[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pół godziny pózniej otwarta na nowo, ponieważ odtwórca głównej rolimęskiej wycofał się nagle, z sobie tylko wiadomych powodów.W dwie godziny pózniej i po sześciutelefonach wrócił, ale reżyser rozglądał się już za inną pracą.Telefon do aktora jedzącego lunch wmodnej restauracji w zachodnim LA, kolejny do szefa studia, jadącego samochodem gdzieś przezdolinę San Fernando, i jeszcze jeden do reżysera, w jego domu w Malibu, i wreszcie reżyser zgodziłsię kręcić ten film i zacząłpakować do wyjazdu na Maltę nazajutrz rano.Kiedy Harry załatwił wszystko, wartość kontraktów, które wynegocjował, wynosiła około siedmiu ipółmiliona dolarów.Z czego pięć procent, jakieś trzysta siedemdziesiąt pięć tysięcy, powędruje do jegofirmy Willis, Rosenfeld and Barry.Nie najgorzej jak na kogoś, kto pracował w stresie, na pilocieautomatycznym i prawie bez snu, w pokoju hotelowym po drugiej stronie kuli ziemskiej.Dlategowłaśnie był tym, kim był, i robiłto, co robił.i płacono mu tyle, ile płacono, plus premia, plus prowizja, plus.Harry Addisonwypłynął ze swego małego miasteczka naprawdę na szerokie wody.I nagle wydało mu się towszystko puste i mało ważne.Zgasił światło i zamknął w ciemności oczy.Nadpłynęły cienie.Chciał je odepchnąć, pomyśleć oczymś innym.Lecz nie przestawały się pojawiać.Sunęły powoli przy odległej, opalizującej ścianie, a potemzawracały i płynęły ku niemu.Duchy.Jeden, drugi, trzeci, a potem czwarty.Madeline.Ojciec.Matka.I za nimi.Danny.13Zroda, 8 lipca; 10.00Schodzili po schodach niemal niesłyszalnie.Harry Addison, ksiądz Bardoni i dyrektor domupogrzebowego signore Gaspari.Na dole Gaspari poprowadził ich w lewo, długim, pomalowanym namusztardowo korytarzem o ścianach ozdobionych obrazkami scen pasterskich we włoskim pejzażu.Harry pomacał kieszeń marynarki, chcąc dotknąć koperty, którą otrzymał od Gaspariego, gdyprzyszedł.Było w niej kilka osobistych rzeczy Danny ego, znalezionychnamiejscueksplozjinadpalonywatykańskidowódtożsamości,niemalnietkniętypaszport, okulary bez prawego szkła, z lewym pękniętym, oraz zegarek.Ostatni z tych czterechprzedmiotów miałnajbardziej przerażającą wymowę.Ze spalonym paskiem i poczerniałą stalą koperty, ze strzaskanymszkłem, zatrzymał się na godzinie 10.51 trzeciego lipca, ledwie parę sekund po zdetonowaniusenteksu i eksplozji.Rano Harry podjął decyzję co do pogrzebu.Danny spocznie na małym cmentarzyku po zachodniejstronie Los Angeles.Na dobre czy na złe, Harry mieszkał w tym mieście, tam było jego życie ichociaż spędzał je w stanie ciągłego napięcia emocjonalnego, nie widział powodu, żeby cośzmieniać i przeprowadzać się gdzie indziej.Poza tym myśl o tym, że Danny będzie blisko niego,działała kojąco.Będzie mógł czasami odwiedzać jego grób, sprawdzać, czy jest zadbany, możenawet porozmawiać.Dzięki temu obaj nie będą samotni i zapomniani.Ironią losu było, że owa fizyczna bliskość mogłateraz złagodzić oddalenie, w jakim trwali przez tyle lat. Panie Addison, błagam pana. ksiądz Bardoni mówił głosem łagodnym i pełnym współczucia .dla pańskiego własnego dobra.Niech pozostaną tylko dawne wspomnienia. Chciałbym, ojcze, ale nie mogę.Pomysł otwarcia trumny i zobaczenia go pojawił się w ostatniej chwili, podczas krótkiej jazdy zhotelu.Była to ostatnia z rzeczy, na jakie miał ochotę, wiedział jednak, że jeśli tego nie zrobi, będzieżałował do końca życia.Szczególnie potem, kiedy się zestarzeje i zacznie wspominać.Gaspari otworzył drzwi, wprowadzając ich do małej salki o przyćmionym oświetleniu, gdzie kilkarzędów prostych krzeseł stało naprzeciw surowego drewnianego ołtarza.Powiedział coś po włosku iwyszedł. Poprosił, żebyśmy tu poczekali. Skryte za czarną ramką okularów oczy Bardoniego spoglądałynań z tym samym uczuciem co przedtem i Harry wiedział, że duchowny poprosi go jeszcze raz ozmianę decyzji. Wiem, że ma ksiądz dobre zamiary.Ale proszę przestać. Harry wpatrywał się w niego przezchwilę, żeby upewnić się, że zrozumiał, po czym odwrócił się i przyjrzał pomieszczeniu.Upływ czasu już je sfatygował, podobnie jak resztę budynku.Tynk na ścianach, spękany i nierówny,wielekroć naprawiany, miał ten sam kolor ziemistej żółci, co korytarz.W kontraście do ciemnego drewna ołtarza i krzeseł, terakotowa posadzka była niemal biała; wytartaprzez lata, jeśli nie stulecia, stąpania po niej ludzi, którzy przychodzili tu, siadali, a potemwychodzili, zastępowani przez innych odwiedzających to miejsce z tego samego powodu.%7łebyostatni raz zobaczyć zmarłego.Harry usiadł na jednym z krzeseł.Ponura procedura identyfikacji i badania zwłok osób zabitych weksplozji autobusu odbyła się dość szybko i sprawnie, dzięki zatrudnieniu przy niej większej niżzwykle ekipy, na życzenierząduWłoch,wciążzaszokowanegozamordowaniem kardynała Parmy.Po ukończeniu tych czynności szczątki ofiar przewieziono zkostnicy w Istituto di Medicina Legale przy Uniwersytecie Rzymskim do różnych domów pogrzebowych w okolicy, gdzie umieszczanojewzaplombowanychtrumnachiwydawano rodzinom, aby sprawiły pochówek.Danny ego,mimoprowadzonegośledztwa,potraktowano tak samo jak pozostałych.I był tu teraz; gdzieś w tym budynku jego pokiereszowaneciało czekało na przewiezienie do domu i ostatnią posługę.Harry mógł i być może powinien zostawić to tak, jak było; nie otwierać skrzyni, lecz zabrać ją doKalifornii i złożyć w grobie.Ale nie potrafił tak postąpić.Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło.Niezależnie od tego, jak Danny mógł wyglądać, musiał go zobaczyć ostatni raz, uczynić ten ostatnigest mówiący: Tak mi przykro, że nie było mnie z tobą, gdy mnie potrzebowałeś.%7łe tak siępogrążyliśmywrozgoryczeniuiwzajemnymniezrozumieniu.%7łe nigdy nie porozmawialiśmy o tym, nie staraliśmy się czegoś z tym zrobić, jakośspróbować zrozumieć.Musiał powiedzieć mu: %7łegnaj; kocham cię i zawsze kochałem, niezależnieod wszystkiego. Panie Addison ksiądz Bardoni stał przed nim dla pańskiego własnego dobra.Widziałem ludzinie mniej zdeterminowanych i silniejszych niż pan, zdruzgotanych zupełnie po ujrzeniu czegoś taknieopisanego.Proszę zaakceptować wolę Boga.Jestem pewien, że brat chciałby, żeby go panpamiętał takim, jaki był za życia.Drzwi za duchownym otworzyły się i wszedłmężczyzna o białych, krótko przyciętych włosach.Miałniemal metr osiemdziesiąt wzrostu i otaczała go aura arystokraty, ale także ludzkiej dobroci.Ubranybył w czarną sutannę z czerwonym kardynalskim pasem.Na głowie miał czerwoną piuskę, a na jegopiersi wisiał na łańcuchu złoty pektorał. Eminencjo. skłonił się lekko ksiądz Bardoni.Przybysz skinął głową, lecz patrzył na Harry ego. Jestem kardynał Marsciano, panie Addison.Przybyłem, by panu złożyć wyrazy najgłębszego współczucia. Angielszczyzna kardynała byłabezbłędna, widać było, że mówi swobodnie.To samo dotyczyło jego zachowania; spojrzenie, mowaciała, wszystko w nim wyrażało swobodę i roztaczało aurę spokoju.Dziękuję,Eminencjo.Harry,przyjacielwpływowych ludzi i światowych sław, nie spotkał jeszcze nigdy kardynała, a tym bardziej mającegotaką pozycję w Kościele, jak Marsciano.Wychowany w katolickiej rodzinie, choć obecnie daleki odreligii i nie uczęszczający do kościoła, poczuł jednak swoją małość.Miał wrażenie, że odwiedziła go głowa państwa. Ojciec Daniel był moim osobistym sekretarzem, od wielu lat. Wiem. I czeka pan teraz tutaj, ponieważ życzy pan sobie zobaczyć go. Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]