam przez głowę.Moje współlokatorki byłyprzekonane, że wstydzę się blizny na piersi, a ja nie wyprowadzałam ichz błędu.Drewniana szkatułka, pieniądze i książki, które w niej były, zniknęłyponad rok temu.Wisiorek ocalał tylko dzięki Helen, która bez pytaniawłożyła go na tę noc.Byłam na nią wściekła, gdy zobaczyłam na ulicy,że ma na szyi moją pamiątkę po mamie.Zażądałam, żeby mi ją oddała.Pózniej, gdy wróciłam na Jack Street, pokój był przewrócony do górynogami, moja szkatułka przepadła, a ja dziękowałam Helen, że właśniena tę noc postanowiła sobie pożyczyć mój wisiorek.Potem już zawsze nosiłam pieniądze przy sobie.Zasypiając, niezmiennie odmawiałam modlitwę, licząc na to, żeuchroni mnie przed koszmarnym snem, w którym prześladowały mnieprzytłaczający zapach krwi i włosów, zimna woda i zagłębiające się wmoim ciele ostrze nożyczek.Koszmar przeważnie powracał co trzecią al-bo czwartą noc.Siadałam wtedy zlana potem, z szeroko otwartymi usta-SR mi, starając się złapać powietrze.Mój jakże rzeczywisty koszmar świadomość, że zabiłam człowieka, nawet jeśli zrobiłam to w obroniewłasnej - przypominał skradające się niebezpieczne zwierzę o ostrychkłach i żółtych oczach.Zwierzę to zawsze mi towarzyszyło: albo podąża-ło za mną krok w krok, albo zatrzymywało się w pewnej odległości ibacznie mnie obserwowało.W jasnym świetie latarni albo w łagodnymblasku świec siedziało cicho, odsuwane na bok przez ciepło i jasność.Wracało niezmiennie w ciemnościach.Podczas chłodnych jesieni znacz-nie rosło.Czasami zdarzały się takie chwile, kiedy czułam grozną bestiętak blisko siebie, że odwracałam się w ciemności na ulicy, przekonana, iżsłyszałam ciężki oddech.Dlatego wiedziałam, że tej nocy koszmar wróci.Nawiedzał mnie przez trzy kolejne noce, podczas których udawało misię przespać zaledwie kilka niespokojnych godzin.Byłam potworniezmęczona i obolała, nie chciałam jednak wracać do przykrego snu.Czu-łam, jak opadają mi powieki i wygładzają się zmarszczki między moimibrwiami.Tuż przed zaśnięciem uniosłam rękę i jak zwykle położyłamdłoń na pokiereszowanej piersi: nie wiem dlaczego, gdy ją osłaniałam,czułam się bezpieczniej.Ostatnio druga ręka niezmiennie pilnowała pasa.Teraz przesunęłam ją nieco niżej, na podbrzusze, pragnąc chronić noszo-ne w łonie dziecko.Wiedziałam, że to będzie dziewczynka i że dam jej na imię Krances.Nie miałam pojęcia, kiedy i jakim cudem została poczęta; zawsze bardzostarannie się zabezpieczałam: używałam kawałka gąbki, który każdegoranka dokładnie prałam, następnie nasączałam ałunem i siarczanem cyn-ku, a potem wkładałam przed pierwszym klientem.Po ostatnim, niezależ-nie od tego, jak byłam zmęczona, wyjmowałam gąbkę i za pomocą strzy-kawki owiniętej w szmatkę stosowałam tę samą mieszankę, zwaną mik-sturą czarownicy.Blue nauczyła mnie wszystkiego, co trzeba, a ja z peł-nym przekonaniem stosowałam gąbkę i strzykawkę od pierwszego krwa-wienia, którego dostałam zaledwie trzy miesiące po opuszczeniu BackPhoebe Anne Street.Mimo to wszystkie dziewczęta wcześniej czy póz-niej wpadały.Coś takiego zdarzyło mi się już wcześniej, pod koniecSR pierwszego roku u Blue, ale gdy zdałam sobie z tego sprawę, właściwiebyło już po wszystkim.Przebieg wydarzeń znałam z relacji Helen, którawróciła na Jack Street po pelerynę.Chociaż powinnam pracować, leża-łam na łóżku zwinięta wpół z bólu, z bladą twarzą zlaną zimnym potem.Zadała mi kilka pytań, a potem przyniosła kwartę ale.Usiadła obok mniei wmusiła we mnie piwo, zapewniając, że wkrótce będzie po wszystkim,a ja będę zadowolona, że nie muszę płacić za usunięcie ciąży.Kiedy krwawienie i bóle ustały, poczułam tylko ulgę.Nic; więcej.Tym razem było inaczej.Po pierwsze, dość szybko się zorientowałam,że noszę pod sercem dziecko.Po drugie, wiedziałam, że to znak, na któryczekałam.Podróż do Nowego Jorku zajmie sześć tygodni, w razie brzydkiej po-gody nieco dłużej.Jeśli wypłynę pod koniec miesiąca, dotrę do celu, nimdziecko przyjdzie na świat.Moja córeczka urodzi się we wspaniałymNowym Zwiecie i będzie Amerykanką.Znajdę odpowiednią pracę, bo wAmeryce o nią nietrudno, zwłaszcza w mieście zwanym Nowym Jor-,kiem.Nikt mnie nie będzie znał, a ja wychowam córeczkę tak, żeby nig-dy się nie dowiedziała, co robiłam w tym życiu, w Liverpoolu.Od kilku miesięcy, gdy czekałam, aż klient osiągnie tak upragnionąrozkosz, mamrocząc przy tym znane na pamięć zdania i jęcząc z udawa-nej przyjemności, żeby szybciej skończył, układałam w myślach historie,które miałam zamiar opowiedzieć Frances; o tym, jakim eleganckimdżentelmenem byłjej ojciec, co się z nim stało i jakim cudem znalazłamsię w Stanach Zjednoczonych.Pewnego dnia wczesnym rankiem, gdy wracałam na Jack Street wstrugach ulewnego deszczu i w świede błyskawic, które od czasu do cza-su przecinały granatowe niebo nad Mersey, sapnęłam, poczuwszy coś, cokiedyś również musiała poczud moja matka.Po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno; w moich ży-łach płynie szlachetna krew.Palcami poszukałam znamienia ukrytegopod mokrym mankietem i musnęłam wypukłą rybę.- Kiedy masz zamiar ją usunąć?SR Otrzepałam ręce nad miednicą i wytarłam twarz czystą ściereczką, apotem spojrzałam na Dorie.Helen poszła kupić sobie coś ciepłego do je-dzenia, a Annabelle nie wróciła jeszcze z pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •